Rowerzyści NINIWA Team już trzeci tydzień pedałują w intencji miłosierdzia. Co słychać na trasie rajdu "Misja JuT – Ostatnie Okrążenie"?
„Hardkołowcy”, którzy 1 sierpnia wyruszyli z Kokotka na ośmiotygodniową wyprawę rowerową wokół Morza Czarnego, wjechali już w głąb Rosji. Zapuszczając się w coraz odleglejsze wioski, widzą panującą tam ogromną biedę. Sami też doświadczają gorszych warunków, jednak nie z powodu braku życzliwości mieszkańców, lecz nieustannej kontroli policji.
Już na przejściu granicznym między Ukrainą a Rosją każdy uczestnik przeszedł cztery etapy szczegółowej kontroli bagażu oraz środka transportu. Padały też nietypowe pytania ze strony celników – na przykład o to, kto wyzwolił Polskę z rąk hitlerowców. Sławka Kunickiego, popularnego członka grupy zwanego „Górnikiem”, podejrzewano o filmowanie kontroli ze szczytu swojej ogromnej flagi Polski osadzonej na długiej wędce, którą i tym razem zabrał ze sobą. Mimo rzetelnej kontroli flagi, a także innych sprzętów elektronicznych, kamer i aparatów – tajnych nagrań nie znaleziono.
Kontrola była uciążliwa i niepokojąca, zwłaszcza w okolicznościach konfliktu zbrojnego w tym rejonie. Jednak racji nocnej pory, przebiegła dość sprawnie.
Szczęśliwie grupa nie doświadczyła do tej pory wojny bezpośrednio, a jedynie poprzez zasłyszane na Ukrainie opowieści. Także jednego poranka po pobudce, gdy rowerzyści rozejrzeli się dookoła, zorientowali się, że rozbili obóz w wojskowych okopach.
To jednak nie był koniec przygód z mundurami. Od tej pory grupie regularnie towarzyszyła rosyjska policja. Z początku doraźnie, co jakiś odcinek legitymując uczestników, sprawdzając wizy i dopytując o charakter tego nietypowego przejazdu. Chociaż wszystko przebiega w życzliwej atmosferze, to jednak sprawia psychiczne obciążenie i uniemożliwia płynną, sprawną jazdę.
Od piątku 12 sierpnia policja już praktycznie nie pozostawia grupy bez opieki. Deprymujące jest ciągłe patrzenie podróżnikom na ręce, lub – jak kto woli – na koła. A że miejscowa ludność policji bardzo się boi, odbija się to mocno na życzliwości od gospodarzy, którą z reguły rowerzyści mocno doświadczają na Wschodzie.
Ostatnie dni minionego tygodnia to noclegi pod kontrolą funkcjonariuszy, często nawet bez dostępu do wody. O pysznych kartoszkach rowerzyści już nawet nie marzą. Na dodatek chłód, deszcze, ulewy, przeziębienia, osłabienia… W pewnym momencie rozchorowała się połowa ekipy, łącznie z liderem o. Tomaszem Maniurą OMI. Jedna z uczestniczek na tyle źle się poczuła, że nie była w stanie kontynuować jazdy, więc dystans kilkudziesięciu kilometrów pokonała… radiowozem.
NINIWA Team kieruje się na południe w kierunku Gruzji. Czy policja dalej będzie kontrolować grupę? Czy pogoda się poprawi? Tekstowe, fotograficzne i filmowe relacje z rajdu śledzić można codziennie stronie internetowej wyprawy.
Misja JuT: Tydzień II - W ukraińskim sklepie
NiniwaMedia