Przez lata współtworzyła „Gościa Niedzielnego”, jest autorką tekstów piosenek religijnych, w stanie wojennym w puderniczkach przewoziła listy nazwisk internowanych. Na początku czerwca minęła 30. rocznica śmierci Ireny Świdy.
Panią Irenę spotkałam w dość niezwykły sposób. W 1990 roku, będąc na czwartym roku studiów, szukałam kwatery. Ks. Herbert Hlubek, prowadzący Duszpasterstwo Akademickie, polecił mnie swoim znajomym. Byli to Józef i Stefania Świdowie, brat i bratowa pani Ireny, którzy wynajęli mi jej mieszkanie. Ona była wtedy już bardzo chora, wymagała opieki i przebywała u sióstr boromeuszek. Małe mieszkanko typu garsoniera, skromnie wyposażone, z obrazem Madonny z Krużlowej, miało dobrą atmosferę. Nigdy wcześniej ani później nie mieszkałam w takim miejscu. Pod koniec maja 1991 roku przyszedł pan Józef i powiedział, że stan jego siostry jakimś cudem bardzo się poprawił. Ucieszyła się, że ktoś mieszka w jej mieszkaniu i prosi, żebym ją odwiedziła. Wypadało pójść.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.