Za rok pierwsza międzynarodowa wyprawa NINIWA TEAM. Na razie w Lublińcu spotkały się grupy akcji TOGETHER.
III Festiwal Rowerowy rozpoczął się od Mszy św. w Kokotku, skąd wszyscy na rowerach udali się do Miejskiego Domu Kultury w Lublińcu.
„Boże miłosierdzie dla świata” - to wspólna intencja wszystkich grup, które jechały w tym roku na wyprawy rowerowe w ramach akcji TOGETHER.
Spotkanie rozpoczęło się prezentacją wszystkich grup TOGETHER. Maraton rowerowy dookoła Polski, z Mysłowic do Gdańska, rowerami na Litwę, Łotwę i do Estonii, z Siedlec na Zakarpacie oraz trasa Katowice-Budapeszt-Bukareszt-Morze Czarne - to były tegoroczne trasy.
Następnie odbył się koncert zespołu Albo i Nie, którego wykonawcy pisali codzienne relacje z wyprawy o. Tomasza Maniury OMI. W tegorocznej jeździe brało udział 38 osób i była ona najliczniejsza w historii NINIWA TEAM.
Najstarsi uczestnicy wyprawy mówili, jak wyglądała ich relacja do ojca lidera, który jest od nich młodszy, a mimo to, musieli się mu podporządkować Jan Maniura /Foto Gość - Muszę przyznać, że pomimo tylu uczestników, nie było żadnych problemów z dyscypliną - przyznał ojciec lider.
Wszyscy opowiadali o przygodach z trasy, gościnności i własnych przeżyciach w drodze. Rowerzyści przygotowali specjalne podziękowanie dla o. Tomasza - wręczyli mu kask, kielnię murarską i inne narzędzia. Chcieli w ten sposób wyrazić wdzięczność za jego zaangażowanie w pracę z młodzieżą oraz za akcje NINIWA BUD, podczas której zbierane są pieniądze na remont hotelu "Silesiana".
Podczas festiwalu każdy mógł kupić najnowszą książkę "Misja JuT - Ostatnie Okrążenie", zawierającą codzienne relacje z tegorocznej wyprawy, zdjęcia oraz wspomnienia uczestników. Dołączona do niej jest też płyta demo zespołu Albo i Nie.
Tegoroczna wyprawa była jubileuszową, bo 10. wyprawą, dlatego zostały przywołane przez uczestników też wspomnienia ze wszystkich poprzednich. Obecni i dawni cykliści byli zgodni w jednym - że to doświadczenie zmienia podejście do życia, zostawia w sercu trwały ślad i jest niesamowitym doświadczeniem Boga.
- Nie byłoby tych wszystkich wypraw, gdyby nie ci młodzi, którzy mieli do mnie cierpliwość. Ci wszyscy, którzy się za nas modlili każdego dnia, ofiarowywali za nas Komunię św. i swoje wyrzeczenia - podkreślił o. Tomek.
Najstarsi uczestnicy wyprawy mówili, jak wyglądała ich relacja do ojca lidera, który jest od nich młodszy, a mimo to, musieli się mu podporządkować Jan Maniura /Foto Gość Na spotkaniu obecny był bp Jan Wieczorek. - Przez te wyprawy głosiliście to, co było w waszych głowach i sercach. Wsłuchiwaliście się w innych i głosiliście Dobrą Nowinę. To jest ewangelizacja. Życzę wam odwagi i cieszę się, że takie wspólnoty mają swoje zadanie w trudnej ewangelizacji w dzisiejszych czasach - powiedział na zakończenie.
Słowa podziękowania i uznania skierował również, poprzez posła Andrzeja Gawrona, minister sportu Witold Bańka. W liście napisał: "Sport kształtuje nie tylko tężyznę fizyczną, ale także siłę psychiczną. Cieszę się, że młodzież poprzez wysiłek szuka Boga i odnajduje Go w codziennym życiu".
Na koniec padło wyczekiwane pytanie: co za rok? – Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że będą następne wyprawy. Będą w nowym rozdaniu, czyli ponownie zaczynamy od pierwszej. W przyszłym roku nie planujemy dużej wyprawy, ale krótszą i w innym charakterze, bardziej międzynarodowym - zdradził swoje plany o. Maniura.
A potem wyjaśnił nieco więcej: - Od następnego roku wyprawa będzie w języku angielskim i będzie obejmowała młodzież z innych krajów. Wstępne plany są takie, że będzie to jazda z Madrytu do Rzymu, jednak wszystko się jeszcze może zmienić. Zaczynamy od nowa, od małych wypraw, a jak Bóg da, to może będzie kolejnych 10 takich, jak dotychczasowe.