- Żyjemy w świecie, który tak operuje kłamstwem, że nawet porządni ludzie czasem mogą się w nim pogubić - przekonywał Jacek Pulikowski.
Spotkanie odbyło się w kościele Przemienienia Pańskiego w Tarnowskich Górach Bobrownikach Śl. - Jesteśmy na świetnym etapie życia, wreszcie możemy inwestować w naszą miłość - powiedział Jacek Pulikowski o swoim małżeństwie. Z żoną Jadwigą są parą małżeńską z 31-letnim stażem, rodzicami trojga dorosłych już dzieci, a od niedawna dziadkami.
Najpierw postawił diagnozę rzeczywistości, w której funkcjonują dziś małżeństwa i rodziny. - Żyjemy w świecie, który tak operuje kłamstwem, że nawet porządni ludzie czasem mogą się w nim pogubić. Nie trzeba być nieporządnym człowiekiem, żeby tak się stało. Dlatego tym bardziej musimy wiedzieć, czego się trzymać, w jaką stronę iść, gdzie jest szczęście - przekonywał. - Świat dziś zwariował, ale to nie znaczy, że musimy się temu poddać.
Człowiek jest stworzony po to, by był szczęśliwy - i tu na ziemi, i w wieczności. Ale, jak zaznaczył, nie ma szczęścia bez wysiłku. - Trud budowania siebie to ciągłe odrzucanie zła, nawet bardzo atrakcyjnego, i zmuszanie się do dobra, na które nie mam ochoty. To jest jedyna droga do integracji, do wzrostu wewnętrznej wolności. Chodzi o to, żebyśmy w ciągu życia uczyli się stawać coraz bardziej wolnymi. Każda rzecz, nad którą panuję, czyni mnie bardziej wolnym - zaznaczył.
Posłużył się przykładem - inaczej wygląda wschód słońca oglądany ze szczytu, na który weszło się samodzielnie, niż gdyby dostać się tam kolejką. Chociaż to ten sam widok. - Od tego własnego trudu nikt nie ucieknie. Ale najważniejsza na tej drodze jest łaska i mówię to z doświadczenia 40 lat spędzonych w poradni rodzinnej - podkreślił. Zachęcał do podejmowania konkretnych działań poprzedzonych jasno sformułowaną decyzją. Może to być drobna rzecz, ale coś więcej niż dotychczas.
Podawał dużo konkretnych wskazówek, jak w codzienności budować relację między małżonkami, pamiętając o tym, jak bardzo różnią się od siebie. - Tak, jak w przypadku kobiety możemy mówić o jej geniuszu odnoszenia się do człowieka, tak mężczyzna jest stworzony do świata zewnętrznego. My mamy analityczny umysł, talent do obróbki świata materii, ale nie tam jest nasze szczęście. I to kobiety mogą nas nauczyć, jak odwrócić się od tego świata - stwierdził. Dodał, że wbrew temu, do czego Bóg przeznaczył kobietę i mężczyznę, dzisiaj jej najtrudniej jest poddać się mężowi, a jemu kochać swoją żonę.
- Mamy tak odnosić się do żony, żeby czuła się kochana. To znaczy subiektywnie miała poczucie, że jest kochana. Nauczyć się gestów, które ona odbiera jako znak miłości. Z kolei mężczyzna chce czuć się ważny i potrzebny. Potrzebuje pochwały od żony, od narzekania żaden nie poderwie się do lotu. Ile tej pochwały? To też jest subiektywne, zależy od jego potrzeby - powiedział.
Zachęcał do podsumowywania przez małżonków, jak danego dnia odnosili się do siebie. Podał praktyczny test, pomagający to zweryfikować: czy chciałabyś, żeby synowa tak potraktowała twojego ukochanego syna, czy chciałbyś, żeby zięć potraktował tak twoją ukochaną córkę. - Nieważne kto miał rację. Od racji ważniejsza jest relacja. Czasem rację trzeba schować do kieszeni - przekonywał.
Przypomniał też, że do wychowania dzieci potrzebna jest miłość obojga rodziców. - Dlaczego mamy dziś całe rzesze 40-, 50-letnich niedojrzałych mężczyzn? Bo w jakimś momencie mama przejęła wyłączność na wychowanie - stwierdził. - Ale od miłości mamy i miłości taty jeszcze ważniejsza w wychowaniu dzieci jest miłość pomiędzy nimi. To daje dziecku poczucie bezpieczeństwa - dodał. Kiedyś prowadząc szkolenie dla mężczyzn, zapytał, ilu z nich widziało w swojej rodzinie gesty miłości i czułości między rodzicami. Na ponad stu zgłosiło się trzech.
- Dziś świat jest tak straszny, że wykrada nam dzieci. Nawet te z najlepszych rodzin się gubią. Niezwykle ważna jest tu relacja z ojcem, która potwierdza kobiecość u córki i męskość u syna. Panowie, nasze dzieci potrzebują relacji z nami jak powietrza - apelował.
A buduje ją bliskość - dotyk, spojrzenie w oczy. - I jeszcze jedno, błogosławienie dzieci. To trzy sekundy na jedno dziecko. Jest w tym też i dotyk, i spojrzenie w oczy - powiedział o znaku krzyża nakreślonym na czole dziecka.
Pulikowski od wielu lat zaangażowany jest w działalność Duszpasterstwa Rodzin i poradnictwa rodzinnego. Jest współzałożycielem Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Archidiecezji Poznańskiej. Przez dwie kadencje był świeckim audytorem Rady do spraw Rodziny Episkopatu Polski. Jest autorem wielu książek na temat rodziny i małżeństwa.