Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Spójrz w siebie

Zagłębiając się w historię Abrahama, odkrywali pragnienia, które noszą w swoich sercach.

Wostatni weekend marca w Wyższym Międzydiecezjalnym Seminarium Duchownym w Opolu odbyły się rekolekcje powołaniowe. Wzięło w nich udział 14 młodych mężczyzn, głównie z dwóch diecezji: gliwickiej i opolskiej. Tematem rozważań były słowa Pana Boga skierowane do Abrama: „Spójrz w niebo i policz gwiazdy”. Kryje się w nich zaproszenie do spojrzenia w siebie.

Kluczowe pytania

– Bóg nie gardzi ludzkimi pragnieniami. On znał serce Abrama, które było puste z powodu braku upragnionego potomka. W czasach, w których żył Abram, to potomek zapewniał przyszłość – nakreśla kontekst ks. Wojciech Maciążek, wicerektor. – Abram wyruszył w drogę, bo jego najgłębszym pragnieniem było posiadanie potomstwa. Było to autentyczne, ludzkie pragnienie – mówi. Uczestnicy rekolekcji rozmawiali o pragnieniach, ponieważ nie da się dobrze wybrać powołania, jeśli wpierw nie odpowie się na pytanie, czego najbardziej chcę, czego pragnę. – Potem trzeba zobaczyć, jak moje pragnienie odnosi się do tego, kim jestem i jakie mam możliwości. Trzeba także spojrzeć obiektywnie, czyli jak to widzą inni ludzie, a w przypadku powołania kapłańskiego – jak to widzi Kościół – podkreśla ks. Maciążek. Podpowiada też, że pomocne w odkrywaniu pragnień jest wprowadzenie tego, co się przeżywa, w dialog z ludźmi i z Bogiem. – „Ludzie” to szerokie określenie. To rodzice, przyjaciele, dojrzali wychowawcy, dobrzy nauczyciele, duszpasterze, spowiednicy, kierownicy duchowi. Natomiast pod hasłem „dialog z Bogiem” kryje się zgoda na prowadzenie głębokiego życia duchowego. Na to potrzeba i czasu, i środków, i trochę ciszy – podpowiada wicerektor.

Rozmowy o powołaniu

W ramach rekolekcji odbył się panel, w którym wzięli udział Aneta i Sławomir Seroczyńscy – małżonkowie z Opola, którzy w tym roku obchodzą srebrny jubileusz, ks. Patryk Wramba, wikariusz parafii katedralnej w Opolu, oraz ks. Krzysztof Dulęba – kapłan diecezji gliwickiej, który 7. rok pełni w seminarium posługę ojca duchownego. Mówili o tym, jak odczytywali swoje pragnienia i odkrywali powołanie. Pani Aneta myślała o zostaniu siostrą zakonną, z kolei pan Sławomir najpierw wybrał liceum wojskowe z internatem, a później – przekonany, że Panu Bogu chce oddać wszystko – wstąpił do seminarium duchownego. – Seminarium zaczęło mnie zmieniać. Dużo mówiło się o człowieku, o relacjach z Bogiem i z innymi, w efekcie zacząłem stawać się otwartym człowiekiem – opowiadał. Przyszli małżonkowie poznali się na pieszej pielgrzymce na Jasną Górę. Ona prowadziła śpiew w jednej grupie, on jako kleryk grał na gitarze w innej. Nie podejmowali pochopnych decyzji, rozeznawali, czy mają iść razem przez życie. – Powołanie to nie kalka, dlatego jeśli coś w usłyszanym świadectwie jest wspólne z moim życiem, to wcale nie oznacza, że też mam to samo powołanie. Dlatego słuchając świadectw powołania, dostrzegajmy to, jak różnymi sposobami Pan Bóg pokazuje człowiekowi drogę, a nie szukajmy w nich wyznaczników, czy mamy iść tą czy inną drogą – mówił ks. Krzysztof Dulęba.

Od kolejarza do kapłana

– Jestem spóźnionym powołaniem. Przyszedłem do seminarium, kiedy moi rówieśnicy już z niego wyszli. Od przedszkola moim największym pragnieniem było zostać kolejarzem. Nie wyobrażałem sobie, że mogę w życiu robić coś innego. Pan Bóg też wiedział, że jak nie zostanę kolejarzem, to zawsze będę narzekał. Ukończyłem Technikum Kolejowe w Gliwicach i zostałem absolwentem Politechniki Śląskiej. Przez 3 lata pracowałem jako dyżurny ruchu na różnych stacjach kolejowych – opowiadał ks. Dulęba. Jak to się stało, że z kolejarza stał się kapłanem? – Na studiach trafiłem na profesora, który był bardzo wymagający. Przestraszyłem się, że tak jak wielu innych studentów mogę nie zdać u niego egzaminu i mieć zaległości. A kiedy się człowiek boi, to zaczyna szukać pomocy u wyższej instancji. Złożyłem prywatny ślub, co w tamtym czasie dla mojej pobożności wydawało się czymś naturalnym. Dziś jako ojciec duchowny inaczej na to patrzę i nie polecam zakładania się z Panem Bogiem. Natomiast wtedy powiedziałem, że jeśli zdam egzamin, to przez rok będę chodził codziennie na Mszę św. Zdałem jako jedyny z całej grupy i zacząłem chodzić do kościoła. Początkowo o przystępowaniu do Komunii nie było mowy, przecież tego nie obiecywałem, jednak z czasem zacząłem odkrywać, że chcę głębiej uczestniczyć, spowiadać się, przyjmować Komunię – dzielił się ojciec duchowny. Zaczął odkrywać powołanie, ale do seminarium mógł wstąpić dopiero po odpracowaniu studenckiego stypendium. – Dziś jestem coraz szczęśliwszym księdzem – mówił.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy