O rozpoczynającym się I Synodzie Diecezji Gliwickiej, „pełzającym” katolicyzmie i potrzebie wypracowania konstruktywnych rozwiązań mówi bp Jan Kopiec.
W pewnym sensie już dał, bo ludzie zaczęli o naszej diecezji więcej rozmawiać.
Na to liczę, że już poprzez spotkania w parafialnych grupach synodalnych dojdzie do wymiany myśli i pomysłów, i z tego powstaną szersze wnioski czy tematy do zastanowienia na plenarnym forum synodu.
Czy chodzi o to, żeby było więcej twórczych propozycji?
Ale nie na zasadzie „I have a dream” – mam takie marzenie, tylko jak sprawić, żeby wiara i życie nie były od siebie rozdzielone. W moim przekonaniu większość problemów wynika z niedojrzałości. I w tym tkwi pytanie, jak pomóc, jeśli ktoś jest niedojrzały – żeby pewne kwestie mógł rzetelnie dostrzec i zrozumieć.
Które sprawy są w tej chwili najważniejsze do omówienia?
Jest ich wiele. Myślę przede wszystkim o obecności ludzi wierzących w życiu społecznym, o problemach rodziny i wychowania młodzieży, uporządkowaniu liturgii i lokalnego prawa oraz finansach Kościoła – to zawsze sprawa drażliwa. W wymiarze społecznym wiele mówimy o godności i poszanowaniu drugiego człowieka, sprawiedliwości, ale dużo mamy jeszcze do zrobienia w tym zakresie. Bardzo nabrzmiałą kwestią jest nasza odpowiedzialność za życie małżeńskie i rodzinne. Dziś ten temat jest omawiany na wszystkie możliwe sposoby, a równocześnie w tym obszarze w naszym katolickim społeczeństwie wyrządza się tyle krzywd. Poniżanie drugiego człowieka, przemoc w rodzinie, nieodpowiedzialne postawy, z rozwodami włącznie. Moim zdaniem te sytuacje są powodowane przede wszystkim niedojrzałością, nie tylko psychiczną, ale ogólnie społeczną. Mam nadzieję, że w prace synodu zaangażują się i swoje propozycje przedstawią m.in. Duszpasterstwo Rodzin czy Wspólnota Trudnych Małżeństw „Sychar”. Dzisiaj już potrzeba nie tylko diagnozy, bo wiemy, że wielu ludzi w rodzinach przeżywa bardzo trudne i zawikłane problemy. Musimy znaleźć drogi wyjścia. Do tego dochodzą zagadnienia związane z formacją młodzieży. Potrzeba nam odpowiedzi, jak je rozwiązywać, jak w ogóle dotrzeć do tych osób z przesłaniem wiary i nadziei, jak nauczyć się rozważać te kwestie na modlitwie.
A co jest do uporządkowania w sprawach liturgii?
Tu jest cała gama problemów, które nie sprowadzają się tylko do tego, żeby ładnie zaśpiewać, a lektor żeby miał dobrą dykcję. Kościół od samego początku w centrum przeżywania wiary stawiał łamanie Chleba i postawę ogromnej pokory wobec świętych tajemnic. Dlatego te wszystkie obecne dziś poszukiwania oryginalności i dobrego nastroju stają się problemem, bo liturgia nie jest tylko po to, żeby się dobrze poczuć. Liturgia nie jest koncertem, zabawą czy formą zagospodarowania wspólnego czasu, ale służbą Bogu i odpowiedzialnym budowaniem swojego wnętrza.