Skoro Matka Najświętsza chce, by zwracać się do niej w tej modlitwie, to trzeba znaleźć na to czas, zamiast wymówek.
W czasie modlitwy niektórzy spacerowali na most graniczny Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość W setkach miejsc wzdłuż granic tysiące ludzi gromadzi się tak jak my, gromadzi się modląc razem za ojczyznę, za społeczność świata. Prosimy o łaskę nawrócenia, o dar pokoju – zewnętrznego szczególnie w krajach targanych konfliktami, ale i o pokój serc, w naszych społecznościach, prosimy o Boże błogosławieństwo dla naszych rodzin, najbliższych i też w swoich osobistych potrzebach - podkreślał ks. Piotr Tkocz, proboszcz niedalekiego Tworkowa, współgospodarz.
Spotkanie w Chałupkach rozpoczęła konferencja ks. Krystiana Giemzy, który przytaczając historię św. Jana Pawła II, wielkiego propagatora Różańca, mówił:
- Ta modlitwa różańcowa jest najprostszą, możemy ją odmawiać gdziekolwiek. Nie wstydźcie się odmawiać Różańca. On obejmuje cały świat, więc można by raczej powiedzieć Różaniec bez Granic.Nie ma granicy, przez którą ta modlitwa nie trafi, nie ma granicy, przez którą nie płynęłaby do Matki Bożej... Różaniec misyjny obejmuje wszystkie kontynenty, gdyby każdy zaczął go odmawiać w swoim języku, okazałoby się, że cały świat nim chwali Maryję. Kiedy spotykamy chrześcijan innych wyznań, to oni widzą, że Różaniec jest dla nas ważną modlitwą. Nie trzeba jechać do Fatimy, Lourdes czy Częstochowy. Oczywiście pielgrzymować tam jest rzeczą dobrą i zbawienną, ale w swojej parafii, Różańcem możemy wypraszać potrzebne łaski dla naszych rodzin, chorych, zgnębionych, zmagających się z trudnościami. To nie jest gwarancja, że dostanę to, o co proszę, ale że nie czuję się samotny z tymi swoimi problemami, ale i radościami... - głosił w kościele pw. św. Anny.
Uczestnicy zebrali się dokładnie na byłym przejściu granicznym Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Po Eucharystii i adoracji Najświętszego Sakramentu wierni zgromadzili się na dawnym przejściu granicznym. Tam gospodynie z miejscowego Koła Gospodyń Wiejskich zadbały, by uczestnikom modlitewnego maratonu nie zabrakło sił – prócz kawy i herbaty przygotowały też bigos, rosół i kołacz.
Swoją obecność zarejestrowało ponad tysiąc osób, przyjechało jeszcze więcej. Wśród nich były duże grupy i kilkuosobowe - z Zabrza, Radlina, Czeladzi i Tomaszowa Mazowieckiego, Rybnika, Knurowa, byli ludzie z Sosnowca, Gliwic, Katowic, Wodzisławia Śl., Syryni, Gierałtowic, Działoszyna (diec. częstochowska), Dąbrowy Górniczej, Woźników Śl., Ornątowic, Gaszowic, Woszczyc, Tychów, Sierakowic itd. ale też z Opola, pobliskich Krzyżanowic, Zabełkowa i okolicznych miejscowości.
- Przyjechaliśmy całym autokarem, bo kochamy Matkę Bożą, Pana Jezusa i chcemy, by był pokój w rodzinach i by zapanowała miłość w całym świecie. Większość z nas należy do Róż Różańcowych, więc odmawiamy Różaniec codziennie. Łączą się z nami także Ci, którzy nie mogli tu przyjechać, ale sercem są z nami – tłumaczą motywacje swojego udziału panie Ola Żakiewicz i Halina Ograbek z parafii św. Wojciecha z Czeladzi.
Modlitwa zakończyła się pieśnią "Abba Ojcze" Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Podobnie było w 13 miejscowościach diecezji opolskiej: w Gościcach, Jasienicy Górnej, Głuchołazach, Sanktuarium Świętego Józefa w Prudniku-Lesie, Racławicach Śląskich, Opawicy, Wiechowicach, Branicach, Dzierżysławiu, Pietrowicach Wielkich, Pietraszynie i Samborowicach. Jedni gromadzili się w wyznaczonych Strefach Modlitwy, inni rozciągali się wzdłuż granicy albo przechodzili wzdłuż niej procesyjnie.
- My przyjechaliśmy rodziną. Po prostu nie mogło nas tu nie być - są tak trudne czasy a tak ważne intencje, że ważne, byśmy się w tej modlitwie łączyli. Dziś nie trzeba dużo mówić, ale ważne jest dawanie świadectwa przez życie, ale też przez takie bycie. Może to podziała na kogoś, kto stoi z boku, może coś zaiskrzy i przemieni jego życie – przyznaje pani Marzena, która przyjechała z mamą Zofią z parafii św. Barbary z Katowic.