W czasie postoju w Koszęcinie pielgrzymi jedli, spali, tańczyli i grali w piłkę. A młode pątniczki podzieliły się z nami wrażeniami z pielgrzymki.
Drugiego dnia drogi diecezjalna pielgrzymka zmierzająca na Jasną Górę zatrzymała się na najdłuższym postoju w Koszęcinie. Tam pątnicy zjedli posiłek. Mieli też czas na chwilę wytchnienia.
Odpoczynek każdy spędzał na swój sposób - jedni ucięli sobie drzemkę, drudzy oddali się pogawędkom w cieniu drzew. Część osób wolała spędzić ten czas aktywnie.
Po kilkugodzinnej wędrówce od samego rana mieli jeszcze tyle sił, by zatańczyć belgijkę i makarenę, pograć w piłkę siatkową lub nożną. Nie przeszkodził im nawet lekki deszcz, który zastał pielgrzymów na postoju.
Monika, Weronika i Ania z grupy fioletowe, nie mogą się doliczyć, który raz już pielgrzymują. Jak same mówią, chodzą, bo mają o co prosić i za co dziękować. Pielgrzymkę opisują słowami: „dla Boga i dla bliźniego”.
Dziewczyny z grupy czarnej. Barbara WęglarskaZ kolei Julia, Wiktoria, Wiktoria i Klaudia z grupy czarnej - tarnogórskiej - nazywają pielgrzymkę jednym słowem: rodzina. Jedna z dziewczyn idzie w pielgrzymce po raz pierwszy. Jak twierdzi, obolałe nogi rekompensują jej cudowna atmosfera i świetni ludzie.
Po przerwie pątnicy wyruszyli na dalszą część wędrówki do Boronowa. Mimo deszczu, który się rozpadał, nie stracili entuzjazmu, by maszerować dalej do Matki Boskiej.
Zobacz również: