Był wdzięczny za każdy rok, za każdy dzień

Mira Fiutak Mira Fiutak

publikacja 03.01.2020 18:40

W Gliwicach odbył się pogrzeb jezuity o. Janusza Cechowego. Żegnały go tłumy, wspominali współbracia.

Był wdzięczny za każdy rok, za każdy dzień Przed trumną (od lewej): o. Paweł Pasierbek SJ, prowincjał jezuitów o. Jakub Kołacz SJ i proboszcz o. Robert Więcek SJ. Mira Fiutak /Foto Gość

Kościół Matki Bożej Kochawińskiej wypełnił się całkowicie, dla wielu osób brakło miejsca w ławkach. Na pogrzeb o. Janusza Cechowego SJ przyjechali jego znajomi z różnych stron Polski, od Pomorza po południe. Byli jego najbliżsi - mama, siostra i brat oraz współbracia z wielu placówek jezuickich, rodzina i przyjaciele. Parafianie oraz ci, którzy korzystali z jego wsparcia duchowego, którego do końca nie szczędził tym, którzy o nie prosili.

Prowincjał jezuitów o. Jakub Kołacz SJ, który przewodniczył Mszy św., przypomniał, że o. Janusz Cechowy od prawie 10 lat zmagał się z chorobą nowotworową. - W tej walce był pogodzony z tym, co musiał przeżywać i potrafił być wdzięczny Panu Bogu za każdy rok, za każdy dzień życia na ziemi. Gromadzimy się tutaj, by - idąc za jego przykładem - pomodlić się z wdzięcznością za jego życie. I za to, czego Pan Bóg udzielił nam przez jego ręce - powiedział.

Był wdzięczny za każdy rok, za każdy dzień   Ojciec Janusz Cechowy zmarł 30 grudnia, miał 55 lat. Mira Fiutak /Foto Gość

Ojciec Cechowy pochodził z Gliwic. Tutaj też od grudnia 2014 r. pracował i leczył się. Do końca pomagał w duszpasterstwie, na ile pozwalała mu choroba. Miejscami jego posługi były też Czechowice-Dziedzice, Nowy Sącz, Opole, Wrocław, a także Kraków i Indura k. Grodna na Białorusi.

W homilii zmarłego jezuitę wspominał o. Paweł Pasierbek SJ, jego wieloletni przyjaciel. - W tym roku obchodzilibyśmy 25-lecie kapłaństwa. Mieliśmy się spotkać w Rzymie, było już ustalone miejsce, ale spotkamy się gdzieś indziej… - powiedział. Wspominał jego dzieciństwo, pasję piłkarską, a także losy rodziny, która do Gliwic przyjechała ze Wschodu, gdzie musiała opuścić swoje dotychczasowe życie.

Całość homilii o. Pawła Pasierbka SJ:

Często razem głosili rekolekcje. - Kiedy wracaliśmy do domu, to za Januszem zawsze ktoś przyjeżdżał, ktoś chciał porozmawiać, ktoś telefonował, pisał. Rzesze ludzi w ten sposób kontaktowały się z nim. Bo Janusz był człowiekiem ogromnego, kochającego i prostego serca. Nie kombinował, nie wydziwiał. Miał serce, które umiało słuchać, współczuć, które nigdy nie oceniało i zawsze potrafiło powiedzieć dobre słowo - mówił o zmarłym przyjacielu.

Wspomniał trzy trudne momenty jego życia, jakimi były nagła śmierć ojca, kiedy był jeszcze klerykiem, czas „egzystencjalnego zawirowania” i w końcu choroba. - W tym drugim trzeba było na nowo ustawić życie, przewartościować je, przemienić. Na nowo stanąć przed Panem Jezusem, jeszcze mocniej i jeszcze bardziej świadomie. To nie było łatwe, ale udało mu się - przypomniał.

Trudną diagnozę jezuita usłyszał w 2010 roku. Ojciec Pasierbek wspominał, że w trakcie leczenia nie zgodził się na tracheotomię, która odebrałaby mu głos, a tym samym możliwość odprawiania jak dotychczas Mszy św., głoszenia kazań, spowiedzi.

Był wdzięczny za każdy rok, za każdy dzień   Uroczystości pogrzebowe w kościele Matki Bożej Kochawińskiej. Mira Fiutak /Foto Gość

- W momencie, kiedy usłyszał diagnozę, zaczęło się jego Getsemani i powolne wychodzenie na Kalwarię, które trwało dzień po dniu. Podziwiałem, jak pokornie podchodził do choroby. W cichości, pokorze, prostocie. Wielu ludzi przychodziło do niego, aby z nim porozmawiać, usłyszeć słowo pocieszenia. A on mimo nieprzespanych nocy, pełnych cierpienia dni, nie rezygnował z tych spotkań - przypomniał. Nawiązując do czytanej w liturgii przypowieści o talentach, dodał: - Głęboko wierzę, że usłyszałeś: „Chodź, sługo dobry i wierny, wypróbowałem cię na wiele sposobów. Sprawdziłeś się, dałeś radę”.

W czasie swojej choroby o. Janusz Cechowy przygotował Nowennę do Matki Bożej Dobrej Drogi dla chorych. Było to - jak sam mówił w wywiadzie dla „Gościa Gliwickiego” w marcu - podziękowanie za Jej obecność w jego życiu. Właśnie przed obrazem Matki Bożej Kochawińskiej, który wcześniej znajdował się w gliwickim kościele św. Bartłomieja, zrodziło się jego powołanie.

Podczas modlitwy na cmentarzu o. Robert Więcek, proboszcz parafii jezuitów w Gliwicach, przypomniał jego nabożeństwie do Matki Dobrej Drogi. - Prosimy o to, żeby ta prosta droga do Boga okazała się dla ciebie dzisiaj realna. I żebyś mógł się już znaleźć w Jej ramionach i w ramionach Ojca - powiedział.

O. Janusz Cechowy został pochowany we wspólnym grobowcu ojców jezuitów na cmentarzu św. Wojciecha w Gliwicach.