1 lutego Sąd Apelacyjny w Katowicach ogłosi wyrok w procesie b. prezydenta Zabrza Jerzego G., oskarżonego o zabicie wierzyciela - postanowił sąd po rozprawie odwoławczej. W I instancji G. skazano na 25 lat więzienia, a trzech innych mężczyzn - na kary po 15 lat.
Po czwartkowym posiedzeniu, na którym przemawiali oskarżyciel i obrona podsądnego, SA zdecydował, że nie ogłosi wyroku - jak pierwotnie zamierzał - jeszcze tego samego dnia i odroczył werdykt na 1 lutego. W czwartek ten sam skład sędziowski miał do rozpoznania jeszcze jedną sprawę, sama rozprawa z udziałem G. trwała prawie 4 godziny.
Prokuratura oskarżyła b. prezydenta o to, że w 2008 r. zabił Lecha F., bo nie był w stanie zwrócić mu wynoszącego kilkaset tysięcy zł długu. Ciało mężczyzny znaleziono w lesie w Wymysłowie w pow. będzińskim. Prezydent od początku stanowczo odpierał zarzuty. Kwestionował swój udział w opisywanych w akcie oskarżenia wydarzeniach. Twierdzi, że był w zupełnie innym miejscu.
Choć nie ma bezpośrednich świadków zabójstwa ani narzędzi zbrodni, według prokuratury wiele wyjaśniają inne dowody, przede wszystkim opinie biegłych. Wynika z nich, że zwabiony do lasu Lech F. miał rany kłute i cięte szyi, zadane przypuszczalnie nożem, był też bity - prawdopodobnie kijem bejsbolowym.
W kwietniu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Katowicach skazał G. na 25 lat więzienia. Prokuratura chciała dodatkowego zastrzeżenia, że o przedterminowe zwolnienie oskarżony mógłby ubiegać się najwcześniej po 20 latach - sąd się na to nie zgodził.
Trzem pozostałym oskarżonym, którzy na zlecenie prezydenta mieli porwać i pobić F., SO wymierzył kary po 15 lat pozbawienia wolności i zastrzegł, że dwaj z nich - bracia Robert i Rafał T. - będą mogli opuścić zakład karny najwcześniej po 12 latach. Oskarżyciel chciał dla nich po 25 lat więzienia, w przypadku dwóch z nich także żądając, by o warunkowe zwolnienie mogli starać się po 20 latach.
Był to już drugi proces w tej sprawie - poprzedni wyrok w 2014 roku uchylił SA. Ostatni wyrok zaskarżyli wszyscy obrońcy. Sam 70-letni dziś G. zarzucał sądowi I instancji brak rzetelności w postępowaniu. Powtórzył, że nie miał motywu, bo nie pożyczał do F. takiej kwoty, o której mówi prokuratura. Wniósł o uniewinnienie.
"Dla mnie ten wyrok to kara śmierci – z nieokreślonym miejscem i czasem wykonania (...). Kładę w ręce sądu całą swoją nadzieję (...). Mam nadzieję, że ręce wysokiego sądu to najwłaściwsze miejsce, w którym mogę złożyć swój los" - mówił b. prezydent.
Prokuratura nie składała apelacji, zgadzając się w wyrokiem. "Nie wywodziliśmy apelacji, mając na uwadze to, że w naszej ocenie byłaby nieskuteczna" - mówił prok. Tomasz Truszkowski.
Sąd I instancji dał wiarę oskarżonym, że po skrępowaniu F. zostawili go sam na sam z Jerzym G. Nie uwierzył im natomiast, że wcześniej nie pobili ofiary. Skład orzekający uznał, że zadając F. tak poważne ciosy kijem, musieli liczyć się z możliwością jego śmierci, dlatego skazał ich za zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Bezpośrednią przyczyną zgonu F. były jednak obrażenia ostrym narzędziem, zadane później przez G. - uznał sąd, opierając się na opinii biegłych.
B. prezydent Zabrza został zatrzymany i aresztowany w listopadzie 2009 r. Zdaniem prokuratury, motywem zbrodni były nieporozumienia na tle finansowym. Jerzy G. pożyczył od Lecha F. 246 tys. zł. Z odsetkami miał mu zwrócić ok. 800 tys. zł. Oddanie takiej kwoty oznaczałoby dla G. bankructwo; motywem zbrodni był strach przed utratą życiowego dorobku - mówili prokuratorzy.
Sprawę udało się rozwikłać dzięki Tomaszowi L. - skazanemu już prawomocnie na dwa lata więzienia w zawieszeniu za pomoc w uprowadzeniu ofiary.
Jerzy G. od początku nie przyznawał się do popełnienia zbrodni, podobnie jak bracia Robert i Rafał T., którym przypisano współudział w zabójstwie. Kolejny oskarżony, Mariusz F., przyznał się do porwania Lecha F., ale nie do jego zamordowania. Twierdził, że po uprowadzeniu porywacze zostawili F. sam na sam z Jerzym G.
Jerzy G. był prezydentem Zabrza w latach 2002-2006 z ramienia SLD. Jego kłopoty zaczęły się od pożyczek zaciągniętych, zanim jeszcze zaczął rządzić Zabrzem. Lech F. - syn byłej wspólniczki Jerzego G. - zarzucał prezydentowi, że pożyczał od niego pieniądze dwukrotnie: 20 tys. i 246 tys. zł. Tej drugiej kwoty G. - jak mówił F. - nigdy nie oddał. F. wytoczył politykowi proces cywilny.
G. bronił się, wytaczając Lechowi F. sprawę o próbę wyłudzenia pieniędzy, których - jak twierdził - w rzeczywistości nigdy nie pożyczał. F. w odpowiedzi przedstawił podpisane przez prezydenta umowy. G. wyjaśniał, że umowy podpisał in blanco, a druga pożyczka nie dotyczyła 246 tys. zł, tylko dziesiątej części tej kwoty, do której F. miał dopisać trzecią cyfrę. Sprawę w sądzie ostatecznie wygrał F.