O tym, dlaczego w Ziemi Świętej można się poczuć jak u siebie, i po co bożogrobcom płaszcze, opowiada Andrzej Sznajder, nowo mianowany zwierzchnik bożogrobców w Polsce.
Marta Sudnik-Paluch: Nie będę ukrywać, że się znamy i jesteśmy po imieniu. Ale czy teraz powinnam używać tytułu „Jego Ekscelencja”?
Andrzej Sznajder: (śmiech) Bardzo lubię swoje imię. Deprymuje mnie, kiedy ten tytuł jest używany wobec mnie. Uważam, że powinien być używany tylko w oficjalnych sytuacjach i w dokumentach.
Tytuł „Jego Ekscelencja Zwierzchnik Zwierzchnictwa w Polsce Zakonu Rycerskiego Świętego Grobu Bożego w Jerozolimie” to jedno. Ale jak nominacja i nowa funkcja zmieniła życie Andrzeja Sznajdera?
Pojawiły się zupełnie nowe obowiązki, które trzeba godzić z dotychczasowymi – rodzinnymi, zawodowymi. Nie zamierzam jednak stosować wobec siebie taryfy ulgowej. Zwierzchnik troszczy się o życie całej wspólnoty, czyli prawie 300 osób rozproszonych po całej Polsce. W statucie zakonu zapisano, że zwierzchnik jest odpowiedzialny za rozwój duchowy i działalność Zwierzchnictwa, za kontakty z hierarchią i gromadzenie funduszy na pomoc charytatywną na rzecz Ziemi Świętej.
Troska to sformułowanie bardzo ogólne.
Mówiąc konkretnie, chodzi m.in. o organizowanie corocznych spotkań wszystkich członków, w szczególności inwestytury, czyli wprowadzenia nowych osób. Innym przykładem jest organizacja rekolekcji, które co roku z początkiem Wielkiego Postu przeżywamy na Jasnej Górze. Poza tym życie zakonu ogniskuje się w mniejszych grupach w poszczególnych diecezjach. Tam zwierzchnik również powinien być. Na szczęście wsparciem w tych obowiązkach jest Rada Zwierzchnictwa: kanclerz, sekretarz, skarbnik, członkowie Rady – na nich także mogę polegać.
A czy wiesz już, na czym chciałbyś się skupić w swojej działalności jako zwierzchnik?
W zakonie raczej stronimy od spektakularnych wydarzeń, jego życie toczy się bardziej w obrębie wspólnoty niż na zewnątrz. Na pewno natomiast chciałbym dążyć do znaczącego zwiększenia liczby członków zakonu w Polsce. Uważam, że trzeba nam więcej ludzi, którzy rozumieją znaczenie Ziemi Świętej dla chrześcijaństwa i zechcą zaangażować się we wspieranie chrześcijan opiekujących się tam miejscami kultu, a także w różnorodne dzieła oświatowe i charytatywne.
Co w Twoim odczuciu bożogrobcy mogą wnieść w życie wspólnot Kościoła w Polsce? Jakie jest największe bogactwo?
Bożogrobcy w przeszłości nazywani byli także Stróżami Świętego Grobu. Pozostają nimi do dziś w ten sposób, że swoją obecnością świadczą o zmartwychwstaniu Jezusa. Nie wstydzimy się Jego krzyża, co najlepiej – symbolicznie – wyrażają nasze zakonne płaszcze. W Polsce dodatkowo poczuwamy się do pielęgnowania spuścizny dawnego Zakonu Kanoników Regularnych Stróżów Świętego Grobu Pańskiego w Jerozolimie. To im zawdzięczamy powstanie w naszym kraju kopii jerozolimskiego Grobu Chrystusa w Miechowie, Przeworsku i Nysie oraz zwyczaj budowania co roku tych grobów w kościołach w Wielki Piątek. To niezwykłe dziedzictwo duchowe i materialne trzeba przekazać w zrozumiały sposób kolejnym pokoleniom.
Zróbmy na moment krok w tył. Jak to się stało, że w ogóle zostałeś bożogrobcem? To z powodu miasta urodzenia – Chorzowa, z którym zakon jest mocno kojarzony? Ponoć zakonni bracia opiekowali się tamtejszą parafią już w XIII wieku.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się