O czym mówią nam nasze emocje i jak przeżywać te trudne, opowiada s. Anna Maria Pudełko.
MIRA FIUTAK: W marcu poprowadzi Siostra w Gliwicach rekolekcje wielkopostne, których tematem będzie życie duchowością przymierza. Co to oznacza, że Pan Bóg zawarł z nami przymierze?
S. ANNA MARIA PUDEŁKO: Pierwsze przymierze Bóg zawiera ze swoim ludem na Synaju, potem są kolejne, gdzie zaprasza do wewnętrznego nawrócenia, i w końcu daje nowe przymierze w Chrystusie. Przymierze Boga to jest nieodwołalna miłość. Bóg mówi do swojego narodu wybranego, do Izraela, ale też do całej ludzkości, do każdego z nas: „Pragnę być twoim Bogiem, pragnę cię kochać, troszczyć się o ciebie, daję ci mądrość, łaskę i zawsze będę przy tobie, bez względu na wszystko.
Ja jestem Bogiem; Jestem, Który Jestem”. I zaprasza człowieka do odpowiedzi. Więź, którą mu proponuje, jest tak silna, że przez proroków Starego Testamentu jest porównywana do więzi małżeńskiej. Tak jak mąż i żona stają się jednym ciałem przez bliskość, która ich łączy, tak Bóg pragnie duchem stać się jedno z każdym człowiekiem, który uwierzy w Jego miłość. Możemy powiedzieć, że to przymierze jest jeszcze głębsze, ponieważ przekracza wymiar fizyczny. To jest bycie jedno duchem z Bogiem, który do końca nas umiłował. Zaproponowałam ten tytuł rekolekcji, żeby pokazać, że tak naprawdę wiara chrześcijańska, wiara katolicka to nie jest zbiór przepisów. To nawet nie jest zbiór przykazań, bo to też za mało. To jest świadomość budowania więzi.
Co najbardziej nam przeszkadza w tym, żeby żyć pełnią przymierza z Bogiem?
Myślę, że to, co każdy z nas nosi w sobie jako zranienie grzechem pierworodnym, czyli to, że nie dowierzamy miłości. Chyba dlatego całe przesłanie miłosierdzia, które Chrystus przez siostrę Faustynę, ale też przez innych świętych zostawił w XX w., to właśnie ta prośba: „Zaufaj Mi”. Zaufaj, że Ja mogę cię kochać, tak bez reszty, tak do końca, tak na przepadłe. Że jesteś tego godny, bez względu na to, jaki czy jaka jesteś. Bardzo często z tej nieufności, z tego niedowierzania rodzą się różnego rodzaju słabości i grzechy. W czasie rekolekcji bardzo ważne jest, żeby zauważyć nasz grzech. Jednak nie zauważymy go naprawdę, jeśli najpierw nie odkryjemy miłości. Bo grzech jest brakiem odpowiedzi na miłość. Podstawą głębokiego doświadczenia duchowego jest najpierw zauważyć, przyjąć miłość Boga i zachwycić się nią. W momencie, kiedy ją przyjmujemy, w naturalny sposób widzimy, jak bardzo zabrakło naszej odpowiedzi na nią.
Na rekolekcjach będzie mowa o relacjach i emocjach. Jaką rolę odgrywają emocje w naszym życiu?
Emocje są niezbędne, żeby mogła powstać więź, żeby mogła zawiązać się relacja, bliskość. Dopóki rozmawiając, przekazujemy sobie informacje, fakty, nie stworzymy żadnej bliskości. Spotykamy się, wymieniamy opiniami, dyskutujemy i rozchodzimy się tacy sami, jacy byliśmy, zaczynając tę rozmowę. Natomiast kiedy mamy odwagę przekroczyć ten próg intymności psychicznej, kiedy odsłaniamy przed rozmówcą nasze serce, czyli dzielimy się tym, co przeżywamy, co czujemy, wtedy może zdarzyć się między nami bliskość. Wtedy pokazujemy drugiemu naszą wrażliwość i on może odsłonić swoją. I tutaj odbywa się spotkanie, które jest początkiem budowania relacji, a potem budowania więzi. Emocje są istotne w relacji między nami i pomagają nam, a czasem przeszkadzają, w budowaniu więzi z Bogiem. Oczywiście o wiele łatwiej jest, kiedy odczuwamy i przeżywamy emocje przyjemne. O wiele gorzej, kiedy są to trudne emocje, jak złość, zazdrość, lęk czy gniew. Celowo nie używam tutaj określeń „dobre” i „złe”, ponieważ emocje, jak naucza nas Katechizm Kościoła Katolickiego (nr 1767), nie podlegają wartościowaniu moralnemu. Wszystkie emocje są dobre, wszystkie są potrzebne, natomiast decyzje i czyny z nich wypływające mogą nas prowadzić ku wyborowi dobra albo ku wyborowi zła. Takie rozróżnienie jest bardzo ważne i daje nam głęboki pokój serca, że tak naprawdę możemy odczuwać wszystko, możemy przeżywać wszystko i to nie podlega ocenie moralnej. Jest tylko ważną informacją na temat tego, co dzieje się w naszym wnętrzu i na temat tego, jak odbieramy różnego rodzaju bodźce, sytuacje czy wydarzenia zewnętrzne, jak je interpretujemy.
Jednak trudno nam przyjąć te niechciane emocje. Jak sobie z nimi radzić, żeby nie kierowały naszym życiem?
