Niektórzy z nich do Polski dotarli po wielu dniach podróży, tylko z paszportem i foliową reklamówką w ręce. Bezpieczną przystań pośrodku znanego z kojącego mikroklimatu parku dają im salezjanie. Są i tacy, którzy trafili tu ponownie.
Kiedy ciszę nocy rozrywa huk przelatującego samolotu, dzieci chowają się pod łóżko. Paraliżuje je strach, kiedy mają przejść ciemnym korytarzem, a na ich rysunkach widać bombardowane i płonące domy. Ale są bezpieczne. Bo czasami po zmroku to tylko rejsowy samolot schodzi do lądowania na pobliskim lotnisku w Pyrzowicach, w połowie długiego przejścia do pomieszczeń oratorium ktoś po prostu zgasił światło, a dziecięce malunki powstają w kolorowej i beztroskiej świetlicy wczesnoszkolnej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.