Wieczór poświęcony ks. Krzysztofowi Grzywoczowi.
Od dramatycznych chwil zaginięcia i bezskutecznych poszukiwań znanego opolskiego księdza, rekolekcjonisty, kierownika duchowego i terapeuty minęły ponad 3 miesiące. – Dalej nic nie wiemy. Nic się nie wyjaśniło. I nie ma śladu – mówił podczas Mszy św. w intencji ks. Grzywocza biskup opolski Andrzej Czaja, wspominając o akcjach ratowniczo-poszukiwawczych i o własnym pobycie u stóp Bortelhornu, gdzie ostatni raz widziany był zaginiony. We Mszy św. którą koncelebrowali z bp. Czają opolscy biskupi pomocniczy Paweł Stobrawa i Rudolf Pierskała oraz trzydziestu księży, uczestniczyło ok. 300 osób, wśród nich delegacja ze szwajcarskiej parafii Betten z proboszczem Bruno Gmürem, przyjacielem ks. Krzysztofa.
To w tej alpejskiej parafii ksiądz Grzywocz posługiwał latem i stamtąd wyruszał na górskie szlaki. Biskup Andrzej Czaja w homilii podkreślał, że mimo iż „nie znamy losu Krzysztofa”, to zostawił on nam swoje teksty, konferencje, zapisy rekolekcji. – Rośnie grono tych, którzy korzystają z jego nauki. Wielu poznało go w tych dniach – mówił biskup opolski, dodając: – Tak, on jest prorokiem. Nie w tym znaczeniu spłaszczonym: tego, który widzi i zapowiada przyszłość. Nie. Jest prorokiem w znaczeniu biblijnym – tym, który siew Bożego słowa umie zinterpretować dziś. Czytajmy, korzystajmy z jego dorobku. Ale przy tym pamiętajmy, żeby nie wpaść w „christophorolatrię”. On sam nie chciałby „kultu Krzysztofa” – mówił bp Czaja. Biskup podkreślał, że to nie nauka ks. Grzywocza jest właściwym źródłem, ale słowo Boga. Myśl ks. Krzysztofa jest tylko podprowadzeniem pod właściwe jego rozumienie w czasach dzisiejszych. Jak wielkie jest zainteresowanie konferencjami, naukami rekolekcyjnymi zaginionego księdza, świadczyła obecność w Opolu czterech wydawnictw, które prezentowały książki i nagrania ks. Grzywocza.
Po Mszy św. w wypełnionej auli seminaryjnej odbył się koncert ulubionych piosenek ks. Krzysztofa, które wykonali Joanna Smajdor, Kasia Wilk, Mateusz Ziółko i Krzysztof Kiljański.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się