Będziemy mówić o tym szerzej na rekolekcjach. Ważne jest, żeby nie oceniać tego, co się we mnie pojawia, ale chcieć to usłyszeć. Musimy przyjąć emocję bez względu na to, jak ona może być trudna, i spróbować ją nazwać. Na wszystko to, co jest nazwane, mamy wpływ. Jeśli czegoś nie nazywam, to mną steruje. I emocje ciągną mnie tam, gdzie one chcą. Natomiast jeśli potrafię sobie powiedzieć: „w tym momencie odczuwam wstyd”, „odczuwam lęk, to jest prawie panika”, „czuję wielki żal”, „dosięgła mnie ogromna rozpacz”, to mogę zapytać: z jakiego powodu? Co się wydarzyło i co chcę z tym zrobić? Wspaniałą wskazówką – w przeżywaniu trudnych emocji jest życie Jezusa. On jest mistrzem w dobrym radzeniu sobie z nimi. W Ogrodzie Oliwnym przeżywa wręcz graniczne emocje i prosi uczniów, żeby czuwali z Nim. Odczuwa ogromną trwogę, lęk, przeżywa też ogromny smutek. Dwie bardzo trudne emocje. Jednak nie zamyka się w sobie, nie izoluje się. Najpierw rozmawia z Ojcem, emocje stają się motywem modlitwy. A potem prosi swoich przyjaciół, trójkę z dwunastki – Piotra, Jakuba i Jana – żeby byli blisko Niego i uczestniczyli w przeżywaniu trudnych emocji. Nie bierze ze sobą wszystkich – i to też jest szczególne, że potrzebujemy w życiu mieć takie wybrane, bliskie osoby, którym możemy powierzyć więcej. Zachwyca mnie ogromna wolność i pokora Jezusa, który nie jest tutaj jakimś supermanem mówiącym: „Sam sobie poradzę”. Nie chce być samowystarczalny, ale pokazuje nam drogę – dialog z Ojcem, z zaufanymi osobami, które mogą stać się wsparciem. To prawda, że i tak zostaniemy z tymi emocjami sami, bo ostatecznie to ja muszę je przeżyć i sobie z nimi poradzić. Niemniej jednak obecność Boga i drugiego człowieka może pomóc mi zmierzyć się z tym wyzwaniem.
Czasem uważamy, że emocjonalność, dopuszczanie emocji do głosu w życiu duchowym oznacza niedojrzałość.
Absolutnie nie. Uporządkowanie emocji wobec Boga staje się początkiem głębokiego życia duchowego. Pan Bóg nie potrzebuje nas wymuskanych, perfekcyjnych, niedraśniętych niczym, bo to i tak nie jest prawda. Zawsze będziemy grzeszni. Chodzi o to, żebyśmy przed Bogiem byli autentyczni i prawdziwi, żebyśmy przychodzili do Niego tacy, jacy jesteśmy. Jeśli przeżywam złość, to opowiadam Bogu o tym, na co i na kogo się złoszczę, na drugiego człowieka czy na siebie. Często powtarzam, że aby się nawrócić, potrzebujemy złości. Żeby mieć odwagę wreszcie tupnąć nogą i powiedzieć: „Dość tego dziadostwa, dość tej miernoty, chcę żyć inaczej”. Jeżeli jestem smutna czy smutny, to będę płakać przed Bogiem. Jest taki cudowny Psalm 56, w którym czytamy: „Ty przechowałeś łzy moje w swoim bukłaku”. Bóg zbiera każdą naszą łzę. Możemy też przeżywać radość i wtedy będziemy Go wielbić. Emocje tak naprawdę potrzebne są po to, żeby odkryć stan naszych potrzeb, tych zaspokojonych i tych niezaspokojonych. Kiedy przeżywamy emocje pogodne, to znaczy, że nasze podstawowe potrzeby zostały zaspokojone, nasycone, nakarmione. Przynajmniej na jakiś czas. I tutaj możemy się cieszyć i dziękować Bogu, drugiemu człowiekowi i sobie. Bardzo ważna jest wdzięczność wobec samego siebie, że dałem sobie czas na odpoczynek, spacer, spotkanie z przyjacielem. Podobnie jest z trudnymi emocjami. Złość mówi nam, że nasze granice zostały przekroczone, że może ktoś albo my sami nie okazaliśmy sobie szacunku. Lęk pokazuje, że coś przerasta nasze możliwości albo nam zagraża, zaprasza też do przystosowania się do sytuacji, która nas czeka. Emocje stają się – jak pięknie mówił ks. Krzysztof Grzywocz – aniołami, posłańcami naszego wnętrza, informującymi nas o tym, co dzieje się w naszej głębi. I w jaki sposób możemy się sobą mądrze zaopiekować, aby potem móc kochać, wspierać i troszczyć się o innych.
W rekolekcje wchodzimy z biegu, natłoku spraw, które nas absorbują. Co możemy zrobić, żeby dobrze wykorzystać ten czas?
Ważne, żeby mieć intencję, pragnienie spotkania z Bogiem. W ciągu dnia możemy znaleźć takie maleńkie przestrzenie ciszy, żeby przypomnieć sobie, że dziś wieczorem Jezus czeka na mnie, ma mi coś ważnego do powiedzenia i już teraz zawierzam Mu ten czas. Ważna jest gotowość serca. Tu nie potrzeba nie wiadomo ile czasu, tu jest potrzebna intensywność pragnienia. Można też tak sobie zorganizować tydzień, żeby w tej końcówce móc np. trochę wcześniej wrócić z pracy i mieć chwilę odpoczynku. Nie zawsze to jest możliwe, ale jeśli mam ten kwadrans, kiedy mogę wyjść na spacer, posłuchać muzyki czy przyjść wcześniej do kościoła, to tylko zyskuję. mira.fiutak@gosc.pl
Zaproszenie
Rekolekcje wielkopostne „Żyć duchowością przymierza” odbędą się 11 i 12 marca w kościele św. Bartłomieja w Gliwicach. Organizuje je Duszpasterstwo Rodzin Diecezji Gliwickiej.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się