Bogdan Stępień, organista katedry w Gliwicach, opowiada o swojej miłości do muzyki, opatrznościowych znakach, drodze z Opoczna na Śląsk oraz rodzinnych dylematach świątecznych.
Klaudia Cwołek: Rozpoczął Pan 25. rok pracy organistowskiej. To trochę zaskakujące przy tak młodym wieku…
Bogdan Stępień: Bo zaczynałem, gdy miałem 12 lat, dzięki pomocy wspaniałego duszpasterza ks. Szymona Muchy i kościelnego Mariana Lasoty.
Jak to się stało?
Bardzo podobała mi się gra organisty w naszym budującym się kościele Podwyższenia Krzyża Świętego w Opocznie, skąd pochodzę. Niedaleko ołtarza stał przenośny instrument i marzyłem, żeby znaleźć się w pobliżu, ale byłem nieśmiały. Aż przyszedł ksiądz na kolędę i zapytał, czy nie chciałbym zostać ministrantem. Pomyślałem, że to okazja, żeby dostać się do prezbiterium, i poszedłem na pierwszą zbiórkę. Zacząłem przyglądać się bliżej, siadać przy tych organach, potem grać pomiędzy Mszami, a ksiądz to życzliwie zauważył.
Skoro Pan grał, to znaczy, że miał już wtedy jakieś przygotowanie muzyczne?
To ciekawe, ale za pierwszym razem nie dostałem się do szkoły muzycznej. W domu, nic nie mając, na desce zrobiłem sobie klawiaturę i ze śpiewnika ćwiczyłem pieśni, chociaż mój „instrument” nie wydawał dźwięków. Ojciec kupił mi potem zabawkowe pianino, przypominające raczej dzwonki. Ponieważ nie zdałem egzaminu do szkoły muzycznej, do dziś nie wiem dlaczego, poszedłem do ogniska. Tam ktoś zasugerował, że jednak powinienem pójść do szkoły. Ale nie było miejsca w klasie fortepianu i skierowano mnie na instrumenty dęte… Miałem więc drogę przez mękę. Praktykowałem dalej grę w kościele i wróciłem do ogniska, a po jego ukończeniu, w 1997 roku, zdarzyło się dla mnie coś niesamowitego. Pojechałem z kolegą do Łodzi, gdzie poszedłem do księgarni muzycznej. Kiedy zobaczyłem te wszystkie kasety i nuty sławnych kompozytorów, to aż ręce zaczęły mi się trząść. Co się dało, wybierałem i poszedłem z tym do kasy. Za mną w kolejce ustawiła się wtedy pewna pani, która zapytała, czy chodzę do szkoły muzycznej. Odpowiedziałem, że dopiero co ukończyłem ognisko i tyle. Na to ona, czy nie chciałbym uczyć się dalej. Łzy w oczach mi stanęły… Okazało się, że była dyrektorką szkoły muzycznej w Łodzi.
Cały wywiad w "Gościu Gliwickim" na 18 listopada 2018 r. i w e-wydaniu.