Wyprawa trwała 3,5 tygodnia, rowerzyści przejechali w tym czasie ponad 3 tys. kilometrów.
To była 15. wyprawa rowerowa NINIWA Team. Dwa lata temu grupa przejechała pętlą wokół Europy, zdobywając wszystkie nieodwiedzone dotąd kraje. Rok temu plany zdobycia Ameryki Południowej pokrzyżowała pandemia koronawirusa, więc rowerzyści jeździli po Polsce, odwiedzając wszystkie oblackie domy zakonne.
W tym roku nadal nie była możliwa wyprawa za ocean, więc NINIWA Team wyruszyła na Ukrainę. Wyprawa rozpoczęła się 19 lipca, a po 24 dniach i pokonaniu ponad 3000 km rowerzyści wrócili do Kokotka, gdzie czekały na nich ich rodziny i znajomi. Po szybkim powitaniu wszyscy zebrali się w kościele parafialnym, gdzie została odprawiona Msza Święta.
- Ukraińcy przyjmowali nas z wielką otwartością i nigdy nas nie przeganiali. Na Wschodzie ludzie cieszą się, gdy widzą przybyszów takich jak my, zwłaszcza z zagranicy. To naturalnie wzbudzało w nich radość, a nawet nadzieję, gdy wjeżdżaliśmy do wiosek, gdzie na co dzień nikt z zewnątrz nie przyjeżdża. Zawsze mieliśmy gdzie się umyć i spać, wszyscy życzyli nam szczęścia i błogosławieństwa - relacjonuje o. Tomasz Maniura OMI, przewodnik wyprawy.
- Na Ukrainie nie odczuwaliśmy wielu ograniczeń w związku z pandemią, natomiast podróżowanie przez ponad trzy tygodnie po jednym kraju pozwalało nam go lepiej poznać. Byliśmy i na północy przy granicy z Białorusią, niedaleko Czarnobyla, i w stolicy, i całkiem na południu nad Morzem Czarnym, przejeżdżaliśmy przez Podole i Wołyń. Zobaczyliśmy różne oblicza Ukrainy, można też było przekonać się, jak pozytywnie zmienia się ten kraj, bo jako NINIWA Team byliśmy na Ukrainie już po raz czwarty - opowiada.
Powitanie z rodzinami. Szymon Zmarlicki /Foto GośćDla Karoliny z Mirska na Dolnym Śląsku to była pierwsza wyprawa rowerowa, choć nie pierwsza wyprawa NINIWY w ogóle, bo w ubiegłym roku była na pieszej wędrówce po górach. - Było super! Myślę, że ta wyprawa dało mi bardzo dużo przemyśleń i dużo czasu na prywatną modlitwę np. w czasie podjazdów. Dla mnie to też nowe znajomości i nowe doświadczenia, bo wcześniej nie jeździłam tak dużo na rowerze - mówi.
Jak tłumaczy Karolina, nie da się ogólnie porównać wyprawy rowerowej do pieszej, a jedynie pewne ich aspekty. - Nie potrafię nawet wybrać, która z nich jest dla mnie lepsza, większe znaczenie ma raczej atrakcyjność celu - dodaje.
Ojciec Maniura podtrzymuje, że plany wyprawy do Stanów Zjednoczonych i Kanady są ciągle aktualne, jednak - jak przyznaje - "w dzisiejszym świecie trudno przewidzieć, co będzie za rok, i planowanie kolejnej wyprawy to tak naprawdę fantazja". - Na pewno chcemy jeździć dalej, a gdzie - nie mam pojęcia - zapowiada.
Codzienne relacje z wyprawy można prześledzić na stronie NINIWY.