- Wyobraź sobie ludzi, którzy są uciemiężeni wojną, lecz mimo to z wielką determinacją robią wszystko, by ukończyć edukację i ruszyć w świat. A teraz wyobraź sobie tych samych ludzi w ogromnym kraju, gdzie panuje pokój... - mówi Lilian Nazha, 22-letnia Syryjka, która dzięki jezuitom z Bytomia spędziła pięć miesięcy w Polsce.
Spotkałaś się w Polsce z reakcjami osób oglądających Twoją wystawę?
Te reakcje są dla mnie bezcenne, bo wszyscy ci ludzie spontanicznie wyrażali swoje poparcie dla Syryjczyków dotkniętych wojną. Każda z osób, które spotykałam, zapewniała, że modli się za nas i chciałaby pomóc w jakikolwiek możliwy sposób. Pokazałam im mój kraj moimi oczami - oczami świadka i uczestnika wydarzeń. Nie jest to relacja z perspektywy osoby, która - jak dziennikarze - przyjeżdża, robi zdjęcia, pisze artykuł, po czym odjeżdża i na tym kończy się jej udział w tych wydarzeniach.
Wspomniałaś, że zamierzasz tu wrócić.
Chciałabym móc dokończyć tutaj studia. Ktoś zapytał mnie, w jaki sposób Polska mogłaby najlepiej pomóc Syrii. Moją pierwszą odpowiedzią był program naukowy dla naszej młodzieży i studentów. Macie znacznie więcej możliwości. Marzę o tym, żeby młodzi Syryjczycy przyjeżdżali do Polski, studiowali, poznawali wielki świat i to, jak wygląda w nim życie, a później dzielili się tymi doświadczeniami w naszym kraju.
Wielu z nich to niezwykle zdolne osoby, ale kiedy kraj jest w stanie wojny, nie wszystkie drogi rozwoju są dla mieszkańców otwarte. Wyobraź sobie ludzi, którzy są uciemiężeni wojną, lecz mimo to z wielką determinacją robią wszystko, co w ich mocy, by być jak najbardziej twórczymi, ukończyć edukację i ruszyć w świat. A teraz wyobraź sobie tych samych ludzi w ogromnym kraju, gdzie panuje pokój, gdzie jest przed nimi mnóstwo drzwi, które mogą otworzyć...
O Lilian
Lilian Nazha urodziła się w 1996 roku. Ukończyła anglistykę na Uniwersytecie Al-Baath w Homs. Jest chrześcijanką. Wojna w Syrii rozpoczęła się, gdy miała 15 lat. Wraz z rodziną uciekła z rodzinnego miasta Homs w pobliże granicy z Libanem. Do zrujnowanego domu powróciła po trzech latach, w maju 2014 roku. Przed wojną w jej dzielnicy mieszkało 10 tys. chrześcijan, po oblężeniu pozostały spośród nich zaledwie 23 osoby. Po wyzwoleniu została wolontariuszką i prowadziła w swoim mieście zajęcia edukacyjne dla dzieci - zarówno muzułmańskich, jak i chrześcijańskich.
Do Polski przyleciała w maju na zaproszenie jezuitów z Bytomia. Odbywała też m.in. praktyki w biurach organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie w Krakowie i Warszawie, w Instytucie Niewidomych w Laskach oraz odwiedziła wiele śląskich parafii i szkół. Podróżując, pokazuje swoją wystawę pt. "Oblicza Syrii - oblicza wojny". Fotografie zniszczonego kraju wykonała m.in. w Homs, Aleppo, Palmyrze i Tartus.
Całą rozmowę przeczytasz w najnowszym numerze "Gościa Gliwickiego" nr 40 na 7 października.