Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Przepływają pod miastem

To najdłuższy w Polsce podziemny spływ łodziami w wyrobiskach sztolni. Kończy się w porcie w samym centrum Zabrza.

Nowa atrakcja turystyczna została udostępniona zwiedzającym w połowie września. Podziemny spływ łodziami odbywa się na ponad 1100-metrowym odcinku, 40 metrów pod powierzchnią tętniącego życiem miasta. W XIX-wiecznych pokopalnianych korytarzach turyści na chwilę przenoszą się w zupełnie inny świat – surowych i zarazem bardzo malowniczych podziemi, sieci korytarzy, które powstały dzięki pracy poprzednich pokoleń górników. Sztolnia Dziedziczna została wybudowana w latach 1799–1863. Na ówczesne czasy było to wielkie przedsięwzięcie. Miała zapewnić odwodnienie tutejszym dużym państwowym kopalniom w Zabrzu i Chorzowie oraz kilkunastu mniejszym, prywatnym. Zabrzański odcinek liczył około 2,5 km, całkowita długość to ponad 14 kilometrów, od wylotu w centrum Zabrza do dawnej kopalni „Król” w Chorzowie (Szyb Krug).

Drugie życie sztolni

Z początkiem lat 50. XX wieku sztolnia została zamknięta, a jej wylot w centrum miasta zasypany. Po dziesięcioleciach pojawiła się idea udostępnienia jej turystom i tak rozpoczął się nowy rozdział w dziejach tych pokopalnianych przestrzeni. Pojawiło się jednak pytanie, w jakim stanie jest sztolnia. Przeprowadzone wstępne ekspertyzy wykazały, że zachowała się bardzo dobrze. Prace związane z rewitalizacją sztolni trwały od 2009 roku. Ważne dla jej oczyszczenia było odkopanie dwóch szybów: Carnall i Wilhelmina. Samo udrożnienie Głównej Kluczowej Sztolni Dziedzicznej zajęło cztery lata, a rozpoczęło się w marcu 2012 roku. Postanowiono, że prace prowadzone będą z dwóch przeciwnych kierunków – od Szybu Carnall i ze strony wylotu przy ul. Karola Miarki.

Wybrane tony mułu

Przedsięwzięcie było trudne, ponieważ muł miejscami zalegał do wysokości 3 metrów, a udrażniany odcinek sztolni liczył 2,5 kilometra. Prace prowadzono ręcznie, muł wybierano łopatami, następnie ładowano na taczki, przewożono do wylotu lub do szybów i tam wyciągano na powierzchnię kubłami. Szacuje się, że mogło go być nawet 19 tysięcy ton. Dwie ekipy prowadzące prace spotkały się w pobliżu 1335. metra sztolni, w okolicy skrzyżowania ulic Wolności i Pawliczka. Stało się to po dwóch latach od rozpoczęcia udrażniania trasy. Naniesiony przez wodę muł zalegający w korytarzach okazał się jednak przydatny. Zahamował proces niszczenia tego, co znajdowało się pod jego grubą warstwą. Dzięki temu wiele rzeczy zachowało się w dobrym stanie. Podczas prac natrafiono na przykład na fragmenty drewnianych koryt, żelazny wagonik na urobek, narzędzia górnicze, a nawet dwie stuletnie łodzie transportowe. Podczas prac odkryto także dawny schron przeciwlotniczy w rejonie Szybu Wilhelmina.

Sztolnia Królowa Luiza

Równolegle z pracami pod ziemią rewitalizowana była również część naziemna w pobliżu szybów Wilhelmina i Carnall oraz przy wylocie sztolni. W okolicy ul. Karola Miarki stanął kilkupiętrowy budynek, punkt obsługi turystów, powstała też niecka basenowa z nabrzeżem portowym, gdzie kończy się przeprawa łodziami.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy