Bliscy i znajomi modlili się za Helenę Kmieć w kościele akademickim w Gliwicach.
Kościół św. Michała Archanioła wypełniony był do ostatniego miejsca. Niektórzy przyjechali z daleka, żeby pomodlić się za swoją przyjaciółkę, tragicznie zmarłą w Boliwii wolontariuszkę. Jak w każdą niedzielę, wieczorem o 20.00, rozpoczęła się Msza akademicka. 29 stycznia Eucharystii sprawowanej w intencji śp. Heleny Kmieć przewodniczył biskup gliwicki Jan Kopiec.
Helena po studiach na Politechnice Śląskiej zamieszkała w Gliwicach. Związana była z Duszpasterstwem Akademickim "Albertinum", działającym w nim Katolickim Związkem Akademickim, kręgiem biblijnym i wielu innymi miejscami, o których jej znajomi dopiero teraz się dowiadują. Ks. Wojciech Michalczuk, duszpasterz akademicki, przypomniał, że wiele inicjatyw w duszpasterstwie było właśnie jej inspiracją oraz przyjaciół, którzy wokół niej się gromadzili.
Eucharystii przewodniczył bp Jan Kopiec Mira Fiutak /Foto Gość Śpiew czasie Eucharystii prowadziła schola DA "Albertinum", już bez Heleny. Chociaż to ona dała jej początek, kiedy sama stawała z gitarą w czasie Mszy akademickich.
W tę niedzielę Kościół w liturgii proponuje fragment z Ewangelii wg św. Mateusza, Kazanie na górze. – Żeby zrozumieć język błogosławieństw, szczęścia, o którym mówi Jezus, potrzeba postawy pokory, poddania się Panu Bogu, schowania w Jego ramionach – powiedział w homilii ks. Michalczuk.
– Ci, którzy znali Helenę, wiedzą, że bardzo groźnie pokiwałaby palcem, gdybym ją teraz zaczął chwalić – stwierdził. Wspominał też, jak kiedyś na powitanie po dłuższym czasie jej nieobecności, kiedy wyjechała jako wolontariuszka do Zambii, zawołał: „Witaj kolorowa dziewczyno” . – Przypominam to, bo ona właśnie taka była. Szukająca szczęścia, otwarta na świat, ciekawa różnych miejsc, z niespożytą energią. Miała plany na przyszłość. To wszystko zostało przerwane w brutalny sposób. Jeśli mówię dziś o szczęściu, to wcale nie jest to gorszące. Ona szukała szczęścia w taki sposób, że Bóg był zawsze na pierwszym miejscu, zawsze stawała po Jego stronie.
Akademicki kościół św. Michała Archanioła wypełniony był do ostatniego miejsca Mira Fiutak /Foto Gość Stwierdził też, że nawet znajomi o wielu rzeczach z jej życia nie wiedzieli. – Kiedyś zapytałem ją: "Może zjesz ciasto?". Usłyszałem: "Ale dzisiaj nie jest niedziela". Mała, prosta rzecz, o której nigdy nie mówiła. Tak się złożyło, że nigdy nie udało mi się jej poczęstować ciastem, bo nigdy nie była u mnie w niedzielę – wspominał. – Proszę, byśmy poszli w jej ślady, w sensie szukania szczęścia przy Bogu. Jeśli szukasz sprawiedliwości, to szukaj jej w Bogu. Dziękuję ci, Heleno, za każde dobro, które nam zostawiłaś – zakończył.
W modlitwie powierzali śp. Helenę oraz Anitę, która razem z nią wyjechała do Boliwii. Modlili się też za tych, którzy zamordowali wolontariuszkę, i za boliwijski Kościół.
– Takimi drogami prowadzi Pan i tak wybiera ludzi, aby byli Jego współpracownikami, tutaj na ziemi, ale jeszcze bardziej może tam, po drugiej stronie czasu – powiedział na zakończenie Eucharystii bp Jan Kopiec. Wspominał swoją wizytę 12 lat temu w Cochabambie, u Sióstr Służebniczek Dębickich, które założyły w tym miejscu ochronkę. Tam na początku stycznia wyjechały do pracy jako wolontariuszki Helena Kmieć i Anita Szuwald. – Pamiętam radość sióstr z tego, że mogą coś dobrego zrobić dla tych mieszkańców – powiedział biskup gliwicki o trudnej misji w tamtym rejonie.
Przypomniał beatyfikowanych przed ponad rokiem polskich franciszkanów, którzy zginęli w Pariacoto w Peru. – To jest fundamentem, aby nie lękać się czynić dobrze. Jestem bardzo wam wdzięczny za tę obecność tutaj, bardzo wymowną – zwrócił się do obecnych w kościele. – Chociaż nie wszystko rozumiemy, Bogu zawierzmy dalszą naszą drogę i uczmy się czynić dobrze.
Po Eucharystii przyjaciele Heleny poprowadzili modlitwę różańcową. W rozważaniach tajemnic chwalebnych wspominali swoją zmarłą przyjaciółkę.