- Nie ma okazji do śpiewania hymnów pochwalnych i wiwatujących pieśni - mówił do górników podczas barbórkowej Mszy w Zabrzu.
- Nie spałem dziś spokojnie, bo nie wiem, co powinienem wam powiedzieć - przyznał we wstępie homilii biskup senior Gerard Kusz. - Pewnie zastanawiacie się teraz, że skoro biskup nie wie, to kto ma wiedzieć? Są takie czasy, kiedy - jak napisał psalmista - ani mędrzec, ani kapłan nie wiedzą, co dalej. Jak to dobrze, że są psalmy - mówił do górników i ich rodzin w kościele Świętego Krzyża w Zabrzu.
Tłumaczył, dlaczego patronką tak trudnego zawodu, jakim jest górnictwo, została kobieta, wyjaśniając znaczenia imienia Barbara. - Pochodzi ono od słowa barbaros, którym określało się kogoś obcego, niepasującego do ówczesnej poprawności politycznej. Święta Barbara, która miała przeciwko sobie nie tylko pogański świat, ale nawet własnego ojca, wbrew niesprzyjającemu środowisku dochowała wierności Panu - przypomniał biskup.
Nawiązując do problemów, z jakimi obecnie zmaga się górnictwo, bp Kusz zaznaczył, że problemem nie jest węgiel, ale człowiek. Odwołał się przy tym do komunizmu, gdzie priorytetem była praca, lecz zapominano o szacunku wobec tych, którzy ją wykonywali.
- Są sytuacje, wobec których człowiek staje się bezsilny. Dlatego święta Barbara mówi dzisiaj: Popatrzcie na mnie, wydawało się, że przegrałam życie doczesne, ale zwycięstwo leży w zupełnie innej przestrzeni. Tutaj, w Kościele, wy nigdy nie jesteście problemem, ale macie tu swoje miejsce - zwrócił się do górników. - Nie jesteście problemem, bo to byłoby wbrew temu, do czego Kościół przez wiek nawołuje i zachęca.
Bp Kusz wspomniał też ostatnią tragedię w górnictwie, która wydarzyła się przed Barbórką - "niestety podobnie jak wiele innych".
- Dziś nie ma okazji do śpiewania hymnów pochwalnych i wiwatujących pieśni, ale do zadumy i modlitwy, by Pan Bóg wreszcie przyszedł z pomocą w rozwiązaniu czarnego problemu i by człowiek nie był już dłużej problemem dla wielu środowisk - zakończył biskup.
Fotorelacja z uroczystości w GALERII ZDJĘĆ.