Jeszcze w niedzielę głosił kazania, a już dziś modliliśmy się nad jego trumną.
We franciszkańskim kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gliwicach sprawowana była dzisiaj Eucharystia za śp. o. Nikodema Alfreda Suchanka, zmarłego 9 lutego wieczorem. W tym roku przypada 25 lat od jego święceń kapłańskich. Mszy św. z licznym udziałem franciszkanów, kapłanów diecezjalnych, sióstr zakonnych i wiernych świeckich, przewodniczył i homilię wygłosił o. Idzi Mirosław Wójcik, gwardian gliwickiego klasztoru. O. Nikodem pracował tu w ostatnim czasie, w parafii, gdzie wzrastał od czwartego roku życia. Po wstąpieniu do franciszkanów przebywał w różnych miejscach, przede wszystkim na Dolnym Śląsku.
– Tak po ludzku mówiąc, nie wymyśliłbym tego, że spotkamy się dzisiaj wśród współbraci w kapłaństwie i życiu zakonnym, razem z czcigodnymi siostrami, braćmi i siostrami naszej parafii i wszystkimi gośćmi, przy twojej trumnie. Można by powiedzieć, że historia zatoczyła pewien krąg – tu się zaczęło i tu się kończy – mówił o. Idzi, który znał się z o. Nikodemem od dzieciństwa. W homilii użył dwóch metafor, odnosząc je do zakonnego życia o. Nikodema, syna Biedaczyny z Asyżu, który głosił światu, że trzeba kochać Miłość, która nie jest kochana. W pierwszej odwołał się do rzeki Ren, najdłuższej w Zachodniej Europie, której nurt w pewnym momencie ginie z ludzkich oczu, bo wpływa pomiędzy góry, które ją przesłaniają. Na pozór się kończy, ale ona drąży sobie przejście między skałami po to, żeby wypłynąć w innym miejscu, jakby wzmocniona, by jej fale znowu ukazały się w blasku słońca. – Myślę, że to nie przypadek, że w ubiegłą niedzielą, gdy w naszej parafii głosiłeś Słowo Boże, sprawowałeś ostatnią Eucharystię wieczorem, Pan Bóg cię powołał i wezwał do tego, no właśnie, żeby z nową mocą, z nową siłą wstawiać się za naszą klasztorną wspólnotą, naszą prowincją, naszą parafią – mówił.
O. Tymoteusz Piotr Olsiński, proboszcz parafii franciszkańskiej w Gliwicach Klaudia Cwołek /GN W drugiej sparafrazował opowiadanie Oscara Wilde’a „Słowik i róża”. Gdy księżyc zaświecił na niebie słowik przyfrunął do różanego krzewu, pierś przycisnął do ciernia i przez całą noc śpiewał, a cierń coraz głębiej wbijał się i życie z niego uchodziło. Na najwyższej gałązce krzewu rozkwitła cudowna róża, delikatnie zabarwiana cierniem purpury. Aż cierń dotarł do serca, przeszywając go ostrym bólem. A śpiew słowika był coraz mocniejszy, bo śpiewał o miłości ukoronowanej śmiercią, sięgającej poza grób. Ten śpiew okupił sercem przebitym na śmierć.
– Myślę, że życie śp. o. Nikodema to taka pieśń niezwykła i wyjątkowa. Jedyna i niepowtarzalna. Człowieka, który każdego dnia na nowo podejmował to wezwanie, by być naśladowcą św. Franciszka z Asyżu i jego drogami kroczyć do Jezusa. To nieustanny wysiłek, by być bratem dla wszystkich, by być pogodnym, radosnym i uśmiechniętym. By umieć pochylać się nad każdym spotkanym z pogodą, dobrym słowem, z wielką gorliwością, z wielkim zapałem – mówił o. Idzi Wójcik.
Na zakończenie Mszy św. ks. Krzysztof Śmigiera, dziekan dekanatu Gliwice-Sośnica odczytał list kondolencyjny dla siostry o. Nikodema, Alicji, podpisany przez bp. gliwickiego Jana Kopca. Ceremoniom pożegnania nad trumną przewodniczył o. proboszcz o. Tymoteusz Piotr Olsiński, proboszcz parafii NSPJ w Gliwicach. Pogrzeb o. Nikodema Suchanka odbędzie się jutro, w czwartek 13 lutego o 10.30, na Górze Świętej Anny.
Trumna o. Nikodema Suchanka była wystawiona w kościele franciszkanów w Gliwicach Klaudia Cwołek /GN