Górnicy z KWK "Makoszowy" protestowali przed siedzibą Spółki Restrukturyzacji Kopalń w Bytomiu.
Przed południem przed siedzibą spółki, do której należą "Makoszowy", protestowali pracownicy zabrzańskiej kopalni. Przy palonych oponach i wybuchach petard skandowali: „Złodzieje”, „Oszuści”, „Judasze, sprzedali nasze górnictwo”. Kopalnia z końcem roku ma zaprzestać wydobycia węgla.
- Oszukiwali nas od początku i oszukują do teraz. Zamiast próbować bronić tej kopalni, SRK proponuje ludziom alokację. Bez walki nie oddamy kopalni - zapewnia Krzysztof Sokół ze Związku Zawodowego Pracowników Dołowych w KWK "Makoszowy", który był organizatorem dzisiejszego protestu.
Robert Misiek ze Związku Zawodowego Górników w Polsce dodaje: - Zrestrukturyzowaliśmy się, zrobiliśmy to, czego od nas oczekiwano w planie naprawczym. Teraz druga strona powinna wypełnić swoje zadania - mówił o porozumieniu z rządem w styczniu 2015 r.
- Nieważne, czy to ten rząd, czy poprzedni, jakaś kontynuacja powinna być. Chcemy, żeby dano nam szansę. Kopalnia "Makoszowy" przyniosła 9 mln zł zysku, Polska Grupa Górnicza, jak podają w telewizji, 15 mln zł - argumentował.
Do protestujących wyszedł Marek Tokarz, prezes Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Próbował, pomimo krzyków, wyrazić stanowisko SRK, że ekonomia twardo wskazuje, iż utrzymanie kopalni bez dopłat nie jest możliwe. Powtórzył też, że wszyscy pracownicy mają gwarancję pracy.
Do górników wyszedł prezes SRK Marek Tokarz, obok Krzysztof Sokół ze Związku Zawodowego Pracowników Dołowych, który zorganizował protest Mira Fiutak /Foto Gość Krzysztof Sokół wręczył mu petycję pracowników KWK "Makoszowy". - Uważam, że można uratować kopalnię, trzeba tylko pozwolić nam pracować. Jesteśmy w stanie się zbilansować. Nie chcą nam pokazać dokumentów, na co poszły dopłaty. Złóż mamy na 30 lat, jesteśmy jedną z najbezpieczniejszych kopalń w Polsce. Problemem jest brak decyzji politycznej - twierdzi związkowiec.
Stanowisko SRK jest odmienne. - Mówienie o tym, że kopalnia jest rentowna, to nadużycie - zauważył Marek Tokarz w rozmowie z dziennikarzami. Przypomniał, że szacunkowo budżet państwa do strat, jakie generuje kopalnia "Makoszowy", dopłaci w tym roku około 130 mln zł.