Ks. Krzysztof Śmigiera odszedł nagle w godzinach wieczornych 9 lipca. Miał 64 lata. Pogrzeb odbędzie się we wtorek 16 lipca.
Jeszcze w dniu śmierci, zagadnięty, kiedy w końcu pójdzie na urlop, powiedział, że najpierw musi wypuścić wikarych, że weźmie po tygodniu we wrześniu i październiku. Bliscy, widząc jego przepracowanie i stan zdrowia, martwili się, jak to będzie dalej, bo miał już za dużo na głowie.
Młoda i prężna parafia św. Jacka w Sośnicy to jego dzieło. Rozwinął ją dzięki swojej szczególnej umiejętności współpracy i otwartości na ludzi.
Po latach pracy w kurii diecezjalnej, w 2003 roku podjął się dokończenia budowy kościoła, jednocześnie inicjując i przyjmując różne przedsięwzięcia duszpasterskie, społeczne i kulturalne w nowo powstającej parafii. Od początku zapraszał ludzi do współpracy, plebania była domem otwartym, tak dla księży, jak i świeckich. Dbał o swoich wikarych, pomagał księżom, którzy byli w życiowych trudnościach.
Jako proboszcz zapraszał ciekawych rekolekcjonistów, walczył o to, żeby w parafii pracowały siostry zakonne. Był świadomy, że na murach nie można się zatrzymać, że Kościół to ludzie. Zależało mu na nich, był blisko małych i wielkich tego świata. Był dobry i widział w innych dobro.
Miał wyjątkowy dar łączenia talentów i umiejętności. To dzięki niemu m.in. wskrzeszony został Ogólnopolski Festiwal Muzyki Religijnej „Cantate Deo”, który przyjął do należącej do parafii muszli koncertowej.
Ostatnie jego lata pochłaniała budowa Domu św. Jacka, z którego korzysta nie tylko parafia, ale także dzielnica i diecezja, a przez jakiś czas mieszkali w nim uchodźcy z Ukrainy. Ten piękny i wielofunkcyjny obiekt zabrał mu bardzo dużo zdrowia. Żal było patrzeć, jak schorowany przez lata musiał zmagać się z oporem biurokracji. Nie tracił jednak poczucia humoru, ciężką atmosferę potrafił rozbroić odpowiednim żartem lub anegdotą.
W zeszłym roku otrzymał nagrodę Zarządu Województwa Śląskiego „Przyjaciel Rodziny 2023”, do której był nominowany przez swoich parafian.
Był też wielkim przyjacielem naszej redakcji "Gościa Gliwickiego". Gdy mieliśmy problemy lokalowe, przyjął nas do parafii i przez wiele lat wspierał słowem, radą i gościnnością. Zawsze można było do niego zadzwonić i porozmawiać na każdy temat. Nie uciekał przed trudnymi problemami. Znał życie i kochał życie. I co w dzisiejszych czasach wyjątkowo rzadkie, przy tylu aktywnościach, nie okazywał pośpiechu i zniecierpliwienia. Zmarł nagle, został znaleziony w swoim mieszkaniu na plebanii.
Program uroczystości pogrzebowych:
Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie...