Czy warto robić "deal" z Panem Bogiem? Z uczestnikami Nocy Modlitwy świadectwami powołania dzielili się diakoni z diecezji opolskiej i gliwickiej, którzy za 2 tygodnie przyjmą święcenia kapłańskie, a także s. Adrianna Modelska SSND, która do zgromadzenia zakonnego wstąpiła 20 lat temu.
Diakoni Radosław Radziwoń z parafii św. Bartłomieja w Głogówku, Michał Picz z parafii św. Anny w Bytomiu i Piotr Kłonowski z parafii Trójcy Świętej w Korfantowie mieli po kwadransie, by opowiedzieć o tym, dlaczego zostają księżmi.
- Od małego szkraba zawsze chciałem być szczęśliwy. Dążyłem do tego, w czym widziałem przyjemność. Chciałem budować wieżę z klocków Lego, to ją budowałem. Miałem pragnienie mieć samochody resoraki, to je kupowałem i zbierałem - mówił dk. Radosław Radziwoń. - W międzyczasie chciałem być ministrantem i nim zostałem. Chciałem śpiewać, więc w parafii stworzyliśmy zespół. Wydawało mi się, że każdy ministrant ma czasem taką myśl: „Radek, a może pójdziesz na księdza?”. Nie chciałem iść na księdza, uważałem, że to będzie nuda - mówił.
Opowiadał o dziewczynie, w której się zakochał w czasach licealnych. Widział w niej swoją idealną, przyszłą żonę. Spędzali ze sobą dużo czasu, ale nie byli parą. - Pojawiała się myśl o seminarium, ale uważałem, że tylko z tą dziewczyną będę szczęśliwy. Od Bożego Narodzenia zacząłem się dzień w dzień modlić, żeby ona została moją dziewczyną. Nic się działo, więc zrobiłem „deal” z Panem Bogiem, czyli zawarłem z Nim układ. Powiedziałem Mu, że poproszę tą dziewczynę, żebyśmy byli razem, a jeżeli ona się nie zgodzi, to znaczy, że Pan Bóg chce mnie w seminarium - opowiadał. Dziewczyna się zgodziła, ale ta relacja nie była udana i szybko się zakończyła.
Kolejny układ przyszły ksiądz zawarł z Panem Bogiem w klasie maturalnej, gdy wybierał uczelnię wyższą. Jeśliby nie dostał się na Akademię Obrony Narodowej w Warszawie, to poszedłby do seminarium. A jeśliby się dostał, to znaczyłoby, że Pan Bóg nie chce, żeby szedł do seminarium. Do wymarzonej szkoły został przyjęty i przeniósł się do stolicy.
- Na studiach szło dobrze. Pojawiła się kolejna dziewczyna, z którą byłem w takim związku nieformalnym, że jesteśmy razem tylko wtedy, jak jesteśmy obok siebie. Do tego kluby, alkohol i inne używki. Aż przyszło pytanie: czy jestem szczęśliwy? Nie wszystko, co nam wydaje się naszym szczęściem, rzeczywiście daje nam szczęście - podkreślał. Podjął decyzję i wstąpił do seminarium.
Tam po 3. roku, kiedy miał totalny kryzys, wziął dziekankę. To wtedy zrozumiał, że dla niego szczęściem jest pokój i bezpieczeństwo, które odkrył w kapłaństwie. - Nie polecam robienia „dealu” z Panem Bogiem - uśmiechał się.