Po latach milczenia temat deportacji do ZSRR na przymusowe prace doczekał się badań i rozgłosuw Pamięć o prawie każdej ofierze została uczczona dzięki wpisaniu jej nazwiska i krótkiego biogramu do „Księgi aresztowanych, internowanych i deportowanych z Górnego Śląska do ZSRR w 1945 roku”.
Zawarta w trzech tomach „Księga aresztowanych…” to nowa, wydana pod koniec ubiegłego roku publikacja dr. Dariusza Węgrzyna, pracownika katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Sam instytut jest również wydawcą tego dzieła. „Księga aresztowanych, internowanych i deportowanych z Górnego Śląska do ZSRR w 1945 roku” zawiera zbiór 46 200 biogramów ofiar dotkniętych Tragedią Górnośląską w najbardziej bezpośredni sposób – tych, którzy w okresie od lutego do kwietnia 1945 roku zostali aresztowani, internowani i deportowani do łagrów w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich.
Tam mieli wykonywać przymusową pracę, żyjąc w nieludzkich warunkach. Autor tworzył księgę przez 15 lat. Każdy biogram zawiera podstawowe informacje o danej osobie. Takiego spisu udało się dokonać dzięki żmudnym poszukiwaniom informacji o deportowanych w dokumentach proweniencji polskiej, niemieckiej i rosyjskiej. Innym źródłem były także relacje świadków tych zdarzeń. Łącznie udało się spisać aż około 95 proc. wywiezionych, co w sumie zajęło ponad 3 tys. stron. A z każdym nazwiskiem łączy się osobna tragiczna historia.
Deportacja Górnoślązaków na przymusowe roboty
Tragedia Górnośląska to pojęcie obejmujące szereg tragicznych wydarzeń, jakie dotknęły mieszkańców tego regionu na początku 1945 roku. Po dotarciu Armii Czerwonej na Górny Śląsk Sowieci rozpoczęli akcję „oczyszczania tyłów frontu”. Polegała ona na masowych aresztowaniach każdego, kto z jakiegoś powodu okazał się „niebezpieczną jednostką”. Nawet donos stawał się powodem aresztowania i wysłania na pracę w głąb Związku Radzieckiego. W lutym tego samego roku władze ZSRR zdecydowały o wywozie na przymusowe roboty obywateli Rzeszy Niemieckiej mieszkających na terenach zajętych przez front radziecki. Dotyczyło to również mieszkańców Górnego Śląska, który traktowano jako były obszar Rzeszy. Internowano głównie pracowników przemysłu, a więc górników zamieszkałych w dużej mierze na terenie Gliwic, Bytomia i Zabrza, ale też z innych okolicznych miejscowości. Miejsca, do których najczęściej trafiali Górnoślązacy, to Zagłębie Donieckie, okolice Mińska i tereny Kaukazu. Część osób nigdy nie dojechała nawet do celu z powodu fatalnych warunków transportu na wschód. Inni zginęli od katorżniczej pracy, głodu czy chorób. Aż co czwarty wywieziony nigdy nie wrócił do domu. Deportacja nierzadko jedynego żywiciela rodziny stawiała jego bliskich w fatalnej sytuacji finansowej. Ostatni deportowani wracali jeszcze w 1949 roku. Lecz bywało i tak, że nawet gdy udało się powrócić, internowany nie był już w stanie pracować.
Upamiętnienie każdego nazwiska
Wszystkie te tragiczne wydarzenia owiane były tajemnicą przez cały okres PRL. Dopiero po przemianach politycznych zaczęto badać zagadnienie Tragedii Górnośląskiej i – przede wszystkim – rozpowszechniać temat nie tylko wśród lokalnej społeczności, dla której wydarzenia te wciąż są żywe. W 2015 roku, dzięki współpracy katowickiego oddziału IPN i gminy Radzionków, zostało otwarte Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków. „Księga aresztowanych, internowanych i deportowanych z Górnego Śląska do ZSRR w 1945 roku” jest także odpowiedzią na lata milczenia o ofiarach reżimu i jednym z nielicznych spisanych imiennych upamiętnień większej akcji deportacyjnej. Przedstawia skalę i ciężar tej tragedii, nie pozwalając, by nazwiska ofiar odeszły w zapomnienie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się