Kursy w nowej odsłonie, rekolekcje, obozy piłkarskie i spotkanie z papieżem – o duszpasterskich planach opowiada ks. Krzysztof Misiuda, nowy diecezjalny duszpasterz Liturgicznej Służby Ołtarza.
Szymon Zmarlicki: Wkrótce rozpoczynają się kolejne edycje kursów na lektora, animatora i ceremoniarza. Jakich nowości mogą spodziewać się ministranci?
Ks. Krzysztof Misiuda: Kursy będą prowadzone według standardów i materiałów przeznaczonych do pracy z Liturgiczną Służbą Ołtarza, ale dodatkowo chciałbym pokazać ministrantom najważniejsze kościoły naszej diecezji, przede wszystkim katedrę w Gliwicach, czyli kościół naszego biskupa.
Jeśli to mają być animatorzy i ceremoniarze, to muszą poznać „matkę”, do której będą przyzwyczajeni i gdzie odnajdą się, gdy przyjdzie im tam służyć. Na pewno będzie to też bazylika w Rudach, gdzie również odbywa się wiele wydarzeń diecezjalnych. Priorytetem jest dla mnie, by nie tylko teoria, ale i praktyka uczyła tych chłopaków podejścia do służby. Oprócz samego wyuczenia określonych cech, symboli czy postaw, chcę ich zarazić liturgią. Nikt też dobrze nie przyjmuje wiedzy, jeżeli nie jest wypoczęty i najedzony, dlatego podczas weekendów nie nastawiamy się wyłącznie na przekazywanie informacji. Będą one formą nabywania doświadczenia, które wejdzie w krew. Przy czym nie opieramy duszpasterstwa Liturgicznej Służby Ołtarza wyłącznie na kursach, bo takowe oczywiście będą, ale to nie jest istota posługi ministranta.
Jak zachęciłby Ksiądz niezdecydowanych, żeby przyjechali do Nędzy?
Sam byłem ministrantem i lektorem, wychowałem się w tym środowisku. Jako zachętę proponuję zasadę „przyjdź i zobacz”, bo jeżeli nie przyjdziesz i nie zobaczysz, to się nie przekonasz. A w całej reszcie – w tym, jak będzie się tu formował i co z tego wyciągnie – każdy znajdzie coś dla siebie. Jednak cokolwiek bym nie robił, mam świadomość, że będą osoby, które przyjadą tu z pasji, ale będą też tacy, którzy zrobią to tylko dlatego, że zostali przez kogoś wysłani.
To była zachęta dla ministrantów, więc teraz kolej na ich duszpasterzy i proboszczów, bo niestety nie wszyscy korzystają z możliwości podnoszenia kompetencji Liturgicznej Służby Ołtarza. Abstrahując od nastawienia samych uczestników, co lektor, animator czy ceremoniarz może dać parafii i dlaczego warto skierować go na kurs?
Przychodzi mi na myśl jedna konkretna rzecz, bo jako wikary opiekowałem się w parafii 110 ministrantami. Wysyłałem ich na kurs po to, by o którejś z tych posług nie mówił im ksiądz, do którego mają dostęp 24 godziny na dobę przez 365 dni w roku, ale ktoś inny. Widziałem, że chłopcy, którzy pojechali zdobyć nie tylko krzyż animatora czy ceremoniarza, ale i wiedzę, wracali później do parafii zbudowani tym, że widzieli ministrantów, którzy służą w innych parafiach i są do nich podobni; zawiązywały się nawet przyjaźnie i relacje. Ale przede wszystkim ci chłopcy stawali się bardziej odpowiedzialni za liturgię. Pamiętajmy przy tym, że nawet jeśli ministrant wzorowo ukończy kurs, a nie zostanie dopuszczony do posługi w parafii, to jego wysiłek będzie bez sensu.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się