Powrót do strony
  • nasze media
  • Kontakt
SUBSKRYBUJ zaloguj się
PROFIL UŻYTKOWNIKA
Wygląda na to, że nie jesteś jeszcze zalogowany.
zaloguj się
lub
zarejestruj się
Gość Niedzielny w diecezji gliwickiej

Gliwicki

  • Nowy numer
  • AKTUALNOŚCI
  • Miejsca adoracji
  • GALERIE
  • ARCHIWUM
  • KONTAKT Z ODDZIAŁEM
  • Patronaty
  • Diecezje
      • Bielsko-Żywiecka
      • Elbląska
      • Gdańska
      • Gliwicka
      • Katowicka
      • Koszalińsko-Kołobrzeska
      • Krakowska
      • Legnicka
      • Lubelska
      • Łowicka
      • Opolska
      • Płocka
      • Radomska
      • Sandomierska
      • Świdnicka
      • Tarnowska
      • Warmińska
      • Warszawska
      • Wrocławska
      • Zielonogórsko-Gorzowska
  • O DIECEZJI
    • Biskupi
    • Historia
    • Parafie

Najnowsze Wydania

  • GN 21/2025
    GN 21/2025 Dokument:(9268666,Przyszłość świata)
  • GN 20/2025
    GN 20/2025 Dokument:(9259124,Kochać człowieka, piętnować zło)
  • GN 19/2025
    GN 19/2025 Dokument:(9250678,Kościół prawa czy Kościół miłości?)
  • GN 18/2025
    GN 18/2025 Dokument:(9238269,Człowiek jednej roli)
  • GN 17/2025
    GN 17/2025 Dokument:(9228937,Synchronizacja i piękni ludzie)
gliwice.gosc.pl → Wiadomości z diecezji gliwickiej → Wszystkiego mamy za dużo

Wszystkiego mamy za dużo przejdź do galerii

O życiu bez wyścigu szczurów, zabawie w elektryka i hydraulika oraz uczeniu się bycia opowiada Justyna Brzezińska, świecka misjonarka.

 
Justyna Brzezińska Mira Fiutak /Foto Gość
4m 8s

Mira Fiutak: Przed wyjazdem na misje do Czadu mówiła Pani, że sama nigdy by sobie nie wybrała tego kraju. A teraz?

Justyna Brzezińska: Teraz tak. Już po pierwszym roku wiedziałam, że gdybym w przyszłości miała decydować, dokąd pojadę, wybrałabym Czad. Bo to jest miejsce, które albo się znienawidzi, albo pokocha. I ja się zakochałam. Jestem gotowa spakować się w ciągu 5 minut i tam wrócić.

Co takiego szczególnego jest w tym kraju?

Pokochać go można przede wszystkim ze względu na ludzi. Są otwarci i chcą pracować, nie ma tam wyścigu szczurów, którego nie znoszę. Życie jest spokojniejsze, co wcale nie znaczy, że łatwiejsze. Nie ma podstawowych udogodnień, takich jak ciepła woda, prąd, światło w domu. I z tych powodów można czasem nienawidzić to miejsce...

Jak po przyjeździe do Czadu odnalazła się Pani w tej rzeczywistości?

Bez problemu. Nie mam trudności z zaaklimatyzowaniem się, nowymi warunkami bytowymi, klimatem czy przyzwyczajeniem do innego jedzenia. Śmieję się, że to dar od Pana Boga. Nie jest łatwo nauczyć się nowej kultury i zwyczajów, ale z takimi podstawowymi rzeczami nie mam problemu.

Poza tym moja misja znajdowała się w Lai, na terenie parafii katedralnej, a mieszkałam na terenie kurii, więc miałam właściwie wszystko. Ale już mój znajomy, który był na nowej placówce, wodę miał tylko w pompie, a prąd założył sobie sam dopiero po 3 miesiącach. Nad tym, co u nas jest oczywiste, tam trzeba się nagłowić. U niego jedliśmy też tylko miejscowe jedzenie. Najczęściej tzw. bul, czyli mąkę wymieszaną z wodą, i do tego sos z różnych roślin, mięsa albo suszonych ryb.

Była Pani odpowiedzialna za ośrodek dla dzieci niepełnosprawnych. Na czym polegała ta praca?

