Uczestnicy dnia otwartego usłyszeli, dlaczego księdza można przyrównać do... stetoskopu.
Swoim gościom klerycy serwowali grochówkę Anna Kwaśnicka /Foto Gość Wcześniej był czas na zwiedzanie seminarium, kiedy to klerycy wcielili się w role przewodników i poprowadzili do swojej kaplicy, na salę gimnastyczną, do siłowni, biblioteki czy refektarza.
– Chcemy pokazać, gdzie się modlimy, jak spędzamy czas, w jakich pokojach mieszkamy. Tak naprawdę nawet dla naszych znajomych to jedyna okazja, żeby przyjść i zobaczyć, jak wygląda seminarium – podkreśla kl. Mariusz Setlak. Dodaje, że początkowo dzień otwartych drzwi skierowany był do chłopaków, którzy rozważali wstąpienie do seminarium. – Z biegiem lat charakter tego dnia się zmienił. Zaczęło nas odwiedzać dużo dzieci i młodzieży gimnazjalnej, dla których przygotowujemy zabawy i konkursy. Chcemy pokazać im, że również w seminarium można się normalnie bawić – mówi kl. Mariusz.
Ale dzień otwarty to nie tylko modlitwa, zwiedzanie i zabawa. W programie były też spotkania w grupach wiekowych, których tematem było powołanie. Dla chłopców spotkania prowadzili moderatorzy seminaryjni, a dla dziewcząt – siostry zakonne.
– Księdzem nie zostaje się tylko wtedy, gdy od maleńkości „odprawia się” Msze św. w pokoju, w dzieciństwie jest się ministrantem, a od razu po maturze idzie się do seminarium. Pan Bóg ma różne drogi dotarcia do człowieka – przekonywał gimnazjalistów ks. Krzysztof Dulęba, opowiadając o swoim zrealizowanym marzeniu bycia kolejarzem, a także wojskowym. Bo nim wstąpił do seminarium pracował na kolei, a także był czołgistą.
– Na chwilę obecną dla mnie seminarium jest domem – mówi kl. Michał Chmiel. – Tu przeżywam czas przygotowania do kapłaństwa. Dzieje się to na różnych płaszczyznach. Mam tutaj dobre warunki do pogłębiania relacji z Panem Bogiem, do formowania się intelektualnie, by mieć wiedzę, z którą będę mógł pójść do ludzi już jako ksiądz. Nie mniej ważna jest formacja ludzka. Mieszkam w jednym budynku z wieloma osobami w różnym wieku, bo jedni przychodzą do seminarium zaraz po maturze, a inni wiele lat później, i dzięki temu uczę się życia w dobrych relacjach z innymi. Najpierw trzeba być dobrym człowiekiem, a potem dobrym księdzem – wyjaśnia kl. Michał.
– Seminarium to dla mnie bardzo ważna szkoła, bo to szkoła Jezusa. Trzeba się tu mocno przykładać. Bo to prawda, że Pan Bóg nas powołał, ale On też daje nam wolność. Dlatego ode mnie zależy, czy w przygotowanie do kapłaństwa włożę odpowiednio dużo starań – wyjaśnia kl. Mariusz Setlak. – 6-letnia formacja wydaje się długim czasem, ale to tylko okres przejściowy, który szybko minie. To wszystko, czym w seminarium nasiąkniemy, i to, jak rozwinie się nasza osobowość, przełoży się na naszą późniejszą posługę duszpasterską – dopowiada.
O dniu otwartym także w "Gościu Opolskim" nr 20 na 15 maja.