- W środku ciągle jadę na wyprawę - mówi o. Tomasz Maniura OMI o 10 latach prowadzenia ośrodka dla młodzieży w Kokotku.
Szymon Zmarlicki: To była dobra dekada?
O. Tomasz Maniura OMI: Tak, zdecydowanie tak! Kiedy 10 lat temu ojciec prowincjał skierował z Katowic do Kokotka o. Bartka Madejskiego i mnie, a biskup zaaprobował to miejsce, by tworzyć tu ośrodek dla młodych, obejmowaliśmy zupełnie nową placówkę i nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać. Zastanawialiśmy się, czy to się uda, a nawet – całkiem po ludzku – z czego będziemy żyć. Nie wiedzieliśmy, czy ten pomysł się przyjmie, czy młodzież będzie tu przyjeżdżała, na jaką skalę to się rozwinie i czy za rok lub dwa lata nie będziemy musieli wszystkiego kończyć. Nie mieliśmy żadnego szczegółowego biznesplanu, jaki ma każda porządna firma. W głowie i w sercu było tylko jedno pragnienie – jako oblaci chcieliśmy tworzyć miejsce dla młodych. Tyle wiedzieliśmy.
Ale po 10 latach mamy za co Bogu dziękować. Przewinęły się w tym czasie tysiące młodych – na zjazdach NINIWY, Kuźniach Charakteru, wyprawach rowerowych, wolontariacie misyjnym… W ich i naszym życiu wydarzyło się wiele dobra.
W jednej z naszych poprzednich rozmów powiedział Ojciec, że do tej pory Ojca życie kręciło się od wyprawy do wyprawy, ale teraz rytm będzie nadawał Festiwal Życia. To nowy rozdział również dla tego miejsca?
Oczywiście, chociaż wyprawy wcale nie zostały umniejszone – one są, będą, mają swoją wartość dla uczestników i oddziałują na innych młodych. Dla mnie wyprawa jest stylem życia. Wszystko, co robimy teraz w Oblackim Centrum Młodzieży – opłacalność, kadra, inwestycje – przerasta nasze możliwości, dlatego trzeba robić to z wiarą. W środku ciągle jadę na wyprawę i chociaż nie siedzę na rowerze, prowadzę to miejsce w tym samym stylu, dlatego takie doświadczenie jest wciąż potrzebne. Wyprawy były swego rodzaju motorem, który napędzał NINIWĘ, i tę funkcję już spełniły. Naturalnie będzie ją teraz przejmował Festiwal Życia w Kokotku, w ciągu roku wszystko będzie kręciło się wokół niego i do niego zmierzało. Liczymy, że festiwal przyciągnie tutaj wielu młodych, a także kapłanów, którzy później będą tu wracać.
Jakie są plany, nadzieje i oczekiwania na kolejne 10 lat?
Uśmiecham się, bo gdybyś zapytał mnie 10 lat temu o plany i oczekiwania, to moja odpowiedź byłaby nic nie warta przy tym, co się wydarzyło.
To podchwytliwe pytanie.
W życiu nie wpadłbym wtedy na to, że będziemy mieli taki duży ośrodek, tak bardzo rozwinięte duszpasterstwo, że pojedziemy na rowerach do Jerozolimy czy na Syberię… Mogę powiedzieć tyle, że planujemy dalej się rozwijać, być otwarci na Boga i ludzi oraz wykorzystywać to, co mamy – a mamy coraz więcej, więc skoro Bóg pomnaża, to powinniśmy się rozwijać jeszcze szybciej. Mamy plan, żeby obok wypraw rowerowych rozwinęły się wyprawy piesze. Na pewno chcielibyśmy też, by w kolejnych latach, a może i dziesiątkach lat, odbywał się tu Festiwal Życia.
Co w przeddzień Festiwalu Życia siedzi w głowie o. Tomasza Maniury – zabieganego, ciągle przy telefonie, ale… szczęśliwego?
Tak, cieszę się! Jest we mnie wdzięczność, bo – mówię bardzo szczerze – nie zasłużyliśmy na to, co mamy. A na przyszłość jest też zaufanie, że skoro mimo naszych błędów i słabości – a popełniliśmy wiele błędów, ja sam także – Pan Bóg to prowadził, to będzie i dalej prowadził. Wszystko dał nam Pan Bóg, posługując się przy tym wieloma ludźmi. Nie planowaliśmy nawet przyjść do Kokotka, a dzisiaj mamy bardzo dużo – przede wszystkim niniwową społeczność – osób, które służą temu miejscu, wspierają nas i modlą się za nas, a także młodych, którzy tu przyjeżdżają.
Dlatego w dziesięciolecie działalności w Kokotku i w przeddzień festiwalu jesteśmy wdzięczni Bogu i ludziom. Bo na początku naprawdę nie wiedzieliśmy, czy będzie z czego żyć, czy ktoś będzie do nas przyjeżdżał. A 1 lipca świętujemy wielką Eucharystią, którą odprawi kilku biskupów, będzie też generał oblatów z Rzymu, ojciec prowincjał, władze województwa… I mam nadzieję, że wiele osób i rodzin związanych z NINIWĄ.
Całą rozmowę przeczytasz w najnowszym numerze "Gościa Gliwickiego" nr 26 na 1 lipca oraz w e-wydaniu.