Nadzór budowlany uznał, że budynek przy ul. Energetyki w Bytomiu, w którym dwa tygodnie temu wybuchł gaz, nie nadaje się do ponownego zamieszkania.
Osiem rodzin, które musiały opuścić swoje mieszkania po nocnym wybuchu gazu na parterze bloku, wciąż musi przebywać w hostelu. Skarżą się jednak na panujące tam warunki i chcą go jak najszybciej opuścić. Dwie inne rodziny znalazły schronienie u swoich bliskich.
Tymczasem część budynku, w której doszło do wybuchu, musi zostać rozebrana. Sprawa jest pilna, bo uszkodzenia postępują i zagrażają sąsiedniemu segmentowi. Na czas rozbiórki będą musieli być ewakuowani również lokatorzy, którzy mogli powrócić do swoich mieszkań w klatce obok.
Osobom, które straciły dach nad głową, miasto zaproponowało mieszkania Towarzystwa Budownictwa Społecznego.
Jednak te dla wielu są za drogie oraz wymagają wpłacenia kaucji. Dla osób poszkodowanych w wybuchu jej wysokość została zmniejszona z 12 do 2 tys. złotych.
Na razie miasto przyznało każdej rodzinie po 6 tys. zł pomocy oraz opłaciło pierwszy tydzień pobytu w hostelu. Za pozostały czas musi zapłacić wspólnota mieszkaniowa. Większość mieszkań była własnościowa i nieubezpieczona.
Do wybuchu doszło 25 listopada późnym wieczorem. Przyczyną eksplozji prawdopodobnie była nieudana próba samobójcza lokatora parterowego mieszkania. Najciężej rannemu mężczyźnie postawiono już zarzut spowodowania zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób.