Proboszcz parafii św. Andrzeja w Zabrzu około dwóch lat szukał kościelnego. W końcu zatrudnił Ukrainkę, grekokatoliczkę.
Ivanna Berenda z Kałusza koło Ivanofrankiwska przyjechała z tróją dzieci do Katowic w drugim tygodniu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Wolontariusze skierowali ją do Zabrza, wskazując jednopokojowe mieszkanie. Mąż został w Ukrainie, trafił na front, z którego wrócił w bardzo złym stanie. Od wyjazdu nie widzieli się.
Ivanka, bo tak jest nazywana w swojej nowej parafii, doskonale pamięta pierwsze godziny i dni w Zabrzu. – To był poniedziałek. Od razu poprosiłam syna, żeby przez telefon pomógł znaleźć najbliższy kościół. Najpierw trochę pobłądziliśmy, ale potem trafiłam tu, do św. Andrzeja. Bardzo spodobało mi się, jak organista śpiewał, choć po polsku nic wtedy nie rozumiałam. Przez pierwsze trzy miesiące nie pracowałam, więc przychodziłam codziennie dziękować, że jesteśmy bezpieczni, ale także prosić o pomoc, bo było trudno – wspomina.
Kryzys przyszedł pod koniec ubiegłego roku, gdy dowiedziała się, że umowy o pracę w kolejnym miejscu, na którą liczyła, nie dostanie.
– Bałam się, że nie będziemy mieli z czego zapłacić za mieszkanie, a żądano wtedy od nas 1700 złotych za pokój z kuchnią. Zawołałam: "Boże, nie możesz nas zostawić w środku zimy!" i wieczorem tego samego dnia zadzwoniła do mnie pani Halina z parafii, mówiąc, że proboszcz chce ze mną porozmawiać. Gdy ksiądz zaproponował mi pracę w zakrystii, nie mogłam uwierzyć! Nie wiedziałam, jak zareagować, bo nigdy tego nie robiłam. Pierwsze, co pomyślałam, było to, że sobie nie poradzę, że księża długo się wszystkiego uczą, a ja w dodatku jestem grekokatoliczką i u nas liturgia wygląda inaczej. Ale w sercu bardzo się ucieszyłam, wróciła mi nadzieja i jakoś wiedziałam, że muszę spróbować, że nie mogę odmówić – opowiada. Przypomniała sobie też złożoną kiedyś obietnicę, gdy syn ciężko chorował, że jak będzie zdrowy, codziennie będzie w cerkwi. Pracę podjęła.
– Cieszę się, że pani Ivanka weszła w naszą rodzinę parafialną. Widzę, jak sumiennie uczy się kolejnych rzeczy i nawet gdyby znalazł się teraz ktoś chętny, kogo moglibyśmy zatrudnić, to mam świadomość, że przyjmując ją, jako cała parafia spełniamy dodatkową misję pomocy uchodźcom. Z perspektywy pół roku możemy powiedzieć, że to był dobry pomysł – podsumowuje ks. proboszcz Arkadiusz Kinel.
Artykuł pt. "Zakrystianka Ivanka" ukaże się w 40. nr. "Gościa Gliwickiego" na niedzielę 5 października.