Abp Pennacchio: Chrystus oczekuje, by nie stawiać miłości żadnych granic i miłować ludzi nam nieprzychylnych

Kazanie abp. Salvatore Pennacchia, wygłoszone podczas Mszy św. w katedrze z okazji 25. rocznicy wizyty Jana Pawła II w Gliwicach.

Siostry i Bracia w Chrystusie Panu

Pragnę wyrazić radość z tego, że ponownie jestem w Gliwicach na zaproszenie biskupa Sławomira. Przed rokiem byłem tu z okazji jego święceń biskupich. Dziś uczestniczę razem z wami w obchodach dziesiątej rocznicy kanonizacji Jana Pawła II oraz dwudziestej piątej rocznicy pamiętnej wizyty apostolskiej tego świętego papieża w nowej diecezji gliwickiej, ustanowionej przez niego siedem lat wcześniej.

Ewangelia do dzisiejszej Mszy o św. Janie Pawle II zawiera dialog między Jezusem zmartwychwstałym a Piotrem apostołem. W tej doniosłej dla Kościoła rozmowie, słowami „paś owce moje”, Jezus przekazuje Piotrowi zadanie najwyższego i powszechnego pasterza swojej owczarni. Udziela Piotrowi prymatu, zapowiedzianego uprzednio w okolicy Cezarei Filipowej, gdzie uroczyście oświadczył: „Ty jesteś Piotr, czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego” (Mt 16,18-19). Tam była obietnica, zaś u brzegu Jeziora Tyberiadzkiego dokonało się jej spełnienie. Jezus dotrzymał słowa danego Piotrowi, mimo iż on nie dopełnił obietnicy złożonej Mistrzowi: „Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie” (Mt 26,35). Jak wiemy, stało się inaczej. Na dziedzińcu pałacu Kajfasza, podczas nocnego przesłuchania Jezusa, Piotr rozpoznany jako jeden z jego uczniów wyparł się Go trzykrotnie słowami „nie znam tego człowieka”. Strach o własne życie wziął górę nad wiernością Chrystusowi. Jednak nie na długo. Moc bowiem w słabości się doskonali. Grzech Piotra wycisnął z jego oczu gorzkie łzy żalu i sprawił powrót do pierwszej miłości, lecz już bardziej pokornej i silniejszej niż przedtem.

„Panie, Ty wiesz wszystko, Ty wiesz, że Cię kocham”. W tych słowach wyraża się miłość Piotra, jak i jego wiara w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Tylko bowiem Syn Boży wie wszystko, co dzieje się w głębi serca człowieka. Wie też o tym, że bardziej miłuje ten, komu więcej darowano. Dlatego przebacza grzechy, gdy są przezwyciężane coraz większą miłością. Dzięki umocnionej miłości Piotr otrzymał nową szansę. Trzykrotnym wyznaniem miłości mógł niejako skreślić swoje trzykrotne zaprzaństwo. Przebaczenie i zaufanie Jezusa uczyniły z niego nowego człowieka, silnego i wiernego Jezusowi aż po grób. Przyjdzie czas, gdy za wiarę i miłość do Jezusa zapłaci najwyższą cenę. Poniesie w Rzymie męczeńską śmierć, co już zapowiedział Jezus tamtego dnia, kiedy ustanawiał Piotra pasterzem swojego Kościoła: „gdy się zestarzejesz, wyciągniesz swoje ręce, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz” (J 21, 18).

„Czy miłujesz Mnie więcej, aniżeli  ci?”. Pytając Piotra o miłość, Jezus niewątpliwie znał i doceniał też miłość pozostałych Apostołów, jak i wszystkich, którzy się do nich przyłączą w różnych epokach i w różnych częściach świata. Proroczym wzrokiem widział ogromne rzesze ludzi, którzy w Niego uwierzą i szczerze Go umiłują, poświęcając swoje życie dla Jego zbawczego dzieła. Pragnął, by każdy człowiek, związany z Nim przez chrzest, trwał z Nim w jedności przez wiarę i miłość, podobnie jak latorośle trwają w krzewie winnym. Stąd również do naszego pokolenia i do każdego z nas kieruje Pan Jezus pytanie: Czy Mnie miłujesz?

