Państwo Irena i Władysław Hukowie z Gliwic świętują 75. rocznicę ślubu. Mszy św. z tej okazji przewodniczył bp Jan Kopiec.
Uroczystość odbyła się w kaplicy sióstr boromeuszek, gdzie jubilaci od ponad 20 lat modlą się na niedzielnej Eucharystii, chociaż ze względu na chorobę pani Irena nie mogła w niej dziś uczestniczyć. - Kochamy ten kościółek, bardzo przywiązaliśmy się do niego i traktujemy jak nasz drugi dom - mówiła kilka dni temu, przygotowując się do uroczystości.
Biskup Jan Kopiec w kazaniu nawiązał do czytanego fragmentu Ewangelii o spotkaniu Jezusa z Martą i Marią w Betanii. Przypominał, że w życiu potrzebna jest harmonia między jedną i drugą postawą.
- 75 lat razem iść przez świat to na pewno nie jest proste zadanie. Trzeba niezwykłej wewnętrznej dyscypliny i uczciwości, by umieć zadbać o taką harmonię. Troszczyć się o dom i chleb powszedni, ale też dzielić się światem wartości, którymi żyjemy - powiedział.
Irena i Władysław Hukowie w dniu 70. rocznicę ślubu. Msza św. odbyła się również w kaplicy sióstr boromeuszek. Agnieszka Kliks-PudlikGratulował tej rocznicy ślubu, nazywanej brylantową, i złożył życzenia. - Moja obecność tutaj jest powodowana ogromnym szacunkiem dla jubilatów, którzy przez tyle lat potrafili wskazywać na to, co jest dla nich największą wartością. Że można w wierności i owocnie przejść przez życie. Budować swoje szczęście i codzienność na pewnych wartościach, których nikt nam nie może odebrać - powiedział. - Wyrażam jubilatom hołd i zapewnienie, że Kościół diecezjalny ceni sobie niezwykle, że ma wśród swoich wiernych takich ludzi, którzy wiedzą, co w życiu jest najważniejsze, jak Maria z dzisiejszej Ewangelii - dodał biskup gliwicki.
Razem z nim przy ołtarzu modlili się ks. Hubert Nalewaja, kapelan ośrodka prowadzonego w tym miejscu przez siostry boromeuszki, i ks. Robert Chudoba, dyrektor Centrum Edukacyjnego im. Jana Pawła II.
Państwo Irena i Władysław Hukowie pochodzą ze Lwowa. Tam też wzięli ślub 31 lipca 1944 roku w kościele św. Wincentego à Paulo. Czuli, że miasto nie będzie polskie, dlatego pobrali się już tam, żeby wojenna zawierucha ich nie rozdzieliła. W 1945 roku razem dotarli do Gliwic. Ich droga ze Lwowa na Śląsk trwała aż dwa tygodnie.
Większość swojego życia spędzili w Gliwicach. Ona jest ekonomistką, pracowała w biurze projektów, on - inżynier - w budownictwie przemysłowym. Mają trzech synów, dwaj już nie żyją, trzy wnuczki i troje prawnucząt.
W 70. rocznicę ślubu, w rozmowie z „Gościem” (Coś niebieskiego, coś pożyczonego) państwo Hukowie podkreślali, że trudniejsze momenty życia udało im się przetrwać dzięki wierze. - Religia i miłość do ojczyzny - to mamy wspólne. Co do innych rzeczy - możemy się nie zgadzać, ale to jest podstawa - mówili.
Pytani o przepis na zgodne życie małżeńskie, wymienili szczerą, codzienną modlitwę, zgadzanie się z wolą Bożą oraz wzajemną tolerancję i przebaczenie. - Czy śmialiśmy się, czy płakaliśmy, to zawsze razem - podkreślała wtedy pani Irena. - Teraz jesteśmy trochę słabsi niż 5 lat temu, ale to wielkie szczęście, że jesteśmy samodzielni, możemy czytać, sami dotrzeć na Mszę św. w niedzielę. Chociaż teraz już bierzemy taksówkę - mówi obecnie.
Uroczystość odbyła się dzisiaj, 21 lipca, w przedostatnią niedzielę miesiąca. Kiedy 75 lat temu planowali swój ślub, jego datę wyznaczyli właśnie na przedostatnią niedzielę lipca. Jednak działania wojenne zmusiły ich do przesunięcia terminu o tydzień.
Władysław Huk przyjmuje życzenia w imieniu żony i swoim. Mira Fiutak /Foto Gość