– Gromadzimy się tutaj, żeby powiedzieć, że pamiętamy i dziękujemy Bogu za ocalenie – powiedział bp Gerard Kusz do tych, którzy jak co roku w pierwszą niedzielę września spotkali się na modlitwie w leśnej kaplicy.
Na polanie w Goszycach-Lesie, gdzie stoi kaplica św. Marii Magdaleny, ocalona od nadciągającego ognia. Tutaj, w rocznicę wielkiego pożaru w okolicy Kuźni Raciborskiej w 1992 roku, który pochłonął ponad 9 tys. ha lasu, odbywa się modlitwa.
4 września Eucharystii jak zawsze przewodniczył Gerard Kusz. W homilii mówił m. in. o umiejętności szukania porozumienia. – Umiejmy się dogadać, szukać dróg spotkania. Jan Paweł II mówił, że solidarność oznacza „jedni drugich brzemiona nosić”. Umiejmy znaleźć język, którym możemy wzajemnie się zrozumieć – apelował.
Wchodząc w ślady Chrystusa, nosimy także Jego los - powiedział bp Gerard Kusz Mira Fiutak /Foto Gość Odniósł się do wydarzeń sprzed 24 lat. – Wtedy mogliśmy zobaczyć przykład takiej postawy. Kiedy wspólnie z udziałem współpracujących ze sobą różnych służb i z pomocą Bożą mogliśmy obronić to miejsce, gdzie teraz jesteśmy – przypomniał, dziękując, że inicjatywa modlitwy w tym miejscu wyszła od strażaków. – Nie od biskupów, nie od księży, ale was, drodzy strażacy, którzy wtedy w tych trudnych dniach tutaj byliście.
Przypomniał też zebranym, co to znaczy być uczniem Jezusa i podążać za Nim. – Nie ma życia bez krzyża. Nie ma życia bez wyrzeczeń. Wchodząc w ślady Chrystusa, nosimy także Jego los. To jakby zostaje wpisane w nasz kod genetyczny – zauważył bp Kusz.
Większość wiernych nie zmieściła się w kaplicy. Tego dnia na Magdalence, jak nazywana jest polana, spotykali się strażacy i leśnicy oraz mieszkańcy okolicznych miejscowości, którzy przyjeżdżają samochodami i rowerami lub docierają pieszo.
Kaplica św. Marii Magdaleny w Goszycach-Lesie Mira Fiutak /Foto Gość