Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Team księdza Jana

Początki były trudne, bo to oni przecierali szlaki. Porywali się z motyką na słońce – jak mówią dzisiaj, po 25 latach.

W pierwszym roku działalności we wrześniu w szkolnych ławkach zasiadło 45 dzieci. Obecnie w całym Zespole Szkół Katolickich im. Księdza Jana Twardowskiego w Zabrzu-Mikulczycach jest ponad 350 uczniów. U początków były dwie osoby. Zofia Kozielska, która tworzyła szkołę od podstaw i do ubiegłego roku była jej dyrektorką, oraz ks. Piotr Klemens, proboszcz zabrzańskiej parafii św. Teresy, który żartuje, że powstała w związku z przeniesieniem katechezy do szkół. Bo konsekwencją tej decyzji stały się puste i niezagospodarowane domy katechetyczne. Pośród różnych pomysłów na wykorzystanie tej przestrzeni proboszczowi, który jest miłośnikiem muzyki, najbliższy był zamiar stworzenia szkoły chóralnej. Ostatecznie zapadła decyzja, że będzie to szkoła katolicka. Na specjalnej tablicy na korytarzu czytamy słowa ks. Twardowskiego: „Uważam, że patron szkoły jest jej duchem opiekuńczym. Postaram się być z Wami zawsze sercem, myślami i modlitwą”.

Ktoś mocniejszy miał plan

– Wzięliśmy motykę i poszliśmy na słońce – wspomina trudne początki ks. Klemens. Nie mieli za bardzo wzorców w regionie, sami poniekąd wyznaczali standardy tego profilu szkolnictwa. – Do tego środowisko było nam nieprzychylne. Zarzucano nam, że to ekskluzywna szkoła, tylko dla bogatych – dodaje. – Bardzo trudno było zdobyć zaufanie – mówi Zofia Kozielska. – Ale mam głębokie przekonanie, że to nie jest nasze dzieło, Ktoś mocniejszy miał ten plan, a nas tylko użył jako narzędzi – mówi. Na dowód podaje fakt, że w miesiąc udało im się zarejestrować fundację, co wtedy nie było takie oczywiste, a potem zebrać uczniów na pierwszy rok szkolny. – To był dla mnie znak, że Ktoś za tym stoi, kiedy ogłosiliśmy nabór i rodzice uwierzyli nam w coś wirtualnego. W szkołę, której jeszcze nie było – dodaje. Bo w pierwszym roku szkolnym 1992/1993 dzieci uczyły się w domu katechetycznym parafii św. Teresy. Powstały trzy klasy, w sumie było 45 uczniów. Po kilku latach powstało liceum, a potem w ramach reformy oświaty – gimnazjum. – Liceum powstało w 1996 roku, kiedy mój syn szedł do szkoły średniej. Bardzo chcieliśmy z mężem, żeby nasze dzieci chodziły do szkoły, która jest klarowna. Żeby to, co w domu nazywa się białym, tak samo było nazywane w szkole. A to, co czarne, było czarne – zauważa. – Ja, zastanawiając się nad wyborem szkoły dla dziecka, szukałam właśnie takiej, która miałaby w nazwie „katolicka”, a trafiłam na nią z polecenia ludzi, którzy podobnie szukali – mówi Gabriela Leksy. Bardzo szybko z rodzica ucznia stała się nauczycielką tej szkoły. Uczy historii, a od roku jest też dyrektorem gimnazjum i liceum. – Nawet kiedy przychodzi do nas dziecko, które nie jest z katolickiej rodziny, to trafia tutaj do grupy, gdzie jakiś procent tych dzieci wyznaje właśnie chrześcijańskie wartości. I już samo to jest ważne – dodaje dyrektorka szkoły podstawowej Danuta Mazur.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy