Gdy z prawdziwej burzy uderzeń dziesiątek twardych podeszw, obcasów i czubków butów o solidny parkiet wydobywa się genialny rytm, wiadomo, że trenuje jeden z najlepszych zespołów tańca irlandzkiego w Polsce. Grupa Salake z Gliwic w tym roku obchodzi jubileusz 25-lecia istnienia.
Najstarsza grupa taneczna zespołu Salake na treningu w Młodzieżowym Domu Kultury w Gliwicach. Niektóre z tancerek są w zespole już 14 lat Szymon Zmarlicki /Foto Gość Kiedy w 1990 roku w Szkole Podstawowej nr 21 w Gliwicach-Sośnicy powstawało kółko taneczne, zapewne nikt się nie spodziewał, że po latach zespół będzie osiągał sukcesy na arenie międzynarodowej. Założycielką i instruktorem grupy jest Joanna Koćwin. Jako choreograf stara się łączyć taniec irlandzki z innymi gatunkami, tworząc dziecięce i młodzieżowe taneczne widowiska.
– Największą inspiracją do pracy jest dla mnie muzyka. Gdzieś po drodze zderzyłam się z muzyką irlandzką, nie mając pojęcia, jak wygląda taniec irlandzki. Tak mi to zagrało, że poszukałam możliwości edukacji tanecznej w tym kierunku – mówi instruktorka o pomyśle na stworzenie zespołu.
25 lat zespołu to całe pokolenie tancerek, które przekonują, że bycie częścią zespołu to dla nich coś wyjątkowego. – To pozostawanie w świecie nie limitowanym słowem, w przestrzeni niedefiniowanych znaczeń, w której podstawową ekspresją jest ruch, będący swobodną metaforą, abstrakcją, symbolem... Za każdym razem otwieramy nowe drzwi, pod próg których podprowadza nas nasz instruktor i choreograf, ale to od nas zależy, czy zechcemy zajrzeć do środka – mówią tancerki z grupy scenicznej.
Nie tylko step
– Chociaż trenujemy w Gliwicach i stąd pochodzimy, obecnie jesteśmy bardziej rozpoznawani w miastach ościennych, bo tam występujemy. Bytom, Chorzów, Rybnik, Zabrze, Żory... – wymienia Joanna Koćwin. – Jesteśmy zapraszani nawet w centralne rejony Polski i bardzo nobilitujące jest to, że bilety na nasze spektakle rozchodzą się nawet w ciągu dwóch tygodni od rozpoczęcia sprzedaży, jak na przykład w Operze Śląskiej w Bytomiu. A w Rybniku tego samego dnia wystawialiśmy spektakl dwa razy dla dwóch kompletów publiczności. To spory sukces, który świadczy o rozpoznawalności zespołu – podkreśla.
Instruktorka tłumaczy, że mieszkańcy Gliwic przeważnie kojarzą zespół tylko z tańcem irlandzkim, w szczególności ze stepem, a mniej z tzw. softem, do którego tancerze używają miękkiego obuwia. – To nie do końca prawda, bo sięgamy również po inne techniki, a ostatnio bardzo interesuje nas teatr tańca. Inspirujemy się różnymi teatrami, jednak najbliższą, choć wciąż niedoścignioną formą jest teatr Piny Bausch (niemiecka tancerka i choreograf, zmarła w 2009 r. – przyp. red.) która powiedziała: „Tańczcie, tańczcie, bo inaczej będziecie straceni”. To motto nieustannie nam przyświeca – przyznaje.