Pokłon Mędrców i złożenie darów Dzieciątku zwieńczyły Orszak Trzech Króli, który przybył pod stajenkę przy ratuszu w trzech kolorowych nurtach. Życzenia zebranym złożyli bp Andrzej Iwanecki i prezydent miasta Katarzyna Kuczyńska-Budka.
Tym razem orszakowi towarzyszyła dobra pogoda, z przebijającym się momentami słońcem. Z kościoła redemptorystów przeszedł żółty nurt orszaku, z dworca PKP - niebieski, a z kościoła św. Alberta Wielkiego - czerwony. Do tego strumienia dołączył bp Andrzej Iwanecki. W niebieskim nurcie z kolei wyróżniali się panowie z Bractwa Najświętszego Sakramentu, ubrani w charakterystyczne granatowe peleryny i berety.
Wszystkie trzy strumienie spotkały się przy żłóbku, gdzie na świątecznych pielgrzymów oczekiwała już spora grupa ludzi.
- Najważniejsze jest to, że Pan Jezus przyszedł na świat i nam się objawił. Gdyby tego nie było, to by nas tu nie było. Gdyby tego nie było, nie byłoby Chrztu Polski, nie byłoby mojego chrztu, nie byłoby narodu chrześcijańskiego. Polonia semper fidelis - zawsze wierna - mówił ze sceny, ustawionej obok stajenki bp Andrzej Iwanecki. Podkreślił, że do wszystkich skierowana jest Dobra Nowina. - Jest sens, jest nadzieja, warto żyć. Warto dobro czynić, bo jest Pan Bóg, który każde dobro widzi i je zachowa, a także nagrodzi gdy przyjdzie na to czas.
- Jesteśmy pielgrzymami nadziei! - zaakcentował, nawiązując do hasła rozpoczętego Roku Jubileuszowego. Życzył, abyśmy żyli według nadziei Bożej i mieli spełnione nadzieje już tutaj, a w przyszłości tę największą w niebie.
- Chcę Państwu życzyć, aby ten nowy 2025 rok był dla was rokiem szczęśliwym, pełnym miłości, pełnym wiary, że zawsze może być w mieście lepiej. Moja nadzieja jest taka, że coraz więcej ludzi będzie się chciało angażować w życie miasta - mówiła z kolei Katarzyna Kuczyńska-Budka, prezydent Gliwic, dziękując za liczne zgromadzenie i organizację wydarzenia.
Wszyscy Trzej Królowie dotarli na miejsce pieszo. Choć oficjalnie przyszli ze Wschodu, to zdradzono, że pochodzą z Czekanowa, Kleszczowa i Sikornika.
Co trzeba zrobić, żeby zostać królem? - Trzeba być grzecznym przez cały rok, przychodzimy do kościoła, spotykamy się i tak na mnie padło - żartuje Krzysztof Rutowicz, który przewodził żółtemu nurtowi. Na orszak przyszedł razem z żoną, również zaangażowaną w organizację wydarzenia, i synem, który pełnił ważną funkcję rycerza.
Wspólne kolędowanie ze sceny ustawionej tuż obok stajenki prowadził zespół Szkoły Nowej Ewangelizacji z ks. Jarosławem Zawadzkim w charakterystycznym kapeluszu z Czadu, gdzie pracował na misjach.