Śp. ks. inf. Konrad Kołodziej - kapłan, który kochał Kościół

Nigdy nie ustawiał się na pierwszym planie, ale mimo to można było zawsze odczuć jego duchową wielkość, ogromną kulturę i niekwestionowany autorytet.

Nad ranem 13 grudnia Pan powołał do siebie ks. infułata Konrada Kołodzieja. Był jednym z fundamentów Kościoła gliwickiego, zarówno w wymiarze parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła, jak i całych Gliwic oraz młodej diecezji gliwickiej, której kościołem katedralnym od 1992 r. stała się świątynia powierzona jego pasterskiej pieczy.

Kiedy myślimy o życiu śp. Księdza Infułata, łączymy go bez cienia wątpliwości z gliwicką katedrą, z którą związał się na stałe przez prawie 60 lat swojego kapłańskiego życia. Nieczęsto zdarza się, aby kapłan tyle lat posługiwał w jednej parafii: najpierw 12 lat jako wikariusz, a potem - po 4 latach proboszczowania u Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Chróścinie Opolskiej - 33 lata jako proboszcz i ponad 14 lat jako emeryt. Zapisał wiele rozdziałów wspaniałych wspomnień u rzeszy gliwiczan jako kapłan, duszpasterz akademicki, budowniczy kościoła na os. Sikornik, a także jako niezmordowany spowiednik i ojciec duchowny licznych penitentów, dla których w jego konfesjonale przy zakrystii zawsze paliło się światło. Więzy przyjaźni, które przetrwały aż do dzisiaj, łączyły go ze studentami z lat 60. i 70., dla których był przewodnikiem i duszpasterzem, a na wyjazdach - "docentem". Szacunek i autorytet zdobył sobie u parafian, dla których w ciemnych czasach komunizmu był odważnym proboszczem i budowniczym nowego kościoła dla części parafii, liczącej pod koniec lat 70. ok. 40 tys. osób.

Był otwarty na każdego człowieka i jego potrzeby. Niezwykłe poważanie i więzy kapłańskiego braterstwa zdobył sobie u kapłanów, zwłaszcza u wikariuszy, których w trakcie swojego proboszczowania miał prawie 50. Doceniał pracę sióstr zakonnych, zwłaszcza sióstr felicjanek prowincji przemyskiej, posługujących w katedrze. Żywe relacje utrzymywał z wieloma z nich, odwiedzając je później na kolejnych placówkach ich posługi. Podziwiany był za mistrzowskie i treściwe słowo, które wypowiadał, głosząc homilie, a później jako proboszcz katedry przy wielu okazjach. Wprowadzał w posługę wszystkich dotychczasowych pasterzy Kościoła gliwickiego, w tym bp. Sławomira Odera, towarzysząc jako kapłan asystujący podczas jego sakry. W imieniu diecezjan żegnał po odejściu do wieczności pierwszych biskupów gliwickich Jana Wieczorka i Gerarda Kusza. Jego oddanie Kościołowi doceniono, powierzając mu liczne funkcje diecezjalne, w tym na wiele lat kierowanie Papieskim Dziełem Misyjnym, najpierw w diecezji opolskiej, a potem gliwickiej. Te i inne okoliczności były powodem spekulacji parafian, że po powstaniu nowej diecezji ks. Kołodziej zostanie biskupem. Sakry wprawdzie nie otrzymał, ale widocznym znakiem docenienia jego posługi przez Ojca Świętego było nadanie mu w 2008 r. godności protonotariusza apostolskiego. Widocznym symbolem tego honorowego tytułu była infuła, którą zakładał podczas ważnych uroczystości i gdy reprezentował biskupów.

Był kapłanem, który kochał Kościół. Zachęcał swoich wikariuszy i wiernych, by patrzyli na Kościół szeroko, przez pryzmat misji. Dostrzegał potrzeby innych i dyskretnie, ale hojnie im pomagał. Zachęcał, by wspierać posługę sióstr zakonnych poprzez zakup produkowanych przez nie komunikantów czy opłatków. Zapraszał na uroczystości diecezjalne do katedry kapłanów i wiernych. Uczestniczył w życiu kapłanów, interesując się ich sprawami i troskami, będąc zawsze obecnym na spotkaniach dekanalnych i chętnie odwiedzając księży. W jego mieszkaniu zawsze była obecna życzliwość i serdeczność dla konfratrów. Także jako emeryt żył rytmem życia Kościoła lokalnego, pytając zawsze na początku naszych spotkań: "I co tam w diecezji?". Był otwarty na inicjatywy kulturalne, otwierając drzwi katedry dla muzyków i artystów oraz uczestnicząc w tych wydarzeniach. Był niezwykle pokorny w przyjmowaniu woli Bożej, także w zmaganiu z ciężką chorobą w ostatnich tygodniach swojego życia. Nigdy nie ustawiał się na pierwszym planie, ale mimo to można było zawsze odczuć jego duchową wielkość, ogromną kulturę i niekwestionowany autorytet.

W piątek 13 grudnia o 6.30, po ogłoszeniu przez proboszcza katedry ks. Bernarda Plucika wiadomości o śmierci Księdza Infułata, katedralne dzwony odezwały się na cześć tego kapłana, wygrywając melodię "Te Deum laudamus" - Ciebie, Boże, wielbimy - za dar długiego i pięknego życia oraz posługi naszego kochanego Infułata. Niech spoczywa w pokoju wiecznym.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..