W 43. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego uroczystość upamiętnienia jego ofiar odbyła się w Zabrzu, gdzie znajdował się największy na Śląsku obóz internowanych.
Jak co roku, obchody rozpoczęły się Mszą św. w kościele św. Jadwigi, której przewodniczył ks. Tomasz Sękowski, proboszcz tej parafii, a kazanie wygłosił ks. Stanisław Puchała, kapelan śląsko-dąbrowskiej Solidarności. Obok prezbiterium stanęło prawie 20 pocztów sztandarowych różnych związków i organizacji.
- Gromadzimy się, aby upamiętnić opór społeczny wobec stanu wojennego. Chcemy wzbudzić tę pamięć, bo trzeba nam pamiętać. Nie wolno zapomnieć o tym, jaką cenę zapłacił naród za uzyskanie wolności. Nie wolno nam zapomnieć o tych wszystkich, którzy z taką odwagą i determinacją zaczęli upominać się o prawa człowieka, o wolność. Czas Solidarności był czasem budowania poczucia wzajemnej odpowiedzialności za siebie i za godność człowieka - powiedział ks. Puchała.
Przypomniał, że te wartości były wyraźne zapisane w nauce społecznej Kościoła i mocno akcentowane przez Jana Pawła II. I stały się fundamentem społecznego oporu w stanie wojennym.
Kapelan przywołał postać patrona Solidarności ks. Jerzego Popiełuszki, którego 40. rocznica męczeńskiej śmierci obchodzona była w tym roku. Zachęcał, żeby pamiętać też o jego nauczaniu, które on sam potwierdzał własnym życiem. - Nie dzielił, ale łączył ludzi. Byli w tym gronie wierzący i niewierzący, nikogo nie odrzucał, ale też nie naginał, nie rozmywał zasad wiary, by lepiej poczuli się w Kościele ci, którzy od niego kiedyś odeszli - podkreślił.
- Nie da się zbudować wspólnoty silnego, zdrowego społeczeństwa, jeżeli życie tego narodu nie będzie oparte na prawdzie, wolności, sprawiedliwości, szacunku dla godności człowieka, solidarności i miłości bliźniego - wymienił. W tym kontekście postawił pytanie o te wartości dzisiaj. - Trzeba pamiętać o wszystkich ofiarach reżimu komunistycznego, o aresztowanych i internowanych, o wypędzonych z kraju, zamordowanych. Trzeba pamiętać, że ich determinacja i ofiara utorowały drogę do wolnej Polski. O tym nie wolno nam zapomnieć, żeby tej wolności nie utracić - zaznaczył. - W tej pamięci nie chodzi o to, żeby rozpamiętywać, jak wiele nam krzywdy uczyniono. Ale podejmować wysiłek budowania wzajemnych relacji i wzajemnej za siebie odpowiedzialności - podkreślił ks. Puchała.
Poczty sztandarowe przy krzyżu i obelisku upamiętniającym internowanych. Mira Fiutak /Foto GośćPo Mszy św. wszyscy przeszli pod krzyż stojący obok kościoła, gdzie znajdują się tablica i obelisk upamiętniające osoby internowane. Tam delegacje różnych środowisk i służb złożyły wieńce i kwiaty.
Eugeniusz Karasiński, prezes Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym Regionu Śląsko-Dąbrowskiego, nawiązał do 13 grudnia 1981 roku. - Ta data to symbol zdrady polskiej racji stanu w imię partykularnych interesów i przywilejów kasty komunistycznej. Otrzymaliśmy lekcję historii jako naród i, niestety, źle ją odrobiliśmy - powiedział, odnosząc się do obecnej sytuacji w kraju.
Przytoczył słowa Edmunda Burke’a: "Aby zło zatriumfowało, wystarczy, aby dobry człowiek niczego nie robił". - Dlatego nie możemy milczeć i nie możemy nic nie robić. Każdy prawy Polak i chrześcijanin winien przeciwstawiać się ściąganiu krzyży z przestrzeni publicznej, deprawacji młodzieży w szkołach, prześladowaniu duchownych i ludzi świeckich Kościoła katolickiego. Nasza aktywność na każdej płaszczyźnie społecznej winna być motywowana prawdziwym patriotyzmem. Sprzeciw wobec zła jest obowiązkiem każdego prawego człowieka. Jako Stowarzyszenie Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym oraz działaczy opozycji antykomunistycznej zrzeszamy ludzi, którzy już nieraz dawali świadectwo prawdzie w trudnym okresie lat 80. i to nas zobowiązuje do przyjęcia odpowiedniej postawy - apelował.
Znajdująca się przy kościele św. Jadwigi tablica i obelisk upamiętniają osoby internowane w latach 1981 i 1982 w pobliskim więzieniu przy ul. Janika, gdzie przetrzymywano ok. 600 działaczy opozycyjnych ze Śląska, Zagłębia oraz dawnego województwa częstochowskiego.