A co, jeśli okazałoby się, że wokół ciebie istnieje świat tajemnych skrytek? Podpowiadamy: istnieje! Wystarczy zainstalować w telefonie odpowiednią aplikację i uważnie się rozejrzeć...
Geocaching to przygoda na świeżym powietrzu. Na całym świecie ukrytych jest przeszło 2,5 miliona skrzynek, tak zwanych keszy, których szuka już ponad 10 milionów zarejestrowanych użytkowników. Różnego rozmiaru pojemniki – od mikroskopijnych fiolek aż po wielkie skrzynie – mogą być schowane zarówno przy zatłoczonej ulicy, jak i na łonie natury. Wewnątrz znajduje się logbook, czyli miejsce, gdzie wpisują się znalazcy. Jeżeli pojemność skrzynki na to pozwala, mogą być w niej umieszczone również przedmioty na wymianę – odkrywca coś z niej zabiera oraz umieszcza gadżet o podobnej lub większej wartości.
Użytkownicy docierają do skrytek na podstawie współrzędnych geograficznych, które lokalizują przy pomocy odbiornika GPS lub smartfona z zainstalowaną do tego aplikacją. Ale gdy sprzęt doprowadzi już poszukiwacza we właściwe miejsce, zabawa dopiero się zaczyna. Dobry kesz jest wymyślnie zamaskowany. Gracze prześcigają się w coraz to bardziej profesjonalnych sposobach ukrycia. Podejrzany jest każdy fragment rzeczywistości – od kamienia, poprzez słupek graniczny, aż po transformator wysokiego napięcia. Czasami odgadnięcie lakonicznej podpowiedzi wymaga specjalistycznej wiedzy.
Patrząc na mapę keszy, bez trudu da się zaplanować wycieczkę w góry czy do innego miasta. A przy okazji istnieje duża szansa na odkrycie zakątków, do których nie prowadzą oficjalne przewodniki. Założyciele skrytek najczęściej doskonale znają okolice, w jakich je umieszczają. Dzięki temu w internetowym systemie większość keszy zawiera obszerne opisy dotyczące miejsca ukrycia. Nierzadko przytoczone są tam mało znane fakty i ciekawostki.
Ks. Karol Darmas nie może zdradzić miejsca ukrycia swojej skrzynki. Jednak takie zdjęcie dobrze posłużyłoby za spojler, czyli fotograficzną podpowiedź, gdzie należy szukać Szymon Zmarlicki /Foto Gość Geopielgrzyming
Ks. Karol Darmas, duszpasterz młodzieży harcerskiej diecezji gliwickiej, geocachingiem zaraził się od znajomych. Zachęcony sporą ilością skrytek w swojej okolicy, nie zwlekał z założeniem własnej. Wybór lokalizacji nie był trudny – padło na kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Zabrzu-Rokitnicy, gdzie jest wikarym. Po oględzinach namierzył odpowiednią kryjówkę i za zgodą proboszcza zarejestrował skrzynkę na stronie. Teraz razem z innymi księżmi z ukrycia kibicują zawziętym poszukiwaczom tubki po tabletkach musujących...