Młodzież z różnych części świata opuściła już gościnne progi parafian we wszystkich diecezjach, żeby udać się na Światowe Dni Młodzieży do Krakowa. Towarzyszyliśmy rodzinie, u której zamieszkali Nigeryjczycy. Co mówią o sobie i jak czują się z Polsce?
Lekcja historii
Ezeudu Francis Ifechukwu ma 26 lat i mieszka w Ibadanie. Studiował nauki polityczne i wiedzą o swojej ojczyźnie potrafi zawstydzić niejednego polskiego patriotę.
Bo prosząc mieszkańca Afryki, by opowiedział o kraju, z jakiego pochodzi, zwykle można spodziewać się opisów rdzennych tradycji, kolorowych ubrań, etnicznej muzyki czy aromatycznych potraw. Ale on bez chwili zastanowienia, niczym profesor, wygłosił godzinny wykład na temat historii Nigerii.
Tak, przez godzinę ze szczegółami opowiadał najpierw o pierwszych plemionach zamieszkujących w starożytności tamte tereny. A później o czasach niewolnictwa i brytyjskiego kolonializmu. O odzyskaniu niepodległości i budowaniu narodu z plemion posługujących się ponad 500 dialektami. O pierwszych demokratycznych wyborach i kolejnych przewrotach militarnych. O naftowym boomie, jaki ogarnął kraj po odkryciu złóż ropy, i o niegospodarności władz, która cały majątek bezmyślnie wydawała za granicą, podczas gdy obywatelom brakowało jedzenia i dostępu do wody. O islamskich bojownikach Boko Haram i chrześcijańskich misjonarzach, którzy wyjeżdżają ewangelizować Pakistan, Irak, Syrię…
Okeke Victor Chukwunwike jest nieco starszy od swojego tymczasowego współlokatora. Ukończył studia ekonomiczne i pracuje w kurii biskupiej. W Światowych Dniach Młodzieży bierze udział po raz pierwszy. Wcześniej podróżował tylko kilka razy do Dubaju i Chin.
– Jestem bardzo szczęśliwy, że przyjechałem do Polski. I że właśnie ten kraj jest pierwszym, jaki odwiedzam w Europie – zapewnia.
A co podoba mu się tutaj najbardziej? – Polska jest piękna, wszystko wygląda zupełnie inaczej, niż w Afryce. Ale przede wszystkim ludzie są bardzo dobrzy, życzliwi i mają w sobie pokój. Ogromnie cieszymy się, że trafiliśmy do Polski, do tego miasta i do tej rodziny. Ludzie, u których mieszkamy, są dla nas niezwykle mili. Troszczą się o nas i dają nam wszystko, czego potrzebujemy. To wspaniałe być tutaj – opowiada.
Zabrakło Hindusów
Nie zdarza się często, by podczas Dni w Diecezji w jednym domu zamieszkiwali goście z różnych krajów. A tak właśnie miało być w tym przypadku, bo w ostatniej chwili na przyjazd do parafii śś. Piotra i Pawła zgłosiło się dwóch pielgrzymów z Indii. Ksiądz zadzwonił późnym wieczorem, by zapytać, czy państwo Grucowie przyjmą ich u siebie, a ci zgodzili się. Jednak tuż przed wylotem okazało się, że Hindusi nie otrzymają wiz do Polski.