- Przebyłem tę całą drogę z Iranu aż do Polski, żeby zaświadczyć o tym, że Bóg jest żywy - mówi Navid, były muzułmanin.
O tym, jak został chrześcijaninem, opowiadał podczas pierwszego turnusu Rekolekcji „Jezus Żyje”, które właśnie odbywają się na Górze św. Anny.
Pochodzi w Iranu. Urodził się w rodzinie muzułmańskiej. - Kiedy wzrasta się w islamskim kraju, od początku jest się wychowywanym w określonych zwyczajach. Telewizja, szkoła, nawet billboardy na ulicy uczą zasad islamu - mówi Navid. - Wskazują na to, że to jedyna droga, a cały świat poza islamem jest w błędzie. Odrzucenie go oznacza bilet w jedną stronę, prosto do piekła. Ten poziom strachu jest tworzony od wczesnych lat. Nawet jeśli jesteś dobrze wykształcony i rozum podpowiada ci, że tak nie jest, ten strach cały czas jest w tobie - dodaje.
Pierwsza chrześcijanką w ich rodzinie została jego nastoletnia siostra. Potem mama i ojciec. Również wujkowie, kuzyni. On był niewzruszony. - O wszystko oskarżałem chrześcijaństwo. Urosła we mnie wielka nienawiść do tego, co chrześcijańskie. I do chrześcijan - wspomina.
W końcu opuścił dom. Z powodzeniem zajął się karierą zawodową. Aż do momentu, kiedy zbankrutował. Stracił wszystko i znalazł się na ulicy, zbyt dumny, żeby poprosić o pomoc ojca. Przez sześć miesięcy mieszkał w samochodzie. Tam odnalazł go Jezus.
- Wtedy wydarzyło się kilka cudów w moim życiu - wspomina Navid. Ma na myśli osoby, przez które Jezus mówił do niego. Ostatnią była przypadkiem spotkana kobieta, chrześcijanka. Jak się okazało, adoptowana przez jego rodziców (postanowili jej pomóc, w ich kraju również dorosłe osoby potrzebują opieki rodziny albo męża). W 12-milinonowym mieście ich drogi się skrzyżowały.
Długo mówiła o Jezusie, on słuchał, bo potrzebował kontaktu z kimś bliskim. - Powiedziała: "Jezus jest żywy, kocha cię. Jeśli dwie osoby rozmawiają o Nim, oznacza, że jest tutaj". Jeśli tak, to chcę Go zobaczyć - stwierdziłem. A ona na to: "Pomodlę się o to". Pomyślałem wtedy, że to kolejny szalony chrześcijanin - wspomina tamtą rozmowę. - Grzeszny, brudny człowiek, od 6 miesięcy mieszkający na ulicy, bez rodziny, przyjaciół, pieniędzy... Uzależniony od papierosów, wypalałem trzy paczki dziennie. Takiemu ma się objawić Stwórca?
Spał wtedy w samochodzie na parkingu lotniska. - W środku nocy poczułem, że coś mną zatrzęsło - wspomina. Pomyślał, że przejechał samochód, ale było pusto, albo że to z zimna, jednak było ciepło. - Nagle zobaczyłem człowieka, który siedział na masce samochodu. Jezus popatrzył mi prosto w oczy, być może trwało to mniej niż sekundę, i zadał jedno pytanie: "Czy to jest naprawdę to miejsce, synu?". To było wszystko. Ale tak silne, że pamiętam jeszcze ból palców od uderzenia w dach samochodu, kiedy podniosłem ręce i powiedziałem: poddaję się. Jezus jest Bogiem - opowiada Navid.
Rozpoczął nowe życie. Wrócił do pracy, rzucił nałogowe palenie papierosów i, co było najtrudniejsze, przeprosił i poprosił o wybaczenie rodzinę. Każdy dzień był wyzwaniem. Z wieloma wątpliwościami co do tego, co naprawdę się wydarzyło tam na parkingu. - Miałem dni, kiedy fruwam w chmurach, i takie, kiedy miałem wątpliwości. Z perspektywy tych kilkunastu lat mogę powiedzieć, że to był proces odbudowywania mnie. Pierwsze lata to był czas odpowiadania sobie na pytanie, kim jestem w Chrystusie - wspomina. Podkreśla, że jego życie z Jezusem to ciągły proces uzdrawiania.
Znajomi, na co dzień niezbyt gorliwi muzułmanie, w konfrontacji z jego chrześcijaństwem stawali się nieprzejednani. - To bierze się z tego wielkiego strachu, który jest głęboko w nich. Kiedy mówi się coś przeciw islamowi, to jakby się ich znieważało, a to jest część ich tożsamości. Od chrześcijan zależy, czy są w stanie odpowiedzieć w tym momencie z miłością i przyjaźnią, aby pokazać, że to nie jest ich tożsamość - mówi.
Uczył się w szkole biblijnej, chodził na spotkania, konferencje chrześcijańskie, kursy liderów, wysyłanych później tam, gdzie nie na Kościoła. Gdzie wspólnota zaczynała się od nawrócenia jednej rodziny.
Iran zajmuje 9. miejsce w Światowym Indeksie Prześladowań. Chrześcijanie trafiają do więzień, są torturowani, nakłada się na nich kary finansowe. - Iran jest inny niż pozostałe arabskie kraje, gdzie chrześcijanie spotykają się z prześladowaniem ze strony rządu i zwykłych mieszkańców - podkreśla Navid.
- W Iranie chrześcijanie są szanowani przez mieszkańców. Nie mówię o tych, którzy się nawracają z islamu, ale o tych, którzy wyrastają w tej tradycji. Historycznie mamy dwie grupy chrześcijan - Ormian i Asyryjczyków - wyjaśnia Navid.
- Prześladowanie pochodzi ze strony dobrze zorganizowanego aparatu politycznego i dotyczy tych Kościołów, do których muzułmanie mogą przyjść i dołączyć do nich. W nich wielu cierpi z powodu wiary, bo to jest system totalitarny, który nie może się zgodzić na zagrożenie ze strony rosnącej liczby chrześcijan. Mam wielu przyjaciół, którzy byli tak bardzo torturowani, że aż trudno o tym mówić. Mnie się udało uciec, oni nie zdążyli - mówi.
W swoim kraju był producentem telewizyjnym. Realizował programy dla dzieci chrześcijańskich. Kiedy wyszło to na jaw, musiał uciekać. Dziś mieszka z żoną i 4,5-miesięczną córeczką w Niemczech.
- Doświadczyłem tego, że Bóg jest żywy. Jest tak bardzo realny, że nie ma znaczenia jaka jest twoja przeszłość. Jestem byłym muzułmaninem, byłym ateistą, Jezus się mną posługuje - mówi - Przebyłem tę całą drogę z Iranu aż do Polski, żeby zaświadczyć o tym, że Bóg jest żywy.
Jeden z jego znajomych więzionych za wiarę, 10 lat temu powiedział mu, że jego powołaniem będzie wyjazd do krajów europejskich, żeby opowiadać o tym, co dzieje się na Bliskim Wschodzie. Zobaczył to we śnie. - W tamtym momencie było to dla mnie bez znaczenia. Potem musiałem opuścić kraj i nagle zorientowałem się, że jeżdżę po Europie o opowiadam swoją historię. To stało się częścią mojej służby. Kilka miesięcy temu, powiedziałem o tym temu człowiekowi, dodało mu to otuchy w więzieniu.