W większości ze 120 miast, które znalazły się na marszowej mapie, obrońcy rodziny i życia przeszli już w pochodach. W Gliwicach i Bytomiu marsze odbyły się 8 czerwca pod hasłem "Rodzina obywatelska. Rodzina - Wspólnota - Samorząd".
W Gliwicach marsz odbył się po raz trzeci. Po Eucharystii w katedrze uczestnicy wyruszyli w kierunku kościoła Chrystusa Króla, gdzie odbył się popołudniowy festyn. A właściwie zakończyli przejście na stadionie Piasta Gliwice, bo tam rozegrany został mecz piłki nożnej pomiędzy drużynami księży i kolejarzy.
Magdalena i Paweł Pienkiewiczowie z Gliwic przyszli razem z 8-letnim Szymonem i 3-letnim Wojtkiem. Idą, bo jak mówią, są za życiem i rodziną. Szymon niósł jedną z przygotowanych przez organizatorów marszowych flag, ale ponieważ są po raz pierwszy na marszu, to na wszelki wypadek sami w domu przygotowali własny plakat. Są psychologami; ona pracuje z dziećmi niepełnosprawnymi, on – z gimnazjalistami i nauczycielami. Co jest największą słabością rodziny dzisiaj? – Chyba to, że jest daleko od Pana Boga. I tego wszystkiego, co my mamy u Boga, poszukuje nie tam, gdzie można to znaleźć. Miłość, zrozumienie w rodzinie, bliskość, serdeczność… – wymienia Magdalena Pienkiewicz. – Ci, którzy są daleko od Niego, wszystko to opierają na zaufaniu sobie. A my nie jesteśmy sami, bo mamy Boga. Nie wszystko zależy od nas, ale jest On, który czuwa nad nami. I Jemu powierzamy te wszystkie trudne sprawy, którym sami nie jesteśmy w stanie podołać – dodaje.
Pani Magdalena podkreśla, że budowanie relacji nie jest łatwe. Trzeba o nie dbać, pielęgnować je. Starają się codziennie z mężem znaleźć wieczorem czas na rozmowę i wspólną modlitwę. – To jest bardzo ważne, choćby tylko pięć minut. Nawet uklęknięcie w ciszy, ale razem. Dbamy z mężem o to i wiele dzięki temu zyskujemy – podkreśla.
W Gliwicach marsz przeszedł od katedry do kościoła Chrystusa Króla Mira Fiutak /GN Z Łanów Wielkich spod Gliwic na marsz dojechali Agnieszka i Tomasz Kuźmińscy. Czteroletnia Zuzia przedstawia swoich młodszych braci, którzy jadą w wózeczkach - ośmiomiesięcznych bliźniaków Stasia i Jasia. – Chcemy poprzeć wszelkie manifesty, jakie są związane z tym marszem – mówi Tomasz Kuźmiński. – Powiedzieć jasno, że rodzinę tworzy kobieta i mężczyzna i mają oni prawo do wychowywania swoich dzieci w przekonaniach, jakie sami wyznają. I zgodnie z tymi wartościami, w jakich sami zostali wychowani. Jesteśmy też przeciwni dawaniu praw takich, jakie my mamy, parom homoseksualnym. I chcemy, żeby ten głos był słyszalny – stwierdza. Czują, że muszą bronić swoich praw do decydowania o wychowaniu własnych dzieci.