- W ostatnią niedzielę przed śmiercią mogłem sprawować z nim Eucharystię przy jego łóżku. Prosił, by była to Eucharystia o dobrą śmierć, z Wiatykiem. Pierwszy raz taką sprawowałem - mówi ks. Daniel Bembenek, wikariusz parafii katedralnej w Gliwicach.
Trwają przygotowania do pogrzebu śp. ks. infułata Konrada Kołodzieja, pierwszego proboszcza parafii katedralnej, służącego w Gliwicach prawie 60 lat. Choć ks. Kołodziej kojarzony jest przede wszystkim z kościołem Świętych Apostołów Piotra i Pawła (od 1992 roku katedrą), to jego oddziaływanie było i pozostaje o wiele szersze. O jego wielowymiarowym zaangażowaniu świadczy między innymi ogromna wrażliwość i oddanie sprawom misji. Był oddanym duszpasterzem kilku pokoleń duchownych i świeckich, autorytetem, o który dziś coraz trudniej. Żałoba trwa więc nie tylko w parafii, gdzie został udekorowany jego konfesjonał i zanoszona jest modlitwa w jego intencji.
- Miałem łaskę uczestniczyć w adwentowych rekolekcjach, do których zaprosił nas nasz „dziadek”, ksiądz infułat. Kiedy myślę o tym czasie, tutaj, na probostwie, kiedy towarzyszyliśmy mu w jego odchodzeniu, to najbardziej zapisane w sercu mam dwa momenty. W ostatnią niedzielę przed śmiercią mogłem sprawować z nim Eucharystię przy jego łóżku. Prosił, by była to Eucharystia o dobrą śmierć, z Wiatykiem. Pierwszy raz taką sprawowałem - mówi ks. Daniel Bembenek. - Gdy po Ewangelii zadawałem Księdzu Infułatowi pytania o wiarę, to choć ledwie już mówił, odpowiadał tym swoim charakterystycznym pełnym głosem. Popłakałem się w tamtym momencie, widząc że ksiądz infułat naprawdę wie do Kogo zmierza, Kto na niego czeka, i odchodzi spokojny. W czasie, kiedy wymienialiśmy się przy jego łóżku, zrozumiałem, że ksiądz, który miał dobre życie, serce otwarte na człowieka, pomimo tego, że zdany jest na opiekę „obcych” ludzi, może umierać pośród najbliższych. I tak było do końca! W ciągu dnia czuwali jego przyjaciele, a w nocy my - domownicy i siostry. Choć nasz ksiądz infułat zmarł jedynie w obecności księdza proboszcza (co też jest wymowne, jakby chciał tak ostatecznie powierzyć naszą parafię), to chwilę wcześniej jeszcze każdy z nas mógł popatrzeć w jego przepełnione cierpieniem oczy i powiedzieć swoje „jestem” - wyznaje.
- Zależy mi na tym, żeby podkreślić, że ks. Kołodziej zorganizował duszpasterstwo akademickie przy parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Ze względu na swoją otwartość, prawość, życzliwość cieszył się wielką estymą w środowisku studenckim. Nadaliśmy mu pseudonim Docent. Był wspaniałym kapłanem, o wielkim sercu, o czym niech świadczy to, że absolwenci DA spotykali się z nim co roku w okolicy imienin Konrada, a niektórzy specjalnie przyjeżdżali z daleka na to spotkanie - mówi Jerzy Kasprzyk, student Politechniki Śląskiej w latach 1971-1976.
Wśród wielu wspomnień wraca także postawa ks. Kołodzieja w czasie i wobec systemu PRL-u. Zbieżność dat - zmarł 13 grudnia, w 43. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego - wyraźnie wydobywa z pamięci i te cechy jego osobowości. Był kapłanem, który stawał po stronie wartości i godności człowieka, parafia, której przewodniczył była oazą wolności i wierności.
Przed Mszą pogrzebową 21 grudnia od 9.00 będzie czas na przemówienia i świadectwa o zmarłym osób, które wcześniej zgłosiły taką gotowość. Swoje wpisy będzie można składać w udostępnionej podczas uroczystości księdze pamiątkowej oraz w Internecie TUTAJ.