Odpowiadałam za wszystko, co było związane z funkcjonowaniem ośrodka, za edukację dzieci i organizowanie wyjazdowych spotkań dla rodziców w wioskach. Czasem dopiero na miejscu okazywało się, jak wielu jest tam niepełnosprawnych, a 4-, 5-letnie dzieci nie mają jeszcze nadanych imion. Były to bardziej indywidualne konsultacje, pokazanie, że z takim dzieckiem można w ogóle pracować, powiedzenie, co jest możliwe, a co nie. Najtrudniejsze było przekonanie rodziców, że to oni są za to odpowiedzialni, a nie pracownicy naszego ośrodka. Na szczęście dużo już się zmieniło, te dzieci nie są ukrywane czy zabijane. Chociaż zdarza się, że czasem pojawią się u nas, a potem nie ma o nich żadnej informacji. Kiedyś bywało, że słabsze po prostu nie przeżywały, czasem matki nie karmiły takich dzieci. Zdarza się też, że mamom bardzo zależy na niepełnosprawnych dzieciach, ale rodziny ich nie chcą.

Co jeszcze należało do Pani obowiązków w ośrodku?

Organizowałam konsultacje medyczne i operacje. Praktycznie wszystko było na mojej głowie, bawiłam się też w elektryka czy hydraulika. W ubiegłym roku udało nam się założyć panele słoneczne, na które pieniądze zebrała parafia. Niestety, codziennie szczury przegryzały kable, więc musiałam nauczyć się je łączyć, bo gdybym miała wołać elektryka, nie wypłaciłabym się, ale też pewnie nie miałabym światła przez miesiąc. Zresztą zanim poprosiłam o pomoc jakichś fachowców, sama musiałam wszystkiego się nauczyć. Wiedzieć, jak z nimi rozmawiać, żeby nie dać się w nic wkręcić, czy jadąc do sklepu oddalonego o 200 kilometrów, dopilnować, żeby kupili wszystko, co potrzebne. Przy kupowaniu trzeba się też targować. Wiedziałam, że jeśli ktoś podaje mi cenę, to powinnam zejść o połowę. A najlepiej po prostu znać ceny produktów, żeby wiedzieć, do jakiej granicy powinniśmy dojść.

Jak duża jest diecezja, w której był wasz ośrodek?

Od jednego krańca do drugiego jest ponad 200 kilometrów. Poruszałam się samochodem, a w porze deszczowej zostawał tylko motor, więc zamawiałam tzw. taksówkę motorową.

Cały wywiad w najnowszym wydaniu "Gościa Gliwickiego" na 22 października.

 

« ‹ 1 › »
Misje w Czadzie

WIARA.PL DODANE 19.10.2017 AKTUALIZACJA 20.10.2017

Misje w Czadzie

​Justyna Brzezińska, świecka misjonarka z Gliwic, przez trzy tala pracowała w ośrodku dla dzieci niepełnosprawnych w Czadzie. Zdjęcia: Archiwum prywatne  
oceń artykuł Pobieranie..

Mira Fiutak Mira Fiutak

|

GOSC.PL 20.10.2017 09:00

publikacja 20.10.2017 09:00

0 FB Twitter
drukuj wyślij zachowaj
TAGI:
  • CZAD
  • MISJE
  • MISJE W AFRYCE
  • ŚWIECKA MISJONARKA

Polecane w subskrypcji

  • Czy Alternatywa dla Niemiec zostanie zdelegalizowana? Polska nie ma powodów, by jej kibicować
    • Świat
    • Maciej Legutko
    Czy Alternatywa dla Niemiec zostanie zdelegalizowana? Polska nie ma powodów, by jej kibicować
  • Piekielna dekada. Kościelne ofiary rewolucji francuskiej
    • Franciszek Kucharczak
    Piekielna dekada. Kościelne ofiary rewolucji francuskiej
  • Czy papież z „podwójnym pochodzeniem” znajdzie drogę do pojednania dwóch Ameryk?
    • Kościół
    • Jacek Dziedzina
    Czy papież z „podwójnym pochodzeniem” znajdzie drogę do pojednania dwóch Ameryk?
  • Lwy Kościoła. Kim byli papieże o imieniu Leon?
    • Kościół
    • Franciszek Kucharczak
    Lwy Kościoła. Kim byli papieże o imieniu Leon?
  • IGM
  • Gość Niedzielny
  • Mały Gość
  • Historia Kościoła
  • Gość Extra
  • Wiara
  • Foto Gość
  • Fundacja Gość Niedzieleny
  • O nas
    • O wydawcy
    • Zespół redakcyjny
    • Sklep
    • Biuro reklamy
    • Prenumerata
    • Fundacja Gościa Niedzielnego
  • DOKUMENTY
    • Regulamin
    • Polityka prywatności
  • KONTAKT
    • Napisz do nas
    • Znajdź nas
      • Newsletter
        • Zapisz się już dziś!
  • ZNAJDŹ NAS
WERSJA MOBILNA

Copyright © Instytut Gość Media.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Zgłoś błąd

 
X
X
X