Łagodnie czy z mocą? Ostrożnie czy z przekonaniem? Nazywają siebie "architektami" i pretendują do tytułu "Synów Gromu", ale w małej wiosce pod Raciborzem nie sieją burzy, lecz słowo Pana w sercach młodych ludzi już od 10 lat.
Z roku na rok chętnych przybywa. W trakcje rekolekcji babicki ośrodek pęka w szwach Archiwum prywatne Ile Babice pomieszczą
W związku z rosnącym zainteresowaniem od kilku lat na rekolekcje przybywa tylu młodych, ilu tylko organizatorzy są w stanie zakwaterować. W ostatnim spotkaniu wzięło udział 85 uczestników i 15 animatorów. – Nie mamy innego ośrodka. W Babicach na początku dochodziło do tego, że spaliśmy dosłownie wszędzie, chociażby na scenie czy w namiotach rozbitych na poddaszu, bo strych był nieogrzewany, a jesienią było już zimno – wspomina Artur.
Kiedyś wobec nadmiaru chętnych tamtejszy proboszcz ks. Bogdan Kicinger został postawiony przed dylematem: próbować rozwiązać problem zbyt dużej grupy uczestników czy odmówić niektórym kandydatom? "Nie na mojej warcie!" – miał wówczas odpowiedzieć, po czym już miesiąc później poddasze było ocieplone i ogrzewane. Ponadto od trzech lat część osób śpi w budynku pobliskiej szkoły podstawowej.
– Gdyby to wyliczyć, to średnio jeden uczestnik bierze udział w 1 i 1/2 rekolekcji. Mamy takich, którzy przeżyli je raz, ale inni powracają. Zazwyczaj wiąże się to z tym, że ludzie po pewnym czasie włączają się w diakonię prowadzącą, więc zaliczają się już do grona animatorów – wyjaśnia ks. Jarosław Buchenfeld. – Trzymamy się zasady, że nigdy nie powtarzamy tematów. Wraz z diakonią spotykamy się, modlimy i zastanawiamy, jaki temat jest akurat potrzebny. Tak powstają wszystkie rekolekcje – dodaje Artur.
Co pół roku materiały przygotowywane są od zera. Animatorzy piszą konspekty, układają konferencje, zastanawiają się nad identyfikacją wizualną treści – wszystko po to, by przesłanie podać w jak najbardziej przystępnej i interesującej formie, a przy tym samemu nie popaść w rutynę. Przy wyborze zagadnień pomagają też ankiety wypełniane przez uczestników, którzy często trafnie sugerują, czym chcieliby się zająć. Organizatorzy przekonują jednak, że czasami starają się dorzucić coś spoza tego zbioru, co może zainteresować młodych ludzi, choć sami jeszcze o tym nie wiedzą.
Spójność w różnorodności
– Każdy ma różne potrzeby. Jednemu wystarczy post opublikowany na Facebooku i już chwilę później zapisuje się na rekolekcje, a drugiego trzeba przekonywać i odpowiadać na wątpliwości, na co też jesteśmy przygotowani – opisuje proces naboru uczestników Kasia. – Staramy się reklamować rekolekcje, by wśród młodych była świadomość, że one w ogóle się odbywają, a po drugie czego dotyczą, by na miejscu nie było zaskoczenia – dodaje.
Werbowanie uczestników odbywa się dwutorowo. Pierwszym sposobem są media społecznościowe – teksty, obrazki czy filmiki, które mają zachęcić i zaintrygować. Po drugie, animatorzy stawiają na bezpośrednie spotkania i rozmowy z członkami wspólnot czy uczniami szkół. Ważnym elementem są też krótkie świadectwa dawane przez uczestników wcześniejszych zjazdów. Między innymi po to, by nastawić zainteresowanych, że na rekolekcjach jest sporo czasu i przestrzeni na skupienie i modlitwę – czy to indywidualną, czy wspólnotową.
Rekolekcje w Babicach organizowane są wiosną i jesienią. Przy odrobinie szczęścia można trafić na słoneczną pogodę, choć w przeszłości zdarzało się, że uczestnicy spali w namiotach na poddaszu Archiwum prywatne Są też jednak inne metody angażowania młodych. – Naszym oazowym doświadczeniem jest praca w małych grupach, gdzie dzielimy się doświadczeniem i odkrywamy odpowiedzi na pytania. Jest czas głoszenia konferencji i chętnie korzystamy z tej metody, również naznaczonej świadectwem. Korzystamy też z warsztatów, próbujemy wykorzystać aktywność i kreatywność młodzieży, by docierać do niej z tymi treściami, których dotyczy poruszany temat – wylicza opiekun ośrodka w Babicach. – Na przykład podczas rekolekcji o Eucharystii uczestnicy wyrabiali własne ciasto, używając do tego zakwasu, i wypiekali je w babickim piecu. Dzięki temu zrozumieli, czym jest zakwas i nie robili wielkich oczu na hasło "ożywczy ferment". Przez takie doświadczenia wszystko staje się oczywiste – dopowiada Artur.
Ku zaskoczeniu samozwańczych ekspertów od dawania "dobrych" rad, że do młodych należy docierać najlepiej przez piłkę nożną czy kontrowersje, wyniki ankiet ewaluacyjnych przeprowadzanych wśród uczestników jasno wskazują, że najbardziej nie potrafią doczekać się konferencji, czyli pozornie najnudniejszej części każdych rekolekcji. Są one też najwyżej oceniane, co dowodzi, że ludzie potrzebują ambitnych treści, a nie chcą być traktowani infantylnie.
Okazuje się, że nawet 16-latkowie potrafią dojrzale debatować o kondycji duchowej, dając tym ogrom energii i zapału do dalszego działania animatorom. – Ludzie, którzy przyjeżdżają, rzeczywiście chcą czegoś więcej. Widać po nich, jak chłoną te treści, choć są przy tym aktywni i czasami potrafią nie zgodzić się z jakimiś sprawami – tłumaczy ks. Jarosław Buchenfeld.