Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Na której stacji jesteś?

Święty Jan Paweł II trzymał go kurczowo podczas swojej ostatniej Drogi Krzyżowej. Teraz modlą się przy nim bezdomni.

W Wielki Piątek 25 marca 2005 r. nabożeństwo w rzymskim Koloseum odprawił ówczesny kard. Joseph Ratzinger. Papież nie mógł już w nim uczestniczyć osobiście, jednak łączył się z wiernymi za pośrednictwem telewizji. Przylegając do drewnianego krzyża, otrzymanego od artysty z Podkarpacia, wypowiedział słowa: „I ja także ofiaruję moje cierpienia, aby dopełnił się Boży plan”. Tydzień później, w wigilię niedzieli Miłosierdzia Bożego, odszedł do domu Ojca. Krzyż od niedawna peregrynuje w placówkach Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta dla uczczenia 35-lecia działalności tej organizacji. Przez dwa dni, 21 i 22 września, przebywał w Bojkowie, dzielnicy Gliwic, dokąd przyjechał z diecezji opolskiej. Na śląskiej ziemi powitali go mieszkańcy schroniska dla bezdomnych mężczyzn. Wraz z nimi modlił się ks. Bogdan Cofalik MSF, misjonarz od wielu lat pracujący w Papui-Nowej Gwinei.

– Zazwyczaj krzyż kojarzy nam się z jakimś nieszczęściem. Myślimy sobie: „Po co ten krzyż, znowu trzeba go nieść...”. Niektórzy nie potrafią zrozumieć krzyża, często chcą go odrzucić. Dlatego większość modlitw kierowanych do Boga jest właśnie o to, by jak najmniej był on zaznaczony w naszym życiu. Ale Jezus daje nam krzyż właśnie po to, żebyśmy zrozumieli, po co on jest – tłumaczył kapłan. – Jezus wcale nie musiał przyjmować krzyża. Mógł pokazać, jak wygląda zbawienie, poprzez zupełnie inne wydarzenia, spektakularny występ. Jednak wybiera krzyż, by odkupić nas przez cierpienie i śmierć. Dlatego każdy z nas ma swój krzyż. Czasem tego nie widać, bo zacieramy go, udając zawsze silnych i radosnych. Ale krzyż Jezusa był po to, żebyśmy mieli w życiu lepiej – zauważył misjonarz. Zachęcał, by zastanowić się, dlaczego akurat taki, a nie inny jest nasz los. – Dlaczego akurat cierpienie, ból? Nasz Zbawiciel pokazał nam, że po krzyżu jest zmartwychwstanie. Do niego przybijamy nasze cierpienie i przyjdzie taki czas, kiedy z dystansu spojrzymy i zauważymy, że to było potrzebne, na coś się przydało. Każdy krzyż ma sens, tylko trzeba go odczytać. Na razie jeszcze nie wszyscy go widzimy, bo jesteśmy wciąż na drodze. Na której stacji? – pytał ks. Cofalik.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy