Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Cudowny czas

W Strzybnicy codziennie ludzie modlą się przed Najświętszym Sakramentem. Około 150 osób co pół godziny zmienia się, żeby bez przerwy adorować Jezusa – przez większość tygodnia od rana do wieczora.

Praktyka adoracji Jezusa ukrytego w kawałku chleba sięga pierwszych wieków chrześcijaństwa, odkąd wierni oddawali kult konsekrowanym Hostiom pozostawianym w świątyniach po sprawowaniu Najświętszej Ofiary. Również dzisiaj, przechodząc obok niektórych kościołów, możemy spotkać się z tym, że drzwi do świątyni lub osobne wejście do wydzielonej kaplicy są otwarte, a w środku wystawiony jest Najświętszy Sakrament.

W większych miastach o różnych porach dnia spotkać się twarzą w twarz z Jezusem można nawet w kilku parafiach. Kiedyś na prowadzenie całodziennej adoracji potrzebna była zgoda biskupa, ale obecnie nie trzeba jej już uzyskiwać, więc mogą o tym zdecydować sami proboszczowie. Istotnym warunkiem jest zapewnienie Hostii ochrony przed profanacją przez ustawienie monstrancji w zabezpieczonym miejscu lub zapewnienie obecności osób, które będą trwały na czuwaniu i modlitwie. Kościół zachęca wszystkich wiernych do oddawania Najświętszemu Sakramentowi czci należnej Bogu, a duszpasterzy – do jak najczęstszego otwierania świątyń, które zostały wzniesione po to, żeby nieustannie uwielbiać w nich Wszechmogącego Stwórcę.

Nowe pokolenie adorujących

W parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa i Matki Boskiej Fatimskiej w Tarnowskich Górach-Strzybnicy (to bodaj najdłuższa nazwa parafii w diecezji gliwickiej) codzienna adoracja Najświętszego Sakramentu prowadzona jest od września 2009 roku. Żeby Pan Jezus nigdy nie był w kościele sam, parafianie zapisywali się na terminy w półgodzinnych przedziałach czasowych, deklarując swoją obecność co tydzień o tej samej porze. Przez lata zmieniło się miejsce wystawienia monstrancji – początkowo było to w głównym ołtarzu, ale później ze względów bezpieczeństwa przyjęła się lokalizacja w jednym z dwóch bocznych ołtarzy. Jednak przez ostatnie pół roku wnętrze świątyni przechodziło remont i całodzienną adorację trzeba było zawiesić. Po zakończeniu prac wśród duszpasterzy i samych parafian była wola, żeby kontynuować tę praktykę. Ale okazało się, że wielu z tych, którzy przed laty zapisywali się na adorację, już odeszło lub zestarzało się na tyle, że nie są w stanie podjąć cotygodniowego zobowiązania. Dlatego w parafii zostały ogłoszone nowe zapisy. Ludzi nie trzeba było długo zachęcać i wystarczyły zaledwie dwa tygodnie, żeby listy całkowicie się zapełniły. A miejsc do obsadzenia było sporo, bo w większość dni Najświętszy Sakrament wystawiany jest na 10 godzin, od rana do wieczora, a na każde pół godziny przewidziane są dwie osoby, chociaż niektórzy spędzają na adoracji całą godzinę. W sumie to około 150 wiernych, którzy chcą regularnie czuwać przy Panu Jezusie.

Dwa filary jak w śnie ks. Bosko

Kiedy proboszcz parafii ks. Stanisław Knura pod koniec ubiegłego roku ogłaszał na niedzielnym kazaniu wznowienie adoracji, nawiązał do znanego snu ks. Jana Bosko (jego wspomnienie liturgiczne Kościół obchodzi 31 stycznia). W wizji, jaką otrzymał ten wielki włoski święty i założyciel zgromadzenia salezjanów, na rozległych morskich wodach niezliczone uzbrojone okręty próbowały zatopić majestatyczny, większy od nich statek. Nad bezkresem wzburzonych fal wznosiły się dwie potężne kolumny – na jednej z nich znajdował się posąg Niepokalanej Dziewicy określonej jako Wspomożenie Wiernych, drugi zaś wieńczyła Hostia, pod którą znajdował się napis: „Zbawienie Wierzących”. Wielkim statkiem kierował papież, a gdy ten w zaciętym boju zginął, pozostali dowódcy (biskupi) natychmiast wybrali nowego. Gdy tylko kapitan wprowadził okręt między dwie wieże, łańcuchami zwisającymi z dziobu i rufy przywiązując go do kolumny z Hostią i kolumny z posągiem Niepokalanej, burza ucichła, a niszczycielskie okręty rozpierzchły się po morzu, zatapiając się wzajemnie. Miała to być wizja prześladowań, jakich doświadczy Kościół, a ratunkiem ma być częste przyjmowanie Komunii Świętej i oddanie się Matce Bożej. W strzybnickim kościele w podobny sposób wyrażone są owe dwie kolumny. W ołtarzach przy prezbiterium – niczym filarach – na jednym z nich wystawiony do adoracji jest Najświętszy Sakrament, a na drugim – figura Matki Bożej w wizerunku fatimskim. Dlatego porównanie do snu księdza Bosko było zachętą, żeby ludzie wprowadzali swoje życie i swoje rodziny między te dwie podpory i cumowali je do zbawczej mocy Eucharystii i opieki Maryi, która najlepiej prowadzi do Jezusa. A jak wskazuje proboszcz, całodzienna adoracja – zarówno kilkanaście lat temu, jak i obecnie – została wprowadzona w odpowiedzi na głosy samych parafian. – Widzę, że ludzie czują mocną potrzebę osobistego stawania przed Panem Jezusem i trwania przy Nim. Również dla mnie – obok liturgii i nabożeństw – jest to wielka wartość, kiedy mogę posiedzieć przy Panu Jezusie, trochę ponarzekać, podziękować, ucieszyć się, pomodlić, porozmawiać – mówi ks. Knura. – Dla adorujących przygotowaliśmy modlitwę za Kościół i parafię. A parafię mam fajną, ludzie są oddani, zaangażowani i rozmodleni. Adoracja wiąże ich z Panem Bogiem i otwiera na drugiego człowieka – przyznaje i cieszy się, że w ciągu dnia w kościele widać też sporo młodych twarzy.

Ludzie przychodzą z potrzeby serca

Katarzyna Rode, strzybnicka parafianka, jeszcze przed przerwą na remont kościoła przez rok regularnie chodziła na adorację i po jej wznowieniu też od razu wpisała się na listę. Pół godziny przez Najświętszym Sakramentem spędza zawsze we wtorki po pracy. Jej mąż oraz dzieci również mają na uwadze ten termin i dołączają do niej, jeśli tylko zdążą dojechać z pracy lub szkoły. – Dla mnie to szczególny czas wyciszenia i spotkania z Panem Jezusem, przemyślenia pewnych rzeczy, dobrego poukładania różnych myśli, a przede wszystkim przemodlenia i polecenia Bogu wszystkich trudnych sytuacji w życiu rodzinnym i zawodowym, które po ludzku wydają się nie do przejścia, a z Nim często się rozwiązują, oraz dziękczynienia za te piękne rzeczy, które się dzieją. To intymne pół godziny tylko dla mnie i Pana Jezusa. Nazywam je cudownym czasem, kiedy wycinam się z życia – opowiada. – Wzrusza mnie, że jest tylu ludzi, którzy potrzebują adoracji i przychodzą do kościoła z potrzeby serca – dodaje. Zresztą często przy Najświętszym Sakramencie czuwają nie tylko dwie zapisane osoby, ale też kilku czy kilkunastu innych wiernych, którzy na krótszą lub dłuższą chwilę wstępują do kościoła na przykład w drodze z pracy do domu. I nie są to wyłącznie parafianie, bo mniej czy bardziej regularnie adorują również mieszkańcy innych tarnogórskich parafii, a nawet ościennych miejscowości. Całodzienna adoracja w kościele NSPJ i MB Fatimskiej w Strzybnicy trwa w poniedziałki od 12.00 do 18.00, we wtorki, środy, czwartki i piątki od 8.00 do 18.00, w soboty od 15.00 do 18.00 i w niedziele od 14.00 do 16.00. W przypadku pogrzebu Najświętszy Sakrament jest chowany pół godziny przed ceremonią.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy