Po trzech tygodniach drogi rowerzyści pokonali już ponad 3000 km i zdobyli drugi z trzech celów - San Marino.
Trzeci tydzień wyprawy NINIWA Team wokół Europy zaczął się od pożegnania. Grupę opuściło 11 osób, które jechały tylko na 2 tygodnie. Na trasie pozostało 26 osób, które przejadą trasę już do końca. To one musiały przejąć obowiązki tych, którzy wrócili do domu.
Na początku trzeciego tygodnia niniwici wyruszyli w trasę z okolic Budapesztu. W środę grupa była w Lublanie, stolicy Słowenii, już po raz trzeci w swojej historii. Tradycyjnie już w tym mieście na rynku młodzi odtańczyli "belgijkę", wzbudzając zainteresowanie turystów.
Piątek był wyjątkowo dniem wolnym ze względu na nocleg, na który rowerzyści zostali zaproszeni przez znajomego ojca Tomka do Lignano. Jak mówi się na wyprawie, "najlepsze w jeżdżeniu na rowerze jest w końcu niejeżdżenie", dlatego nikt nie oponował przed dodatkowym dniem wolnym.
Piątkowe lenistwo nie poszło jednak na marne. Rowerzyści zregenerowali siły i w sobotę w jeden dzień przejechali aż 303 km i tym samym osiągnęli drugi cel wyprawy - San Marino. To oznacza, że w Europie został już tylko jeden kraj do zdobycia - Dania.
Przed niniwitami niełatwe zadanie. Grupa obrała dzisiaj kurs na północ, właśnie w kierunku Danii. Po drodze do pokonania Alpy z kilkunasto-, a nawet kilkudziesięciokilometrowymi podjazdami.
Spowalniają one grupę i wpływają na zmianę trybu jazdy - na długich podjazdach team nie jedzie w zwartym szyku, każdy może jechać swoim własnym tempem. Zbiórka zawsze na szczycie, przed zjazdem, który w pewnym stopniu wynagradza trudy wspinaczki. Czy uda się im utrzymać założenie 150 km dziennie?
Śledź wyprawę na bieżąco na stronie NINIWA Team i na Facebooku!