Co konkretnie znaczy kochać Jezusa? Wbrew pozorom jest to trudna miłość. Na ogół chcemy ją pojmować na wzór ludzkiej miłości, jaką znamy z własnych przeżyć i jaką widzimy w życiu innych ludzi. Ale to przecież nie wystarcza. Kochać Jezusa to uznać Go za największą wartość swego życia, postawić Go na pierwszym miejscu przed wszystkimi i przed wszystkim. I to właśnie jest trudne. Nie ma tu bowiem miejsca na sentymentalizm, tak zawsze ubarwiający ludzką miłość. Miłować Jezusa znaczy ufać Mu i spełniać to, co On chciał. Podczas Ostatniej Wieczerzy, apelując do uczniów, by trwali w Jego miłości, Jezus wyjaśnia: „Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej…To jest moje  przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15, 9.11). Chodzi więc o miłość, która się poświęca i rozdaje innym, na wzór miłości Chrystusa do nas, miłości aż do krzyża, aż do Eucharystii. Taka miłość jest trudna. Ona nas wewnętrznie krzyżuje. Zwłaszcza krzyżuje zapatrzenie w siebie i wygodnictwo. A do tego Chrystus oczekuje, by nie stawiać miłości żadnych granic i miłować ludzi nam nieprzychylnych lub wręcz wrogich. Jeśli bowiem miłujemy jedynie tych, którzy nas miłują, cóż szczególnego czynimy? To potrafią także poganie. Chrześcijanin, który zło dobrem zwycięża, może zdobyć się na wszystko w Tym, który go umacnia. Stać go na to, by przebaczać i modlić się słowami Jezusa „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.     

Nasza miłość należy się zwłaszcza Jezusowi obecnemu w Eucharystii. W niej bowiem daje nam się cały. Kiedy mówi „bierzcie i jedzcie” oraz „bierzcie i pijcie” to jakby mówił, że jest cały dla nas ze swoim Ciałem i swoją Krwią, ze swoim życiem, ze swoją miłością. Jego bezgraniczna miłość przynagla nas do wzajemności. Tak należy rozumieć Komunię świętą, która jest aktem dwustronnym, bo nie tylko my przyjmujemy Jezusa, lecz również On przyjmuje nas i przygarnia do siebie. Bardzo potrzebujemy tego czułego przygarnięcia przez Boga, abyśmy zawsze byli pewni tej miłości, która nigdy nie zawodzi.

Miłować Jezusa znaczy również kochać jego Kościół, w którym żyje i działa, a który umiłował aż do ofiary z własnego życia. Kościół to Ciało Chrystusa, którego On jest Głową, a my jesteśmy członkami. Taką prawdę głosił św. Paweł Apostoł, nawrócony Szaweł z Tarsu, wcześniej prześladowca chrześcijan. U bram Damaszku objawił mu się Jezus i zapytał, dlaczego Go prześladuje. Wówczas Paweł zrozumiał, że Jezus i jego wyznawcy stanowią jedno. Zrozumiał to, co już Jezus zawarł w obrazie krzewu winnego i latorośli.

Siostry i Bracia

Dwadzieścia pięć lat temu odbyła się siódma pielgrzymka Ojca Świętego Jana Pawła II do Ojczyzny, najdłuższa czasowo ze wszystkich poprzednich. Odbywała się pod hasłem „Bóg jest miłością”. Podczas tej pielgrzymki papież odwiedził ponad dwadzieścia miejscowości i beatyfikował wielu heroicznych świadków wiary i miłości, przeważnie męczenników ostatniej wojny. Aczkolwiek nie bez przeszkód z racji na stan zdrowia, odwiedził także Gliwice w dniu 17 czerwca. Waszej młodej wówczas diecezji pozostawił ważne przesłanie. Ważne między innymi dlatego, że dobrze znał lud Śląska, jego historię, jego wierność Bogu i Kościołowi, jego zasady etyczne, jego słuszne dążenia. Ale to przesłanie jest ważne także dlatego, że wybiega w przyszłość i jest dla nas wskazaniem, odpowiedzią na pytanie, co znaczy dziś na Śląsku miłować Boga.

Pozwólcie, że na koniec przywołam ten fragment z homilii papieskiej w Gliwicach, który szczególnie trafia w potrzeby współczesnego społeczeństwa: „Świadomość, że Bóg nas miłuje, winna przynaglać do miłości ludzi, wszystkich ludzi bez wyjątku i bez żadnego podziału na przyjaciół czy wrogów. Miłość do człowieka to pragnienie prawdziwego dobra dla każdego. To troska także o to, by zabezpieczyć to dobro i usunąć wszelkie formy zła i niesprawiedliwości.(...) Niech miłość i sprawiedliwość obfitują w naszym kraju, przynosząc każdego dnia owoce w życiu społeczeństwa. Tylko dzięki niej ta ziemia może stać się szczęśliwym domem”.

Drodzy Bracia i Siostry

Sprawowaną Eucharystią, najpiękniejszym dziękczynieniem Kościoła, składajmy wspólnie dzięki Bogu za dar Jana Pawła II, za jego świętość, za umiłowanie Boga i człowieka, za pasterską miłość do owczarni Chrystusa. Niech wstawiennictwo świętych patronów tej diecezji - Piotra i Pawła oraz wstawiennictwo św. Jacka umacnia nas w wierności Chrystusowi, a matczyna bliskość Pani Piekarskiej, Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej, prowadzi nas zawsze do spotkania z Bogiem w Trójcy Świętej Jedynym. Amen.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..