W pierwszą niedzielę sierpnia odbyła się XI Konna Pielgrzymka, w której co roku uczestniczą nie tylko jeźdźcy i powożący zaprzęgami.
Pomysł tej konnej pielgrzymki do Goja zrodził się na „Osterreiten” (wielkanocna procesja konna – przyp. red.) w Żędowicach. Właśnie tam, jadąc na koniu, pomyślałem, że może warto byłoby taką pielgrzymkę latem zrobić – przypomniał ks. Rafał Przybyła, duszpasterz miłośników koni i prezes stowarzyszenia „Hubertus”. Udało mu się wtedy znaleźć sprzymierzeńców i pielgrzymka odbywa się od 2010 roku. Tym razem ze względu na epidemię była skromniejsza, ale uczestniczyły w niej osoby z wielu miejscowości. Procesja konna z jeźdźcami, wozami i bryczkami wyrusza z tzw. Doliny Neli w Toszku, skąd droga do Goja zajmuje około godziny.
Ks. Rafał Przybyła podczas Mszy św. przy kapliczce w Goju. Klaudia Cwołek /Foto Gość– Warto tu przychodzić – na takie miejsce osobne, miejsce w którym doświadczę Boga i poznam, że On jest ze mną. Że nic, co nas otacza w życiu, nie jest w stanie odłączyć nas od miłości Boga. Nic. Żadne doświadczenie, żadne oszczerstwo, kłamstwo, żadna plotka, żadne podkopywanie sobie dołków, rzucanie kłód pod nogi, jakieś niedomówienia – wszystko to, co może rozbić jedność i wspólnotę. Pan Bóg jest osobą, która mimo tego wszystkiego jest z nami – mówił w kazaniu ks. Przybyła.
Na zakończenie ks. Rafał Przybyła dekoruje konie flots. Klaudia Cwołek /Foto GośćW czasie spotkania ks. Przybyła poświęcił podarowany dzwonek do bacówki Stowarzyszenia Miłośników Koni „Hubertus”. Tradycyjnie też udekorował konie flots, a obecni mieli możliwość uczczenia relikwii św. Huberta.
Osłonięta drzewami kapliczka Matki Bożej Bolesnej w Goju jest malowniczo położona wśród pól, około