- Nie zabrakło ci świętej wytrwałości, żeby zdobyć tę najcenniejszą perłę życia, jaką było dla ciebie kapłaństwo - mówił na Mszy pogrzebowej ks. Joachim Waloszek.
W Zabrzu odbył się dziś pogrzeb ks. Mazurkiewicza, wieloletniego kapelana Szpitala Klinicznego nr 1 i duszpasterza parafii św. Anny. Poprzedziły go dni czuwania modlitewnego, które pokazały, jak ważnym i cenionym był duszpasterzem. Konfesjonał (jeden z wielu, w którym zasiadał) został udekorowany bukietem kwiatów, a na pogrzeb przybyły tłumy wiernych, którzy zajęli miejsca na dole i na chórze kościoła św. Anny.
Modlitwę przy trumnie ks. Mazurkiewicza prowadził bp Jan Kopiec Klaudia Cwołek /Foto Gość – Z wdzięcznością otaczamy trumnę i zastanawiamy się, jaką naukę nam pozostawił Zmarły, z którym chcemy się nie tylko pożegnać bardzo serdecznie i gorliwie, ale z którego życia umiemy także zaczerpnąć pozytywne przesłania nas ubogacające – mówił bp Jan Kopiec, który przewodniczył Mszy pogrzebowej. W homilii przypomniał najważniejsze wydarzenia z życia ks. Jerzego, w tym święcenia kapłańskie w katedrze opolskiej 23 kwietnia 1978 roku, posługę jako wikarego w Smolnicy, w farnym kościele w Raciborzu, w parafii Trójcy Świętej w Bytomiu oraz jako proboszcza w Lipnikach i w Pławniowicach.
Podkreślił, że połowa życia ks. Jerzego związana była z Zabrzem, a zwłaszcza z wyjątkowo serdeczną posługą, świadczącą miłość Bożą ludziom chorym w szpitalu. – Przez prawie 20 lat ks. Jerzy dojrzewał razem „ze swoimi”, do których został posłany, do zrozumienia wielkości tego powołania. I za to Kościół diecezjalny dzisiaj składa mu bardzo gorące podziękowania. Bo taką posługą my się wszyscy wzbogacamy – mówił bp Kopiec.
W imieniu kolegów kursowych rocznika święceń 1978 przemawiał ks. dr Joachim Waloszek z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego. Zaczął od bardzo osobistych wspomnień. – Jorg albo jak pieszczotliwiej mówiliśmy: Jorguś Patriarcha. Tak zwykliśmy zwracać się do niego, tytułować go w nyskim seminarium, gdzie Boża Opatrzność pozwoliła nam przed ponad 40 już laty spotkać się i zaprzyjaźnić na drogach formacji kapłańskiej – mówił. – Byłeś dla nas, nieco młodszych kolegów (…) jakby człowiekiem dojrzalszym, sprawdzonym życiowo (ktoś, kto swoje przecierpiał i już wie), człowiekiem ze świata rozwagi, zdrowego rozsądku, zrównoważonej pogody ducha, zdrowej, tradycyjnej pobożności, niezachwianych zasad, pewnie wyniesionych z domu rodzinnego. Jednym słowem – człowiekiem ze starego dobrego świata, gdzie panuje porządek Boży.
Ks. dr Joachim Waloszek wspominał i żegnał ks. Jerzego w imieniu kolegów kursowych rocznika święceń 1978 Klaudia Cwołek /Foto Gość Ksiądz Waloszek przypomniał też „batalię” ks. Jerzego o kapłaństwo, do którego z powodu ograniczeń zdrowotnych dochodził w trudzie. – Ileż bardziej od nas musiałeś się namęczyć, czytając skrypty z oczami przyklejonymi wręcz do tekstu. W dodatku musiałeś, ufając Jezusowi i zdając się na Jego wolę, udźwignąć w myślach i w sercu realną możliwość bycia zakwestionowanym do święceń z powodu braku zdrowia, z powodu niedowidzenia. Nie zabrakło ci świętej wytrwałości, żeby zdobyć tę najpiękniejszą perłę życia, jaką było zawsze dla ciebie kapłaństwo. Pewnie już wtedy w ten sposób Pan Bóg sposobił cię, hartował do przyszłej kapłańskiej posługi wśród chorych właśnie, którą z takim zrozumieniem dla nich i oddaniem spełniałeś, ku zbudowaniu naszemu – powiedział.
W Mszy pogrzebowej uczestniczyło wielu księży Klaudia Cwołek /Foto Gość
Za postawę wiary, służbę w szpitalu i budowanie wspólnoty kapłańskiej ks. Jerzemu dziękował także proboszcz parafii św. Anny ks. Grzegorz Skop. – Bardzo często, gdy wchodziło się do jego pokoju w różnych porach dnia, można go było zastać z różańcem w ręku czy odmawiającego brewiarz. A była to nie lada sztuka, bo odmawiał go przez ogromne szkło powiększające z lampą. Codziennie stawał o 21.00 do Apelu Jasnogórskiego transmitowanego przez media – wspominał. Podkreślił szczególnie niezliczone godziny ks. Jerzego w konfesjonale, gdzie nie pozwolił się wyprzedzić, zawsze był pierwszy i zawsze najdłużej. A w szpitalu był często kilkakrotnie w ciągu dnia. Rano, by odwiedzić wszystkich z Komunią św., później na wezwania, a wieczorem szedł do dzieci, żeby z nimi porozmawiać. Zwrócił też uwagę na jego radość i poczucie humoru. – On zawsze za wszystko dziękował, także wtedy, gdy czyniłem znak krzyża na jego czole, gdy odchodziłem od jego łóżka. Jego ostatnie słowo, które usłyszałem, to „dziękuję”. Więc w jego imieniu dziękuję wam wszystkim za wszystko – mówił ks. Skop.
Liturgia na cmentarzu w Zaborzu Mira Fiutak /Foto Gość
Druga część uroczystości pogrzebowych odbyła się na cmentarzu przy kościele św. Franciszka w Zabrzu-Zaborzu. Modlitwie nad grobem przewodniczył ks. Marcin Stokłosa, dziekan dekanatu Zabrze. Swojego zmarłego przyjaciela wspominał ks. dr hab. Joachim Piecuch, profesor Uniwersytetu Opolskiego. – Nie brakowało nam czasu na spotkania. Byłeś człowiekiem, który stał się naszym ojcem. Nasze rozmowy nieraz zaprawione były szczyptą ironii, ale wszyscy czekaliśmy tej chwili, kiedy wstaniesz, wyjdziesz i wrócisz z brewiarzem. I włożysz go w nasze ręce. W te liczne wieczory naszych spotkań odmawialiśmy wspólnie brewiarz – wspominał. A potem dodał: – Byłeś mi przyjacielem, bratem i ojcem. Każde spotkanie z tobą było dla mnie czymś podobnym do rekolekcji.
Kwiaty wdzięczności w konfesjonale Klaudia Cwołek /Foto Gość